Mówią – dobro wraca, trzeba pomagać, warto patrzeć dalej niż czubek własnego nosa. Mówią. A nam stale brak czasu, chęci, albo dobrej woli. Zasłaniamy się pośpiechem, zamyśleniem, słabym wzrokiem, kiepskim słuchem, wreszcie, jakże często, ekranem telefonu… A tak niewiele trzeba, żeby świat był przyjaźniejszy. Wystarczy drobny gest. Jeden, drobny gest…
„Najlepsza część życia ludzkiego, to małe, bezimienne i zapomniane akty dobroci i miłości” William Wordsworth
Co skłoniło mnie do napisania tego tekstu? Mała rzecz, która sprawiła, że dziś rano moje serce zaczęło mocniej bić! Mała, drobna, a jaka OGROMNA jednocześnie.
Na jednej z okolicznych ławek, od wielu miesięcy koczuje człowiek. Mężczyzna z brodą, na oko koło 50tki. Często czyta książki, wpatruje się w telefon -pewnie znowu czyta. Swój dobytek mieści w plecaku i kilku plastikowych torbach. Upycha tam karimatę i inne skarby. Bliska mi osoba już dawno temu dawała temu człowiekowi coś do jedzenia, a ja podejrzewałam, że takich ludzi dobrej woli jest więcej. Ale co innego podejrzewać, a co innego zobaczyć. Dziś, wracając rano z bułkami na drugie śniadanie, ujrzałam taki oto obrazek – ów bezdomny śpiący jeszcze, owinięty w śpiwór, obok w siatkach jego cały dobytek. Nagle zza rogu wyłonił się mężczyzna w garniturze. Wyjął kanapkę zawinięta w folię aluminiową i włożył bezdomnemu do jednej z siatek. Kropka. To koniec tej historii. Nic wielkiego, powiecie. Ot, zwykły gest…
Zatrzymać obojętność
Stać Cię na taki gest? Stać Cię żeby pomóc komuś, kto potrzebuje, pochylić się nad kimś, kto upadł? W necie krążą filmiki o tym jak mało chętnie pomagamy ludziom, którzy nie są ubrani elegancko. Tych wymuskanych dźwigamy z ziemi chętnie, gorzej jak ktoś lubi styl grunge…
Na ulicy w samym środku miasta, zaraz przy ruchliwej ulicy leży człowiek. Mija go gęstniejący tłum. Część ludzi nie widzi, część nie chce zobaczyć. Odwracają głowę, przyśpieszają kroku -Pewnie pijany, naćpany, pewnie śmierdzi, a może zwymiotował, zrobił siku? Ech… NIKT NIE REAGUJE. A gdyby to był Twój bliski? Gdyby zasłabł, zemdlał? I gdyby tak leżał sam w tłumie ludzi? A gdyby odszedł, bo nikt nie zareagował? A przecież nie trzeba wiele. Nawet nie musisz z tym człowiekiem rozmawiać. Widzisz, że leży, widzisz, że oddycha/lub nie – dzwonisz po służby ratunkowe, zgłaszasz sprawę idziesz w swoją stronę. Nic wielkiego powiecie. Ot, zwykły gest…
Stop bierności…
Autobus/tramwaj/metro – a w nich tłum. A w tłumie starsza kobieta ledwo trzymająca się na nogach i kobieta w widocznej ciąży. Obie słabsze. Obie narażone, bardziej niż inni, na upadek, kontuzję… I co? I nic. Znaczna część populacji medytuje, ugrzęzła oczami w smartfonach, kontempluje upływający czas. No bo po co się wysilać? Taki tłum. Po co wstać? Dla jakiejś baby? Co mnie ona… A gdyby to była Twoja matka, babka, siostra, żona, przyjaciółka? W końcu kobieta w ciąży wysiada (jeszcze posiedzi po porodzie, prawda?!…) Starszej Pani miejsce ustępuje jakaś inna kobieta jadąca z kilkuletnim dzieckiem. Ma więcej empatii niż reszta. Ale co tam. Nic wielkiego, powiecie. Ot, zwykły gest…
Powstrzymać zobojętnienie
Po ruchliwej, trzypasmowej ulicy biega zdezorientowany duży pies. Kierowcy wyczyniają czary żeby go wyminąć, kilku z nich prawie go potrąca. Kobieta zatrzymuję samochód, włącza awaryjne. Pan z lewej robi to samo, uśmiecha się do niej porozumiewawczo. Babeczka wysiada z auta i usiłuje przeprowadzić psa na drugą stronę jezdni. W tym czasie uruchamiają się klaksony. Część oszalałych kierowców pukając się w głowę rusza trzecim pasem prawie zrównując kobietę i psa z asfaltem. Atmosfera gęstnieje. Za każdym razem kiedy pani sprowadza psa z ulicy on na nią wraca. W końcu ładuje się jej do samochodu na siedzenie pasażera. Ruszają. Klaksony grzmią. I co, i nic. To tylko pies. Nic wielkiego, powiecie. Ot, zwykły gest…
Wyrwać z odrętwienia
Pod sklepem jakiś mężczyzna bije kobietę. Ludzie przyśpieszają kroku. Kobieta przeraźliwie płacze. Łka. Mężczyzna wrzeszczy, okłada ją pięściami i klnie. Nikt nie reaguje, nikt nawet nie wyciąga telefonu żeby zadzwonić na policję, nikt nie widzi. W końcu po co się wychylać, prawda? Nagle zjawia się wysoki mężczyzna. Podchodzi do szarpiącej się pary. Pyta kobietę czy potrzebuje pomocy. Kobieta pomocy nie potrzebuje. Boi się, że w domu partner obije ją mocniej, więc sprawa się kończy. Mężczyzna zwraca uwagę facetowi, który jeszcze przed chwilą kobietę okładał, że następnym razem będzie miał z nim do czynienia. Odchodzi obrzucany przez agresora pogróżkami i inwektywami. Nic wielkiego, powiecie. Ot, zwykły gest…
Zaangażować się
W parku spaceruje dziecko. Smutne, widać, że płakało. Ma na oko osiem, może dziewięć lat. I znowu to samo. Cholerna samotność w tłumie. A może strach żeby nie być posadzonym o pedofilię? Dziecko wyraźnie jest zdenerwowane. W końcu podchodzi do niego jakaś starsza Pani i pyta czy coś się stało, czy nie potrzebuje pomocy. Tak, cholernie potrzebuje. Zgubiło telefon i nie ma jak skontaktować się z najbliższymi. Pani pożycza mu swój telefon. Dziecko dzwoni. Razem czekają na przybycie rodziców. Nic wielkiego, powiecie. Ot, zwykły gest…
Przykłady można mnożyć. Takie sytuacje dzieją się na naszych oczach każdego dnia. Każdego dnia mamy szansę spróbować zdać test z własnego człowieczeństwa…
Tumiwisizm? Nie, dziękuję!
Nie, nie pomożesz wszystkim, nie zbawisz, ani nie uratujesz świata, ale każda cegiełka jest fragmentem muru. Masz wpływ na świat. Duży wpływ! Znacznie większy niż Ci się wydaje. Masz wpływ na rzeczywistość, nawet jeśli zrobisz tylko trochę i tylko czasem, albo we właściwym momencie. A jeśli Ci trudno pomyśl, że jutro taka sytuacja może spotkać Ciebie, albo bliskie Ci osoby. Czy chciałbyś żeby wtedy znalazł się ktoś życzliwy, pomocny, troskliwy. Wtedy kiedy będziesz tak bezradny, słaby lub bezwolny? Czy wolisz, żeby wszyscy mieli wszystko w nosie myśląc tylko o sobie? I o tym żeby nie wyjść ze strefy własnego komfortu, nie ubrudzić sobie przypadkiem rąk…
Pamiętaj, dobro wraca! Warto pomagać. To nic wielkiego! Taki mały, zwykły gest! Zrób go kiedy los zechce Cię przetestować! Miej serce. Bądź człowiekiem!
Photo by Nick Fewings on Unsplash