Urodził się malutki, drobniutki i wątły. Dostał pięć punktów w skali agpar – położna, która się nami opiekowała powiedziała mi, że to cud. Cud, że wyszliśmy z tego oboje. Poród trwał długo i był pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji, a Mikołaj przyszedł na świat siny i zmęczony. Po wyjściu ze szpitala musiałam całkowicie przemeblować swoje życie dostosowując je do rytmu rehabilitacji, konsultacji lekarskich i potrzeb mojego słabowitego synka. Początkowo każdy jego oddech zdawał mi się być cennym darem. Każdy płacz powodem do lęku. Każdy katarek sygnałem alarmowym. Potem doszły jeszcze przypadłości natury psychicznej. Nie było łatwo, oj nie. Jednak udało się. Po latach walki wyszliśmy na prostą. A teraz to…

Continue Reading…

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.