To było trochę pokręcone. Mało dojrzałe? Zdawało mi się, że nie wiem czego chcę aż tu nagle – pstryk i już! Postanowiłem, że warto z Julią spróbować coś zbudować. Na nowych fundamentach, nowych zasadach. Serce podpowiadało mi, że tak ma być. I już! Rozum – uciszałem.
Mama Julii przywitała mnie ciepło. Przyznam szczerze, że trochę się obawiałem jej reakcji. W końcu spowodowałem, że jej jedyna, wychuchana córka przez chwilę płakała, cierpiała i straciła chęci do życia. Myślałem, że będzie do mnie uprzedzona i da mi odczuć swoją niechęć, ale nic takiego nie miało miejsca. Chyba widziała, że oboje jesteśmy szczęśliwi. Jakbyśmy odnaleźli się na nowo. Nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku. I rąk.
Julka powiedziała matce, że chce nocować u mnie przez kilka dni i przyjechaliśmy tylko po ubrania i najpotrzebniejsze rzeczy. Mam nie oponowała. Zaproponowała nawet, że może nas podwieźć do Warszawy, ale podziękowaliśmy. Chcieliśmy być sami. Chcieliśmy się sobą nasycić. Od nowa cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Nie mogłem się na nią napatrzeć. Na jej delikatne ruchy, gesty, miny. Zachwycała mnie. Poza tym złagodniała. Stała się taka bardziej kobieca. Jakby wyrosła z nastolatki. Miała łagodny wzrok. I jak na mnie patrzyła…
Julia zawsze była obietnicą przygody i dobrej zabawy. Zwykle śmiała się dużo i brylowała w towarzystwie. Nie można jej było nie zauważyć. Nie dało się przegapić. Skupiała na sobie uwagę nie tylko z powodu urody i seksapilu. Julia zagarniała przestrzeń. Kiedy tańczyła, nie można było od niej oderwać wzroku. Ruszała się jak kot. Zwykle świetnie, ekstrawagancko ubrana. Pewna tego, jakie wrażenie robi na chłopakach.
To nasze rozstanie sprawiło, że zaczęło jej na mnie mocniej zależeć. Czułem to. Miałem teraz bardzo mocną pozycję. Byłem bezsprzecznie numerem jeden w jej sercu. Mówiła otwarcie o tym, że obawiała się tego, że już nigdy nie będziemy razem, że spieprzyła to raz na zawsze. Kiedy zobaczyła mnie na Bulwarach Wiślanych i usłyszała, że idę się z kimś spotkać wysiadły jej nerwy. Nie umiała powstrzymać emocji. Gdyby tylko miała pewność, że jej nie odtrącę najchętniej już wtedy rzuciłaby mi się na szyję i już nigdy nie puściła.
Omijała temat Magdy szerokim łukiem, choć widziałem, że dużo ją to kosztowało. Kiedy wieczorem siedzieliśmy razem, opatuleni kocami, na balkonie zapytała tylko czy kochałem Magdę tak, jak ją. Poczochrałem ją po włosach i zapytałem, po co chce to wiedzieć. Przecież ustalaliśmy, że kończymy ten temat raz na zawsze. Masując swoją stopą moje udo patrzyła jednak wyczekująco. Powiedziałem, że kochałem Magdę całkiem inaczej niż ją, ale to już przeszłość i nie ma co zaprzątać sobie nią głowy. Wyszła z balkonu i wróciła ze świeczkami, winem i dwoma kieliszkami, które wzięła z domu – cała Julka. Atmosfera ponad wszystko…
Sączyliśmy wino, nastawiłem jakąś klimatyczną, cicho szemrzącą muzykę. Siedzieliśmy tak do rana rozmawiając o wszystkim i o niczym. Kiedy świtało poszliśmy do łóżka. Pierwszy raz w życiu poczułem jak to jest kiedy kocha się kogoś naprawdę. Smakowałem ją, tuliłem, wąchałem. Była nieziemska. Może musiałem ją stracić, by coś zyskać. By zrozumieć, że warto o tę miłość walczyć ze wszelkich sił.
Przypomniałem sobie rozmowę z ojcem. O tym jak poznał moją matkę. Był jej wierny od tylu lat i nie wyglądał na uciemiężonego, bo ją kochał. Chciał z nią być. Dzielić się szczęściem, sukcesami, troskami, smutkiem. Nauczył się rozmawiać z nią, nauczył się chodzić na kompromisy. Z czegoś zrezygnował on, ona też coś odpuściła. Może to klucz? Może to ma sens.
Zasnęliśmy przed ósmą rano. Szczęśliwi. Zachwyceni. Zadurzeni. Zafascynowani. Wycieńczeni. Życie było cudne. Chciałem żeby ta chwila trwała, trwała i trwała…
Photo by Caleb Ekeroth on Unsplash