Niezbyt często śledzę wpisy pod artykułami, komentarze pod postami. Nie za często oglądam telewizję i to mój świadomy wybór. Robię to z pełną premedytacją. Czasem jednak zdarza mi się i wtedy, zwyczajnie, jest mi źle.
Jakże lubimy sobie czasem dowalić nawzajem i w jaki wyszukany sposób na dodatek… Że ktoś głupi, krzywy, blady, garbaty, brzydki. Że ma nierówno pod kopułą, jest debilem, ślamazarą, idiotą. Że z taką twarzą to do radia, a nie do telewizji, z taką posturą to lepiej skończyć jeść, nim się zaczęło. I to mówią politycy, aktorzy, osoby powszechnie poważane, autorytety,,, I to mówimy MY – ósme cudy świata, mistrzowie intelektu, erudyci, osoby głęboko tolerancyjne, postępowe, z otwartą głową i… przyłbicą. My, najpiękniejsze, najzgrabniejsze i najzdolniejsze jednostki we wszechświecie. Fotogeniczne, bystre, hiper taktowne i niezwykle kulturalne. Uosobienie cnót wszelakich. Czy nie?!
Nie, nie chce Cię obrazić, bo i mnie zdarza się zaliczyć wtopę. Nie zamierzam nikogo dotknąć. Nie po to ten tekst. Chcę się z Tobą podzielić moimi przykrymi spostrzeżeniami. Świadomi -możemy spróbować, choćby odrobinę, skorygować swoje zachowanie. Drobna korekta wystarczy żeby świat stał się znacznie bardziej przyjazny!
JAKIM PRAWEM I DLACZEGO
Mnie też czasem włącza się gen zrzędliwości. Jak mi ktoś zajedzie samochodem i jeszcze na mnie wyklina zdarza mi się pomyśleć o tym kimś mocno niecenzuralnie. Póki co -nie umiem wyzbyć się irytacji kiedy jestem w jakimś miejscu publicznym, a ktoś inny całkiem nie szanuje uczuć i potrzeb tych pozostałych i na przykład rozmawia krzącząc przez telefon w trybie głośnomówiącym, albo pali papierosy mimo zakazu -uwędzając skutecznie innych. Drażnią mnie niektóre gadające głowy, stróże moralności, mistrzowie tolerancji…
Jakie jednak mamy prawo żeby ocenić kogoś po jednej wypowiedzi, stroju, minie, zdaniu wyrwanym z kontekstu, po jednym ZDJĘCIU? JAKIE? Bo co, tak naprawdę, wiemy o nim poza pozorami, pierwszym wrażeniu? Co wiemy o życiu tej persony, drodze, która przebyła, troskach, smutkach i dramatach. Jakim prawem to robimy?
NAJBARDZIEJ DRAŻNIĄ WŁASNE WADY… U KOGOŚ
Mamy (oczywiście nie wszyscy, jedynie znaczną większość) ogromną łatwość oceniania innych. Brutalnego, przykrego i bezceremonialnego. Przychodzi łatwo. Co w tym trudnego wyśmiać kogoś, poniżyć, ośmieszyć, a już zwłaszcza w sieci, kiedy ten ktoś nawet nie może się obronić? Kiedy, teoretycznie!, jesteśmy anonimowi.
Podobno najbardziej drażnią u innych własne słabości. Czy zatem kiedy ulżymy sobie do bólu wyklinając kogoś, przezywając, ośmieszając i przypisując mu nie wiadomo jakie intencje – czujemy się lepsi? Wypadamy na jego tle znacznie atrakcyjniej. Nasze wady się kurczą? Niedostatki zanikają? Jasny gwint, to jednak tak nie działa… Nie do końca…
INTERNET OTWORZYŁ USTA WSZYSTKIM
Najbardziej jednak męczy wyśmiewanie wad innych, wytykanie niedostatków urody -czyli czegoś, na co inni nie maja wpływu – choćby się pokroili. Ktoś ma twarz taką, a nie inną, krótkie nogi, wiotką skórę. Co ten ktoś miałby zrobić? Ubrać się w worek pokutny, ukryć twarz pod maską? Zapaść się pod ziemię żeby nam nie sprawiać swoim widokiem przykrości?
Zresztą nawet PO CO miałby to zrobić? DLACZEGO? Z JAKIEGO POWODU? Dla naszej przyjemności? Przecież wtedy znalazłoby się znowu coś, do czego można by się było doczepić? Choćby to, że nie ma charakteru i jest podatny na wpływy…
TA CHOLERNA „TOLERANCJA”
Stale słyszę o TOLERANCJI, ale nigdzie jej nie widzę. Osoby, które grzmią na okrągło o tym jak to trzeba być postępowym, mieć otwartą głowę i tolerować to, czy tamto -same są pioruńsko nietolerancyjne w innych aspektach? Tak to ma działać? A może tolerancja powinna być jednak bardziej wszechstronna?
Odnoszę wrażenie, ze zapanowało powszechne przyzwolenie na tolerancje wybiórczą?!
Tolerować można to, co nam wygodne, resztę należy obśmiać, zohydzić, opluć?! DLACZEGO? Bo ktoś ma inne przekonania? Inaczej postrzega świat? Inaczej wygląda? Coś innego ma dla niego pierwszoplanowe znaczenie, coś innego go uszczęśliwia? No nie…
WESZŁO CI JUŻ TO W KREW?
Osądzamy i dobudowujemy ideologię. Przecież oceniamy zwykle ludzi, których nawet nie znamy, albo znamy słabo. Historia, którą tworzymy jest nieprawdziwa, wyssana z naszego dużego palca. Jest naszym własnym scenariuszem nie popartym faktami. A jednak to robimy? Co nam to daje?
LUBISZ BYĆ OCENIANY, OBGADANY, OBSMAROWANY?
Jak się czujesz wiedząc, że przy takim przyzwoleniu i TOLERANCJI dla TAKICH zachowań TY również, z całą pewnością, jesteś ich ofiarą? Ktoś, może sąsiad zza ściany, szef, albo jakiś anonimus, którego mijasz na ulicy -również anonimowo wylewają na Ciebie wiadro pomyj? Fajnie Ci z tym?
A MOŻE TAK SPRÓBOWAĆ BYĆ ŻYCZLIWSZYM, PRZYJAŹNIEJSZYM, ŁAGODNIEJSZYM?
Mając świadomość ile zamętu wprowadzamy plując jadem – może warto się zastanowić. Może nie tędy droga. Może lepiej zauważać fajne rzeczy, chwalić to, co dobre i pochwał godne, a to co nie w naszym guście -zostawić w spokoju. Bez komentarza? W końcu co nam szkodzi?? Czy coś tracimy? W moim odczuciu tylko zyskujemy. Słońce w duszy, lepszy nastrój, spokojną głowę. Postuluję zacząć od siebie. Spróbujmy pobawić się w czasowe choćby przemilczanie, kulturalne niekomentowanie, taktowne pomijanie milczeniem…
I pamiętajmy, osądzając kogoś wystawiamy świadectwo sobie!