To był cudowny wieczór, który bardzo zbliżył mnie z Magdą. Czułem teraz, że jesteśmy sobie tak bliscy. To samo nas bawiło, to samo złościło. Patrzyliśmy w tą samą stronę. I żadne z nas nie oczekiwało od tego drugiego wyłączności. Żadne z nas nie chciało tej drugiej osoby spętać, ubezwłasnowolnić, wsadzić do klatki…
Dawno nie czułem się tak fantastycznie. Trawa była bardziej zielona, słońce świeciło jaśniej. Trzymałem za rękę dziewczynę, która dawała nie oczekując nic w zamian. Dawała swój czas, uśmiech, swobodę. Dawała nadzieje i cały pakiet radości życia. I beztroski, pomimo mnóstwa problemów w których tkwiła po uszy.
Znowu siedzieliśmy obok siebie. Znowu patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Znowu była chemia. I iskry. Absztyfikant Magdy lekko zdębiał, ale wziął na klatę to upokorzenie i się usunął w cień. Nie byłem pewien czy na długo, ale dziś z całą pewnością. I to mi chwilowo wystarczyło. Nie zamierzałem martwić się na zapas, ani projektować odległej przyszłości.
Po zajęciach odprowadziłem Magdę do domu na pożegnanie dając jej całusa. Magda wspięła się na palcach i dała mi kolejnego całusa, jeszcze jednego i klika następnych. Pogładziłem ja po plecach, dotknąłem swoim nosem jej małego noska. Potem sobie przypomniałem, ze dziś przecież i praca, i trening, a wieczorem jeszcze fura nauki. Wybór był trudny, ale oczywisty. Przytuliłem Magdę mocno i powiedziałem, ze muszę lecieć. Była trochę rozczarowana, ale nic nie powiedziała. Uśmiechnęła się tylko delikatnie i machnęła mi ręka, żebym już sobie szedł, że mnie nie zatrzymuje. To był właśnie ten gest. Ten moment. Ta jedna, krótka chwila. Poczułem, że Magda ma klucz do mojego serca…
Sporo zarobiłem, napiwki były sute, ale wszystko się nieco przeciągnęło tak, że spóźniłem się na trening. Trener był zirytowany. Rysiek też. Trudno było mi stwierdzić który z nich bardziej! Jedne miał powód, bo spóźnianie się na treningi od zawsze było źle widziane. Drugi, powodów nie miał. Przynajmniej teoretycznie. Praktycznie, dobrze wiedziałem o co ma do mnie żal i pretensję. Nie rozumiałem tylko dlaczego aż tak bardzo się w to wszystko zaangażował.
Zebrałam wciry, dostałem wycisk i na ostatnich nogach wyczołgałem się z sali. W szatni nieco zaczepnie i mało uprzejmie zapytałem Ryśka co do mnie ma i czemu tak nagle przejął się losem Julki. Przecież to ona mnie rzuciła. O co chodzi? Ja się nie wtrącam w jego układy z Zuzą, a gdyby ją porzucił to byłaby wyłącznie jego decyzja i nie usłyszałby ode mnie ani słowa.
Ryszard się wkurzył. Trzepnął ręcznikiem o ziemie i podszedł do mnie z miną jakiej nigdy wcześniej nie widziałem. Zastanawiałem się czy zdejmować ochraniacze, bo zapowiadało się na walkę poza ringiem. Stanął nade mną i wysyczał, że jest wściekły. Jest pioruńsko wściekły, bo widzi jak bawię się Julią i jak ona strasznie to przeżywa. Nie je, opuszcza zajęcia i ma coś na kształt deprechy. Zuza przesiaduje u niej wieczorami, bo się o nią bardzo martwi. I że on też jest zły na to wszystko, a moje zachowanie jest nieodpowiedzialne, gówniarskie i niehonorowe. I że ta medycyna mi rzuciła się na głowę. Czuje się lepszy od innych, a nie mam najmniejszych powodów.
Powiedziałem Ryśkowi, że to co mówi to są jego przekonania, a nie rzeczywistość. Że nie wie jak było między mną, a Julią, więc nie powinien wyciągać wniosków słuchając jedynie opowieści jednej ze stron. Zapowiedziałem mu, ze opowieści drugiej strony nie usłyszy. I że może rzeczywiście jestem dupkiem, ale jak się z kimś przyjaźnię to ten ktoś może na mnie liczyć, a nie obrażam się i strzelam focha jak jakiś patałach.
Ta wymiana uprzejmości trwała jeszcze dłuższą chwilę, uścisnęliśmy sobie dłoń i każdy poszedł w swoją stronę. Rysiek chyba coś zrozumiał, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Babcia przywitała mnie serdecznie. Na patelni smażył się omlet. Nie byłem głodny, ale zjadłem go z apetytem żeby nie zrobić jej przykrości. Zapytała jak minął dzień. Powiedziałem, że szybko, zmyłem naczynia i poszedłem do siebie do pokoju uczyć się. Babcia zapukała po chwili. Włożyła głowę między drzwi i framugę i z szelmowskim uśmiechem zapytała mnie czy już wiem co czuję do Magdy…