Warszawa, miasto spełnionych marzeń, wielkich nadziei, setek szans i obłędnych przegranych. Pulsujące serce Polski. Miejsce, gdzie się biegnie, pędzi, goni czas. Rozpędzona i rozgrzana do czerwoności aglomeracja w której żyje ponad 2 miliony mieszkańców. I nagle -trach. Jakby ktoś zaciągnął hamulec ręczny przy pełnej prędkości. Z dnia na dzień, z chwili na chwilę, to tętniące życiem miasto nagle się zatrzymało. Niespodziewanie. Wbrew przypuszczeniom. Straciło rozpęd i popadło w dygot. Odrętwienie.
JEGO IMIĘ KORONAWIRUS
Nigdy nie przypuszczałam, że to możliwe. Waleczna, pełna wigoru stolica zamarła, struchlała, opustoszała. Nie, nikt nie był na to przygotowany. Każdy karmił się nadzieją, że do nas nie dotrze, że nas nie złamie -koronawirus. Niektórzy przekonywali, że w Polsce będzie spokój, inni delikatnie przygotowywali na to, co nieuniknione. Łudziliśmy się…
Kiedy gruchnęła informacja, że zamykane są szkoły ruszyliśmy na zakupy. My, czyli znaczna część mieszkańców Warszawy. Spotkaliśmy się na bazarach, w hipermarketach, sklepach osiedlowych. Ludzie robili zapasy. Kupowali mąki, cukry, kluski, pomidory w puszce i papier. Wyszarpywali ostatnie mydła przeciwbakteryjne i rękawiczki jednorazowe. Polowali na papier. Maseczki ochronne dawno były już poza zasięgiem. Co bardziej przewidujący wykupili je wiele dni wcześniej. Tak, czy siak półki sklepowe pustoszały w zaskakującym tempie, a do kas tworzyły się niebotyczne kolejki. Ludzie kłębili się niczym w mrowisku. Jedni dowcipkowali, inni zrzędzili, a jeszcze inni usiłowali, jakimś cudem, odgrodzić się od napierającego tłumu.
DWA OBOZY
Stolica podzieliła się na dwa obozy. Jedni sporządzali listy, kupowali, stali w kolejkach i planowali, a pozostali przecierali oczy ze zdumienia i głośno wyrażali swoje zaskoczenie. Bo przecież całkiem bez sensu robić zapasy. W Internecie rozgorzały zapasy słowne. Oceniactwo i krytykanctwo zagościło na forach – obie strony wytaczały najcięższe działa oskarżając się wzajemnie, albo o brak wyobraźni, albo o uleganie histerii. Ludzie utknęli w lęku i niepewności…
DYNAMIKA ZMIAN
Znaczna część mieszkańców Warszawy (i pewnie innych miast również) schowała się w domach niczym w schronach, bo pracodawcy zdecydowali się na to, by pracowali zdalnie. Trochę osób wzięła wolne ze względu na dzieci, którymi przecież trzeba się zająć. Studenci spoza Warszawy wrócili do miejscowości rodzinnych, a chwilę później zatrzymano obcokrajowców zamykając możliwość wjazdu do Warszawy i wprowadzono dwutygodniowa kwarantannę dla wszystkich wracających do Polski z zagranicy. W ten sposób ulice warszawskie opustoszały. W autobusach podróżują trzy osoby na krzyż, korków brak, parki, skwerki wyludnione – gdzieniegdzie przeleci ktoś na rowerze, przebiegnie ultramaratończyk, przemkną ludzie z psami. Windami jeździ się pojedynczo, w sklepach rozrzedzenie, a w kolejkach dystans. W powietrzu zaczęła się unosić panika przyprawiona lękiem i starchem o jutro… A może też i rozsądek, zapobiegliwość, troska?!
NOWE WYTYCZNE
Relacje międzyludzkie przeniosły się na inny grunt. Zamiast spotkań towarzyskich życie rozkwitło na łączach telefonicznych i w sieci. Niektórzy nadal usiłują zaklinać rzeczywistość i udawać, że nic się nie dzieje, ale z dnia na dzień jest ich coraz mniej. Starsi (a z całą pewnością znaczna ich część), utknęli w mieszkaniach na dobre. Jeśli tylko mają bliskich dostali wytyczne, by nie ryzykować. Dla nich wirus to ogromne zagrożenie.
SOLIDARNOŚĆ
Jak zwykle w sytuacjach kryzysowych ludzie zaczęli się organizować, by bezinteresownie pomóc osobom najbardziej potrzebującym. Czapki z głów! Powstało mnóstwo grup w których oferuje się nieodpłatnie -robienie zakupów innym, wyprowadzanie psów, naukę języków, pomoc w przedmiotach szkolnych i tysiące innych rzeczy. Nie można zapomnieć także o tych, którzy każdego dnia walczą o nas. Na posterunku pozostają lekarze, pielęgniarki, salowe, pracownicy służb mundurowych – pracują ponad siły starając się gasić pożary, ratując życie kosztem piekielnego zmęczenia, niedospania. Kosztem własnych rodzin… Czapki z głów! Dziękuję i bardzo doceniam! Nie tylko ja. Mieszkańcy Warszawy (i pewnie nie tylko choć o tej pomocy wiem!) usiłują zorganizować dla nich ciepłe posiłki i wymyślają przeróżne inicatywy, by ich nieco wesprzeć!
CO BĘDZIE DALEJ?
Zmiany pogłębiają się właściwie z każdym dniem. Restrykcje sięgają nawet tak drobnych, zdawałoby się rzeczy, jak krojenie wędlin czy serów. Dziś robić już tego nie wolno! Kina są zamknięte, czas działania banków skrócony, część sklepów w galeriach handlowych jest nieczynnych, zamkniętych jest też część salonów kosmetycznych. Wizyty u lekarzy przekładane na tryb telefoniczny, imprezy masowe odwoływane. Nikt nie wie co będzie dalej i czego się spodziewać. Ludzie zastanawiają się czy robić zapasy, jak się zabezpieczyć i co zrobić żeby nie zarazić się koronawirusem. Już teraz widzę jak raptownie odsuwają się od innych mijanych na ulicach.
W CIENIU MAEDIALNYCH INFORMACJI
Sytuacja nie jest wesoła, ale nie poprawia jej bezustanne śledzenie doniesień medialnych. Ciągłe czytanie wiadomości powoduje, że popadamy w panikę, histerię. Czujemy, że niczego nie mamy pod kontrolą, na nic nie mamy wpływu, jesteśmy w pułapce, a świat jest okropny. Coraz częściej czytam wpisy osób, które nie dają już rady psychicznie, sa wycieńczone i skołowane…
ŚWIAT STANĄŁ NA GŁOWIE
Wszystko wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec zmian. Dużo jeszcze przed nami. Co będzie – nikt tego nie wie. Jedyne co możemy zrobić, to słuchać i stosować się do zaleceń, starać się nie popadać w histerię, znajdować sposoby na relaks i pomagać innym dbając o własne bezpieczeństwo.
Dbajcie o siebie!
Photo by Hatice Yardım on Unsplash