No i znowu ta Zdziśka! Że też muszę na nią stale wpadać! Czym sobie zasłużyłam?
Tym razem odcinek pt. Zdziśka i czworonogi…
„Zdziśka nie wyróżnia się niczym szczególnym. Na pierwszy rzut oka jest jak wszyscy. W sile wieku, kudłata, o figurze gruszki, farbowanych, brązowych włosach, perkatym nosku i przerośniętym ego. To ego wystaje z niej właściwie z każdej strony. Powiewa w dziurkach od nosa, szeleści w uchu i na czubku głowy także straszy.
Zdziśka jest trochę jak przyczajony tygrys, ukryty smok. Nigdy nie wiadomo kiedy wynurzy się z nory i zaatakuje. A potrafi uszczypnąć boleśnie.”
Zapraszam na Ego!Felieton ze Zdziśką w roli głównej!
No i znowu ta Zdziśka! Że też muszę na nią stale wpadać! Czym sobie zasłużyłam?
Tym razem odcinek pt. Zdziśka i czworonogi…
Sama jestem sobie winna. Miesiące, kiedy nie widuję jej twarzą w twarz zawsze usypiają moją czujność. Całkowicie zapominam o jej istnieniu żyjąc nadzieją. Wiarą, że czasy Zdziśkowego gniewu i szaleństwa – minęły bezpowrotnie. I wszystko będzie już NORMALNIE, po ludzku, z życzliwością… I zawsze, kiedy czuję błogostan wynikający z przekonania, że tak będzie już zawsze – Zdziśka się odpala, detonuje i bryzga jadem. Nieoczekiwanie.
A już miałam nadzieje, że im bliżej świąt, tym będzie spokojniej. Lampki miejskie odpalone, klimat zacny, wszędzie grzmią kolędy, ludzie zagonieni, ale uśmiechnięci. Niestety na Zdziśkę magia Świąt najwyraźniej nie działa i tyle. A może… może to kwestia tego umięśnionego troglodyty? Sama nie wiem. Na Zdziśkę chyba po prostu nie ma lekarstwa…
Widok Zdziśki w samochodzie zastępczym nie sprawił mi przyjemności. Ku zaskoczeniu zasępił mnie i przygnębił. Zdziśka wciśnięta w mini autko w kolorze bladoróżowym wyglądała nie tylko karykaturalnie, ale nawet lekko przerażająco.
Zdziśka za kierownicą to temat na osobną pogadankę! Odkąd zrobiła kurs w szkole bezpiecznej jazdy – jest niekwestionowanym autorytetem na drogach, dróżkach i bezdrożach! Ostatnio przekonałam się o tym na własnej skórze! I to w samym środku MIEJSKIEJ DŻUNGLI…
Nie wiedziałam jej już kawałek czasu. Zrobiło się błogo i spokojnie aż do dziś, kiedy to znowu się na nią natknęłam…
Nie, nie, nie! Zdziśka nie stała się ani dobra, ani tym bardziej rada. Lata na miotle po schodach i straszy…
Uprzejma, miła i uczynna nie jest, ale refleksu i ciętego języka odmówić jej nie mogę!
W najczarniejszych snach nie przypuszczałam, że ostatnie spotkanie ze Zdzisławą będzie miało dla mnie takie konsekwencje.
Cholerne ciągi komunikacyjne! Poprzednio winda, a teraz schody. Kiedy zbiegałam biorąc po dwa stopnie na raz, żeby było szybciej, znowu na nią wpadłam (o mały włos dosłownie). Snuła się pod górę chlipiąc cicho, ostentacyjnie wycierając nos i mówiąc coś do siebie.
Jeśli chcesz otrzymywać ode mnie wiadomości – wpisz poniżej swoje imię oraz e-mail.