Żeby nie było. Lubię mężczyzn i cenię. Bardzo! Znam wielu fantastycznych facetów. Z poczuciem humoru, pasją, zasadami.  Odpowiedzialnych, silnych i nieugiętych. Czasem czułych, troskliwych. Są oparciem. Coraz częściej jednak zadaję sobie pytanie dlaczego aż tylu mężczyzn to MASOCHIŚCI…

Panowie się BARDZO POŚWIECAJĄ dla nas KOBIET! CIERPIĄ KATUSZE i chyba im to w smak?! Tak przynajmniej wynika z tego co mówią…

MASOCHIZM «znajdowanie przyjemności w zadawaniu sobie cierpień lub w poddawaniu się im» Źródło; Słownik języka polskiego PWN

 

Strasznie na nas narzekają. Te protesty dochodzą mnie z każdej strony. Słyszę o paskudnych babach – na ulicy, w autobusie, czasem od znajomych. Czasem w formie żartu, czasem skargi, albo wołania o pomoc. W sieci krążą setki niewybrednych żartów o kobietach. Dlaczego? Bo zdaniem części panów – jesteśmy zbyt wymagające, stale czegoś chcemy, bez przerwy narzekamy, czepiamy się niczym nietoperz, nie umiemy odpoczywać, stawiamy zbyt wysoko porzeczkę zarówno im jak i sobie, jesteśmy nadopiekuńcze lub nadmiernie skupione na karierze, chcemy więcej i więcej lub lecimy TYLKO na kasę. No i te hormony, okresy, wybuchy wściekłości, albo szum uległości, bezradności i zagubienia. Co jeszcze? Stale gadamy, albo za często milczymy! Mówimy NIE myśląc TAK i generalnie nie wiadomo o co nam chodzi. A jednak nadal z nami są…

Czy mamy coś na swoją obronę? A musimy się bronić?!

Media faszerują wszystkich iluzją! Obrazem kobiety, która nie istnieje i nie zaistnieje nigdy, bo jest wytworem wyobraźni. Plastikową lalką z nogami do szyi, zawsze serdecznym uśmiechem, oczami pełnymi podziwu i zachwytu, wiecznie gotową, ze sterczącymi, mimo upływu czasu, piersiami, gładką skórą, smukłą kibicią. Na dodatek bez żeber, z doczepionymi włosami, nieskazitelną cerą, wiecznie wydętymi z rozkoszy ustami. Sorry, tak to nie działa… Jesteśmy prawdziwe. Mamy swoje własne wady i zalety! Mówimy, a nawet mamy własne zdanie i potrzeby! Z całą pewnością nie jesteśmy nieskazitelne i pozbawione wad. Nie jesteśmy MDŁE!

Ale można i tak…

Kilka lat temu telewizja i prasa donosiły o ślubie 55-letniego Brytyjczyka z lalką rozmiarów kobiety. Twierdził, że zrobił to dlatego, że plastikowa ukochana nie marudzi, jest posągowo piękna i nigdy się nie zestarzeje (i to był jego DRUGI! ślub z laką!).

Pod koniec ubiegłego roku  35-letni Japończyk poślubił… hologram! Wyznał, że do ożenku z wirtualną piosenkarka skłoniły go problemy w relacjach z kobietami. Swojej wybrance kupił nawet pierścionek zaręczynowy. W nocy śpi z lalką imitującą żonę. I jest szczęśliwy.

Ci pozostali wolą Zołzy?

Poradniki sugerują, że mężczyźni wolą kobiety z którymi mają pod górkę, które są inspirujące, wyzwolone, silne i pewne siebie. Ja myślę, że trudno aż tak uogólniać. Wydaje mi się, że mężczyźni, jeśli wiedzą czego chcą, to już dobrze. To samo zresztą dotyczy nas, kobiet. Jeśli znamy swoje potrzeby, akceptujemy siebie same – łatwiej dogadać się z facetami!

ANSE KABANSE…

Zastanawiam się jednak skąd wzięły się aż takie animozje, niechęć, brak akceptacji dla odmienności?! Mam wrażenie, że w ciągu ostatnich lat straszliwie pogłębiła się granica między światem męskim i kobiecym. Te światy się wymieszały, skołtuniły i poprzeplatały. I bardzo trudno o porozumienie.

„Kobieta jest jak herbata w torebce: z jej mocy można zdać sobie sprawę tylko w gorącej wodzie.” Nancy Reagan

 

GDZIE DIABEŁ NIE MOŻE…

Kobiety mocniej stanęły na nogach, są silniejsze, bardziej ufają sobie i szukają tego, co sprawia im przyjemność. Coraz bardziej czują, że mają do tego prawo! Są bardziej wymagające, samodzielne i samowystarczalne. Decydują o tym, co im się podoba, a co nie. Potrafią być same z wyboru, a STARE PANNY właściwie zniknęły wyparte przez świadome swoich potrzeb singielki. W pracy jesteśmy groźnymi rywalkami. Poza wiedzą, wykształceniem mamy jeszcze intuicję i wyczucie ludzi… Stajemy w szranki, bierzemy na klatę, patrzymy prosto w oczy! Pilotujemy samoloty, włazimy na szczyty górskie, podnosimy sztangi… i poprzeczkę.  Mężczyźni zaczynaj się nas bać? Obawiają się detronizacji? Zagrażamy im? Naprawdę?

 

„Prawdziwy mężczyzna to jest ten, kto przede wszystkim nie wie, że jest prawdziwym mężczyzną i który nie boi się tego, że nim nie jest.” Jerzy Bralczyk

 

CHŁOPAKI NIE PŁACZĄ…

Na (swoje?!) szczęście zaczęli płakać – przy okazji łagodniejąc na potęgę. Przejęli część obowiązków, kiedyś uznawanych za typowo kobiece i często dobrze sobie z nimi radzą – piorą, prasują, gotują, wychowują dzieci. Zdarza im się mniej zarabiać, zawieszać karierę na kołek, by zająć się domem. Są bardziej czuli, opiekuńczy. To jedna strona medalu. Z drugiej strony, mam wrażenie, że przeżywamy nagłe zatrzęsienie, zalew Piotrusiów Panów. Hedonistów, którzy nie chcą wcale dorosnąć. Chcą być, mieć, kolekcjonować. Uroczych, rozkosznych, zabawnych, interesujących, zwariowanych trzydziesto, czterdziestoletnich chłopców, którzy nie zamierzają życia traktować ani odrobine na serio… Są oczywiście jeszcze również tacy, którzy nie płyną z duchem czasu. Zastygli w niegdysiejszym wzorcu „męskości”. Nadal walczą, biją się, bronią, bywają oschli i zadziorni, demonstrują swoją siłę i wolę walki. Jeszcze nadal mamy wybór (uf!).

NIE CHCEMY BYĆ MAMUŚKAMI?!

Szukamy partnerów (a przynajmniej nasza większość), nie maminsynków, którym w głowie jedynie zabawa, przyjemności i luzik-arbuzik. Mimo niejaskrawego podziału obowiązków coś przecież można jednak podzielić, rozdysponować, poukładać. Przy odrobinie dobrej woli – da się! Przecież nasze marudzenie, utyskiwanie, zniechęcenie nie biorą się z niczego! Może mamy trochę dość słuchania, że stale jesteśmy nie takie… A oni?

I W TYM CAŁY JEST AMBARAS…

Czasy się zmieniają, a wraz nimi zmieniamy się my -KOBIETY i MĘŻCZYŹNI i relacje między nami. My, kobiety, chciałybyśmy być wreszcie sobą. Móc wreszcie o sobie decydować, stanowić. Móc robić, to, co sprawia nam przyjemność, a nie stale to, co wypadałoby. Chciałybyśmy rozwinąć skrzydła, być wolne i rozkosznie zadowolone z życia. Czy to aż taka wielka przewina?! Przecież (wierze w to!) nie chcemy przy okazji nikogo krzywdzić, kastrować, unieszczęśliwiać i udupić. Może zamiast nas oczerniać, stawiać się w roli ofiary warto coś ustalić, porozmawiać? Może można negocjować? Mamy dużo do zaoferowania! To, że jesteśmy silniejsze nie oznacza, że jesteśmy złe. Różnimy się. NASZE MÓZGI SIĘ RÓŻNIĄ! Panowie patrzą na nas inaczej, niż my na nich! MOŻE RZECZYWIŚCIE CHCEMY OD SIEBIE ZA DUŻO? A może nie?

 

Mężczyźni są MASOCHISTAMI? No skoro cierpią, narzekają ale nie chcą niczego zmienić? A my? Jesteśmy jędzami na miotłach? Czupiradłami? Księżniczkami? Dyktatorami w kieckach? Nie, no nie…! Chrzanię taki układ! Nie rozumiem go i nie akceptuję! Może warto wreszcie przerwać tę lawinę oskarżeń, pomówień, UOGÓLNIEŃ i coś zrobić? Dogadać się! Posłuchać! Zacząć mówić. Lub skończyć. Na chwile choćby. Wziąć głęboki oddech i spróbować zrozumieć…

 

I tym z Marsa, i tym z Wenus życzę powodzenia. Bardzo się nam wszystkim przyda! A do Panów mam prośbę, żeby przestali cierpieć, a zaczęli mówić i spróbowali się dogadać. My, kobiety potrafimy słuchać. Nawet jeśli nie, nic nie stoi na przeszkodzie żeby się nauczyć. Związek może być naprawdę źródłem PRZYJEMNOŚCI, a nie CIERPIENIA!

Co NAPRAWDĘ kręci mężczyzn?!

Photo by Marisa Howenstine on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.