Kiedy byłam dziewczątkiem miłość jawiła mi się tylko w pastelach. Miało być subtelnie, romantycznie z płatkami róż i muzyczką w tle. Luby miał mnie trzymać za rączkę, patrzeć z zachwytem w oczy i podążać za mną… nie tylko wzrokiem. Potem przyszedł czas trzęsienia ziemi. Miało być spektakularnie, niebanalnie i z przytupem. Trochę dramatyzmu, elementów zaskoczenia? Nie zaszkodzi. Potem było jeszcze kilka innych faz aż w końcu znudziła mnie ta, wciągająca niegdyś, gra. To był ten moment kiedy stwierdziłam jednogłośnie i jednomyślnie, że ideały są NUDNE. Lelum polelum i tyle. Najfajniej jest być z kimś prawdziwym, wielowymiarowym. Kimś kto nie daje się modelować niczym plastelina!

Continue Reading…

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.