Pojawiła się w moim życiu nagle, niespodziewanie w zaskakujących okolicznościach. Była jak nieplanowane, ale od początku upragnione, dziecko. Ot tak, po prostu. Któregoś dnia ocknęłam się tuląc w ramionach puchatą, brązowo-czarną kulę. A potem szłyśmy obok siebie, ze sobą, niosąc kolejne wspólne chwile,  kilkanaście lat.

Continue Reading…

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.