Z roku na rok rozwodów coraz więcej. Coraz częściej dochodzimy do wniosku, że razem nam nie po drodze i podejmujemy decyzję o rozstaniu. Młodzi, coraz rzadziej decydują się na zawarcie związku małżeńskiego, a starsi odważniej i chętniej niż kiedykolwiek wcześniej rozpoczynają samotny rejs przez życie. Coraz trudniej wytrwać w związku.
Kiedyś było inaczej – ludzie nie rozstawali się tak często. Dlaczego? My, kobiety, byłyśmy znacznie bardziej zależne od mężczyzn. To oni częściej kończyli studia, mieli prawo jazdy, wyłączny dostęp do wysokich stanowisk i dużych pieniędzy. A my? Miałyśmy być pozbawione większych aspiracji. Nasze myśli miały zaprzątać jedynie sprawy związane z domem i rodziną. Czasy się jednak zmieniły, a wraz z nimi sytuacja kobiet i świat związków…
Dlaczego tak trudno wytrwać w związku?
Kiedyś się naprawiało, dziś się wyrzuca do kosza. Coś nie tak, więc rozstajemy się i już. Niegdyś kobiety zagryzały zęby, zwierzały się przyjaciółkom, płakały w poduszkę i trwały, z braku wyboru lub poczucia przyzwoitości, u boku męża, który korzystał z życia na wszelkie sposoby, poniżał, upokarzał, mieszał z błotem, zabierał całą wolność i poczucie szczęścia. A kobiety? Nie miały wyjścia, było im wstyd, albo nie widziały innego rozwiązania, albo nie wyobrażałyby że mogą rozstać się z partnerem, bo tak je wychowano. Bo taka była presja środowiska.
Oczywiście były również świetne małżeństwa (i zdarzają się nadal), ale dziś nie o nich.
Dlaczego się rozstajemy?
- nie jesteśmy już zależne od mężczyzn
- nie martwimy się tak jak niegdyś, o to CO POWIEDZĄ LUDZIE
- chcemy żyć pełną piersią, na własnych zasadach
- pragniemy prawdziwej miłości
- szukamy namiętności
- nie godzimy się na agresję, zaborczość, upokorzenie
- nie chcemy się całe życie poświęcać
- nie zamykamy oczu dowiadując się, że jest TA trzecia
Rozstania, ach te rozstania…
Utrzymanie związku, a tym bardziej przyjaźń wewnętrzna są coraz trudniejsze. Stawiamy sobie wysokie wymagania i oczekujemy, że partner nie pozostanie w tyle. Jesteśmy ambitne, pracowite i silne (choćby nie wiem ile nas to kosztowało). Przywdziewamy maski żeby przetrwać w brutalnym świecie. Przestałyśmy oczekiwać, że ktoś będzie nosił nas na rękach, fundował zbytki i prowadził przez życie za rączkę. Walczymy i pragniemy mieć u boku partnera, a nie władcę bądź podwładnego.
Seks także przestał być tematem tabu, a może nawet stał się już nieco przegadany, odarty z tajemnicy, powszechny? Tak, czy siak myślę, że mówienie o nim sprawia nam coraz mniejsze problemy. Kobiety, tak jak i mężczyźni, mają swoje doświadczenia, oczekiwania i nie są już cierpiętnicami, które z godnością i bez szemrania wypełniają obowiązki żony/partnerki. Mamy tu coś do powiedzenia. I mówimy, a nie wszystkim panom nasze wynurzenia są w smak. A my? Chcemy z intymności czerpać. Pełnymi garściami. Pragniemy namiętności, a czasami wyłącznie zrozumienia, kiedy po ciężkim dniu padamy na twarz.
Coraz częściej żyjemy w związkach nie przypieczętowanych przysięgami, obietnicami, podpisami. Bez świadków ale za to ze wspólnym kredytem i bezustannym zmęczeniem. Z presją, pośpiechem, zmęczeniem i permanentnym niewyspaniem. Małżeństwo kojarzy się raczej z szeregiem zobowiązań, powinności i procedur. Przestało być powodem do dumy czy też koniecznością, bez której ludzie zwyczajnie nie mogą być razem. Według badań GUS-u ponad polowa dwudziestolatków stwierdza, że nigdy nie weźmie ślubu. Bo i po co?!
Dlaczego się rozwodzimy?
Dlaczego tak trudno wytrwać w związku? Dlaczego rozwodzimy się tak często? Moim zdaniem wszyscy (obie płcie) się pogubiliśmy, zatraciliśmy poczucie odpowiedzialności, ale z drugiej strony daliśmy sobie prawo skończyć coś, co jest dla nas toksyczne. Może dlatego, że podział na kobiece i męskie bardzo się zatarł i zamazał, a my za mało rozmawiamy o tym czego oczekujemy od życia? Może dlatego, że z racji różnych płci bardzo się różnimy, a nikt nas nigdy nie nauczył jak można się „pięknie różnić”? Może również z tej przyczyny, że stale gonimy za czymś wyjątkowym przegapiając, to co piękne choć przykurzone. Może i dlatego, że bycie singlem to nie ujma, a życie na kocią łapę stało się powszechnie akceptowane. A może również dlatego, że nie umiemy zaakceptować burej codzienności, a brakuje nam umiejętności i chęci, by ją sobie pokolorować…
Chcesz poznać sygnały alarmowe w związkach? Nie wiesz co powinno cię zaniepokoić?
MĘŻCZYZNO miej się na baczności (czyli – UWAGA, czasem gryzę)!
2 komentarze
Hej, mysle ze ludziom sie zdaje, ze jak juz sie zakochalimimjest dobrze to zawsze tak bedIe. Zwiazek to ciezka oraca i kompromisy, a nie sama rozkosz.
Zofia, w pełni się z Tobą zgadzam. Związek to praca i inwestycja :-). Warto dobrze ulokować uczucia, ale z tym bywa różnie. Ściskam cieplutko,
Ka