Nasze życie tylko czasem bywa bajką. Wszędzie pędzimy, biegniemy stale jesteśmy w niedoczasie. W pracy pośpiech, stres, nerwówka, w domu – centrum zarządzania kryzysowego. Obiad, śniadanie, drugie śniadanie, kolacja (każdy domownik zjadłby coś innego), prasowanie (fuj!), zakupy, poradnia wewnątrzrodzinna, gaszenie pożarów, szwalnia, pralnia itd. itp. Jesteś zmęczona, padasz na twarz. Czujesz, że brak Ci już sił.
-Mamo to, mamo tamto,gdzie są adidasy, jestem głodna, jestem zmęczony, to nie fair, to niesprawiedliwe – każdy od Ciebie czegoś chce. Biegasz, krzątasz się, uwijasz od rana do nocy. Wieczorem padasz na twarz. Nie masz już siły na nic. Jedynej osoby, której w tym wszystkim brakuje jesteś Ty sama i Twoje potrzeby. Ktoś zapytał jak się czujesz, czy jesteś szczęśliwa, czy może napijesz się herbaty, albo czy zrobić Ci kolację? Dlaczego nie? Nie wprowadziłaś takiego zwyczaju? Nie pokazałaś domownikom, że czasem też potrzebujesz uwagi, spokoju, czasu dla siebie? Może warto pomyśleć o zmianie klimatu?
-Sorry, taki mamy klimat? O nie! Nic nie stoi na przeszkodzie żeby zmienić go, i to na dodatek, w ułamku sekundy!
Myślę, że większość prześmiewczych, wrednych dowcipów o upierdliwych żonach powstało właśnie dlatego. Dlatego, że przytłoczone codziennością, spętane obowiązkami kobiety, usiłując coś zmienić, zaczynały gderać, narzekać, gadać pod nosem, wrzeszczeć, mieć pretensje, napady histerii. Takie rozpaczliwe wołanie o pomoc. A pomocy brak…
Dlaczego bierzesz sobie na głowę aż tyle, po co, dlaczego? Z przyzwyczajenia, obowiązku, wewnętrznego przymusu?
Powiedz, na co czekasz? Aż się przewrócisz, zdezelujesz psychicznie, rozpadniesz na setki kawałków? Czemu nie powiesz wreszcie STOP, halo, TU JESTEM?! Nie musisz zarządzać rewolucji, robić dzikich awantur, omdlewać. Nie. Wystarczy, że choć trochę przesuniesz granice!
Nie można dawać innym siły jeśli same jesteśmy słabe, wątłe, zmordowane. Nie będziesz wsparciem dla dzieci, partnerką dla męża i podporą dla rodziców jeśli nie będziesz wiedziała kim jesteś, nie będziesz umiała egzekwować swoich praw i domagać się szacunku dla siebie. Od czego zacząć?
ZATEM …DO BIEGU GOTOWE, START!
Do mnie przemawia metoda drobnych kroczków. Małych zmian. Nie ma co wywracać życia do góry nogami.
Przede wszystkim warto pamiętać, że dbanie o swoje dobre samopoczucie to nie grzech, ani przejaw egoizmu – to nic złego! To tylko wyraz troski o siebie, a co za tym idzie także o najbliższych.
Zauważyłam, że kiedy zaczyna się dbać o siebie domownicy automatycznie zaczynają na nas inaczej patrzeć. Dbaj o siebie, a inni zadbają o ciebie. To działa. Naprawdę.
Jak zwykle nie ma jedenj metody, jednego przepisu, każda z nas jest inna i potrzebuje też czegoś innego. Powiem Ci jak ja, w szaleństwie codzienności, wyłuskuję sobie odrobinę czasu i przyjemności tylko dla siebie. Czasu przeznaczonego na higienę psychiczną, demakijaż duszy!
Metoda nr 1 pies! Tak, PIES!
Inni nazwą tę metodę przypuszczalnie ruchem ja nazywam PSEM;-) z elementami ruchu. Ruch czyści głowę i daje poczucie zadowolenia z życia. Jak się do tego ruchu dołoży jeszcze psa, który jest panaceum na wszelkie troski i zmartwienia – to już jest idealnie! (tu znajdziesz dowody – Cztery powody dla których warto mieć psa!) Oczywiście jeśli nie masz psa (ŻAŁUJ!) możesz zacząć maszerować, ćwiczyć w domu lub w klubie, chodzić na tenisa, konie, basen (jeśli masz psa też możesz to robić:-) -dodatkowo). Cokolwiek, byle ruszyć zwiotczałe mięśnie. Efekt murowany, już po pierwszych razach!
Jedno „ale”. Pamiętaj, żeby każdy wysiłek fizyczny zaczynać na spokojnie. Bez szaleństwa. Jeśli masz kłopoty zdrowotne, zapytaj lekarza jaka forma ruchu będzie Ci najbardziej służyła. I zacznij od małego wysiłku. Kwadransik dziennie na dobry początek.
Metoda nr 2 MUZYKA
Dawno temu odkryłam jak mocno działa na mnie muzyka. Potrafi w ciągu chwili poprawić mi humor, przygnębić lub skłonić do wspomnień, refleksji. Kiedy czuję, że za chwilę zacznę wrzeszczeć z nadmiaru bodźców włączam coś na wyciszenie np. Sade. Kiedy wstaję lewą nogą sięgam po inny, sprawdzony repertuar, a kiedy potrzebuję kopa energetycznego wybieram jeszcze inny kawałek. Sprawdzone. Przetestowane. Kilka chwil i jestem jak nowonarodzona. Polecam wypróbować!
Metoda nr 3 KSIĄŻKA
Ta metoda zakłada, że ma się trochę więcej czasu. Minimum dwa kwadranse. Ważny jest także dobór właściwego repertuaru i możliwość zniknięcia, zaryglowania się w jakiejś spokojnej, odosobnionej przestrzeni. To dobra opcja na wieczór, kiedy dzieci leżą już we własnych łózkach:-).
Metoda nr 4 SAMOTNE KINO (sposób dla zaawansowanych -czas minimum 1,5 godziny)
I co ja poradzę, że uwielbiam sama chodzić do kina. Zwykle wybieram komedie, bo wprowadzają mnie w błogi nastrój, czasem jednak wracam z kina łkając na głos, żeby potem dochodzić do siebie kilka dni. Tak, czy siak pozwala mi to ograniczyć myślenie o własnych troskach codziennych. Kiedy film jest kompletnie dramatyczny – pozwala nawet bagatelizować wyolbrzymione wcześniej problemy. Unikam horrorów, bo po nich mój poziom stresu gwałtownie wzrasta;)!
Metoda nr 5 SPOTKANIE NA MIEŚCIE
Nic nie poprawia samopoczucia równie skutecznie co psychoterapia w towarzystwie bliskiej duszy osoby. Taką sesyjkę można również przeprowadzić w domowym zaciszu. Rozwój telekomunikacji i internetu otworzył przed nami szerokie pole do popisu. Czasem, żeby skutecznie orzeźwić swoje spragnione ego, wystarczyć może nawet tylko wymiana smsów czy mmsów.
Metoda nr 6 KAWA, CISTKO I…CISZA
Uwaga, knajpa nie jest tu koniecznością. Ciastko można sobie samej upiec, kawę nałożyć ze słoiczka (lub nalać z ekspresu) i VOILA! Żyć, nie umierać. Wcześniej zalecałabym jednak wysłać męża na spacer z dziećmi, albo poinformować, że przez najbliższe dziesięć minut kuchnia jest naszym schronem i wejście do niej grozi poważnymi konsekwencjami (może zrozumieją – z czasem przyjdzie im to łatwiej).
Metoda nr 7 ROZPISANY PLAN
Czas dla siebie znacznie łatwiej wygospodarować kiedy jest się posiadaczka planu. Jakiegokolwiek, byle dobrego! Wiemy kiedy robimy zakupy, kiedy pierzemy, podlewamy kwiatki, ciuchy na rano wybieramy wieczorem, robimy rozpiskę jedzeniową na cały tydzień etc., etc. . Nic nie stoi na przeszkodzie żeby w te plany ubierać także domowników! Jeśli dopiero zaczynasz -dawkuj powoli ale konsekwentnie. Ktoś wyrzuca śmieci, inny zmywa, a Ty… czytasz?
Metoda nr 8 ZAKUPY CIUCHOWE CZĘŚCIOWO W NECIE
Moim osobistym czasoumilaczem są zakupy w sieci. Zamiast biegać z wywieszonym językiem sunę myszką po stole i wirtualnie wydaję pieniądze na rzeczy które i tak musiałabym kupić, ale ich poszukiwanie i przymierzanie zajęłoby mi znacznie więcej czasu. Wybieram sklepy sprawdzone, gdzie przesyłki są darmowe, przeceny niezłe, a możliwość odesłania niepasujących rzeczy niekłopotliwa. Dzięki temu mam czas na kawę i ciastko:-). Oczywiście czasem, dla rozrywki, nie odmówię sobie osobistej wizyty w sklepie:-).
Metoda bez numeru – a może komuś pomożesz?
Dobre uczynki rozwijają nasze ego i choć są czasochłonne orzeźwiają jak świeże powietrze w skwarny dzień. Znajdź na nie czas. Może się okazać, ze przyniosą Ci znacznie większą przyjemność niż wszystkie wyżej wymienione.
Błądź, kombinuj, szukaj własnych dróg do zadowolenia z życia
Czasem, kiedy z tym czasem krucho wprowadzam elastyczne udogodnienia jak na przykład gotowanie obiadu w towarzystwie komputera na którym włączam babskie seriale, na które zawsze brakuje mi czasu. Albo zabieram swoją kawę na spacer z psem. Lub zamiast książki czytam gazetki sklepowe:-)))))). Bywa i tak. Najważniejsze, że udaje mi się nie oszaleć i finalnie dogrzebać się tych kilku minut dla siebie. Czego i Tobie życzę! A może masz jakieś swoje metody na wyrwanie tych paru chwil – jeśli tak, zdradź je proszę. Będę wdzięczna!
Photo by Kent Pilcher on Unsplash