Kiedy wybierałam się ze swoja suczką na szkolenie wiele osób pytało -Po co ten cyrk, przecież to łagodny, GRZECZNY pies? Niektórzy znajomi pukali się w czoło i patrzyli na mnie z politowaniem. – Jesteś wariatka, słyszałam. Po co Ci to? No właśnie, po co…

Kiedy szkoliłam swojego owczarka -lat temu niemal dwadzieścia znalezienie dobrej szkoły i trenera- wymagało sporo zachodu. Mój owczarek był agresywny. Szukałam więc pomocy. Dla niej i dla siebie. Tak żebyśmy obie mogły normalnie funkcjonować w świecie. Wtedy mało kto w ogóle myślał żeby psa układać pod okiem fachowca. Bo i po co. Że niby wychowanie psa miałoby kogoś przerosnąć? O, co to, to nie!

Wychowanie psa to jedna z dziedzin (zaraz za wychowaniem dzieci) na której pozornie znają się wszyscy…

Wtedy wydalono nas z jednych zajęć, bo moja sucz – je dezorganizowała swoim szczekaniem i agresją. Szukałyśmy dalej. Czytałam, udzielałam się na forum Owczarka Niemieckiego (gdzie poznałam cudownych ludzi, z którymi utrzymuje kontakty do dziś!). Szczęśliwie znalazłam także wspaniałą osobę, trenerkę, która pomogła mi wyprowadzić suczydło na ludzi. Pokazała co robić, jak postępować, czego unikać, jak odwracać jej uwagę i tak dalej. Kilka spotkań i zarówno ja jak i mój pies -nabrałyśmy więcej ogłady w kontaktach między sobą i światem zewnętrznym.

NIE SZKODA CI CZASU?

Zadałabym pytanie -po co Ci pies, skoro nie masz dla niego czasu?! Wychowanie psa zwłaszcza lękliwego, agresywnego, nadpobudliwego – wymaga czasu właśnie (sporo czasu!), uwagi, ciągłych treningów, konsekwencji, świadomości, odpowiedzialności i… wiedzy. Bez tego ani rusz! Sytuacja wygląda właściwie podobnie w przypadku psa spokojnego. Musimy się jego nauczyć, a on nas. Musimy się obopólnie zrozumieć, dogadać, zacząć czytać intencje i znać oczekiwania.

BO TRZEBA BYŁO SZUKAĆ MĄDREGO PSA

A co z intuicją? Gdzien jest miejsce na porozumienie dusz i te sprawy? Przecież w naturze występują RASY SPOKOJNE, takie których przedstawicieli właściwie nawet niczego nie trzeba uczyć, bo są tak INTELIGENTNI, pojętni od urodzenia, że czytają w ludzkich myślach. Och…

Nasłuchałem się także i o takich sprawach. Jak skończy rok, to się wyciszy, po pierwszej ciecze stanie się usłuchana, jak się trochę zestarzeje to agresja minie. Tekstu o tym, że jak się oszczeni to… nawet nie przytaczam, bo od tego aż zęby mnie bolą…

Niektórzy, zwłaszcza miłośnicy kina familijnego, żyją w błędnym przekonaniu, że pies rodzi się posłuszny i umiejący wnikać do ludzkiej głowy, spełniać kaprysy, zachcianki i jeszcze parzyć poranna kawę…

NIE MASZ CO ROBIĆ Z PIENIĘDZMI?

To kolejny argument rzucany w rozmowach na temat szkolenia psów. Czyli rozumujemy tak – na zakup psa i akcesoria, plus jedzenie i psie zdrowie pieniądze są, ale na wychowanie już nie potrzeba. Owszem, nie każdy musi psa szkolić. Są osoby, które mają „to coś”, rzeczywiście fajnie radzą sobie z ułożeniem psa. Czasem wystarczy książka, filmik z netu, gdzie dobry, sprawdzony (!) trener pokazuje co i jak. Jednak jeśli chcemy więcej – szkolenie to świetny pomysł! Dlaczego? Choćby dlatego, że unikamy błędów, potknięć, jesteśmy prowadzenia za rączkę, a nasze pomyłki są na bieżąco korygowane. Dlaczego jeszcze? Bo uczestnicząc w szkoleniu rozwiązujemy także inne kłopoty, które pojawiają się w trakcie wychowania psa. Nie uczymy się tylko przywoływania psa, chodzenia przy nodze czy warowania. Uczymy się (i czworonoga) o wiele, wiele, wiele więcej. Na dobrym szkoleniu trener ma indywidualne podejście do swoich kursantów! Działa tak, by zgrać Pana i Psa. Stworzyć zespół!

PSIE PRZEDSZKOLE

My, z Bezą, zaczynałyśmy od psiego przedszkola właśnie. Oczywiście swoje oberwałam od postronnych, 🙂 choć miałam to w nosie. Nasłuchałam się drwiących stękań i ubolewań nad moją naiwnością? głupotą? Tymczasem to była jedna z lepszych decyzji! Przedszkole dało mi wielką siłę. Pomogło poznać Bezę lepiej, rozszyfrować, odważyć się by spuszczać ją na lince, by rozsądnie eksperymentować, dawać jej kontrolowany luz jednocześnie wiedząc jak zadbać o jej bezpieczeństwo. Przychodziłam z córką, która także uczyła się obsługi naszego nowego domownika. Pokazano nam jak bez konfrontacji i zbędnej przemocy uzyskać to, co chcemy. Beza zyskała poczucie bezpieczeństwa. Odnalazła swoje miejsce w naszej rodzinie. To było dla nas wszystkich bezcenne doświadczenie! Warte rezygnacji z nowych butów, kilku wypadów na kawę/piwo/pizzę lub perfum… No, skoro już musimy wszystko przeliczać. Coś, za coś!

Szkolenie pomaga nawiązać głębsze porozumienie ze swoim psim przyjacielem!

IM DALEJ W LAS…

Szkolenie jest uzależniające, bo pierwsze efekty widoczne są dość szybko i bardzo cieszą. No i są dość spektakularne, jeśli ćwiczy się każdego dnia. Wkręcona po psim przedszkolu planowałam PT1, a potem PT2. Życie napisało jednak dla mnie inny scenariusz. Z przyczyn osobistych poprzestałyśmy na kursie PT1. Ale kto wie, kto wie… Może jeszcze powrócimy do treningów, egzaminów i zdobywania dalszych umiejętności.

RESUME

Teraz wiem, że dziś nikt nie wyrzuciłby mnie ze szkolenia nawet gdybym miała agresywnego psa. Z całą pewnością znalazłabym pomoc. Dziś jest sporo szkół i dużo trenerów. Szkolenie, na szczęście, stało się bardziej dostępne i popularne! My szkoliłyśmy się w ALPHA – szkolenie psów u Alana Sadlika. Na moich oczach pomagał układać stworzenia, które nie pałały miłością do innych psów, które były wystraszone lub wściekłe na świat. Widziałam, że można, że się da, że to wcale nie takie trudne kiedy się chce, słucha i ćwiczy (BO SZKOLIMY SIĘ TAKŻE, jak nie głównie:), MY LUDZIE). Obok siebie trenowały psy duże, malutkie, rasowe i wielorasowe i tak samo różni właściciele. Niscy, wysocy, o piskliwych głosikach i tubalnych:-). I każdy z nas dostał klucz do swojego psa… I chyba o to właśnie chodzi!

PIES w MIESZKANIU? ZAPOMNIJ?!

Czy istnieje pies idealny dla dziecka?

Photo by Jamie Street on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.