opowiadanie na kiedy na twojej drodze staje miłość

Zawsze ją bardzo kochałem, fascynowała mnie choć była całkiem inna niż ja. Rozpieszczona, rozgadana, rozkosznie niefrasobliwa, lubiąca wygodę i luksus. Była do tego przyzwyczajona. Rodzice traktowali ją jak królewnę spełniając wszystkie kaprysy i rozpływając się nad nią w zachwytach. Cokolwiek by zrobiła – było wspaniale, idealnie i najlepiej. Nawet jak dała plamę to i tak nie było problemu, bo zawsze winny był nieszczęśliwy zbieg okoliczności lub ktoś inny – nieżyczliwy, paskudny i zazdrosny.

W sumie było jej czego zazdrościć. Bardzo ładna, szczupła, długonoga, z czarującym uśmiechem, inteligentnym spojrzeniem, ujmującym sposobem bycia. Umiała nie tylko sobą zainteresować, zachwycić, ale także wzbudzić sympatię. Jednym słowem ideał. Ładna, miła, mądra i na dodatek poukładana. Uczyła się nieźle, imprezowała z rozsądkiem i zmieniała facetów jak rękawiczki przebierając jak w ulęgałkach.

Kiedy ją poznałem mieliśmy po osiemnaście lat. Ja byłem ponoć uroczym łobuzem, absolwentem jednego z bardziej prestiżowych warszawskich liceów, przyszłym studentem medycyny, traktującym dziewczyny  mało poważnie, tak to nazwijmy. Moimi głównym zainteresowaniem był wtedy sport. Świetnie grałem w kosza, ćwiczyłem karate, żaglowałem, jeździłem na rowerze, biegałem. Ponieważ miałem dwójkę rodzeństwa rodzice nie poświęcali mi szczególnej uwagi, nie rozczulali się nade mną. Każdy miał w domu obowiązki i musiał się z nich wywiązać. Nie było pieniędzy na szaleństwa. Wczasy, a i owszem pod namiotem, ciuchy z wyprzedaży, a na każdą zachciankę musiałem sobie zapracować. W każde wakacje, odkąd skończyłem czternaście lat, pracowałam sprzątając w knajpach. Zawsze słyszałem, że bez ciężkiej pracy, uporu i silnej woli- nigdy do niczego nie dojdę.

I nagle, na jednej z imprez, na której zresztą pojawiłem się całkiem przypadkowo, poznałem ją. Przyszła dość późno z jakimś wymuskanym chłopakiem, który zachowywał się jakby był jej ochroniarzem. Była cholernie piękna. Roześmiana, rozbawiona, pełna wdzięku i radości życia. Zauważyłem, że wpadłem jej w oko, bo co i rusz posyłała mi ukradkowe spojrzenia. Potem na balandze pojawiła się moja była dziewczyna Zuzka, która okazała się być jej koleżanką ze szkoły. Była niezłą wariatką -rzuciła mi się na szyję z okrzykiem radości, a za moment już biegła przywitać się z nią. A potem… znowu przyszła do mnie mówiąc mi, że chyba wpadłem tamtej w oko, bo się o mnie wypytywała.

Nie powiem, zrobiło mi się miło, ale nie szukałem dziewczyny. Całkiem niedawno zakończyłem kolejny krótki związek i nie byłem pewien czy znowu chcę przechodzić przez te wszystkie miłosne perturbacje. Bo i po co mi to? Za wcześnie na zobowiązania -to był czas, żeby, jak to zwykł powtarzać mój ojciec, wyszumieć się do woli. Tymczasem ktoś puścił ulubiony kawałek Zuzki, a ona, chyba w imię starej sympatii, wyciągnęła mnie do tańca. Otherside – Red HoT Chilli Peppers .

Zatańczyliśmy, powygłupialiśmy się, a tamta dziewczyna coraz intensywniej mnie obserwowała. W końcu, kiedy muzyka się zmieniła a my usiedliśmy na kanapie – podeszła do nas, a Zuza nas sobie przedstawiła. -To jest Krzysiek, a to Julia. Julia, wyciągnęła do mnie rękę (a ja zastanawiałem się usilnie gdzie zgubiła gościa z którym dziś tu przyszła) i spojrzała mi głęboko w oczy. Poczułem, że jest totalnie niezwykła. Cholernie delikatna i jednocześnie bardzo odważna, pewna siebie i trochę zawstydzona. Miała w spojrzeniu coś, co przyprawiało o zawrót głowy. I jak się ruszała, jak pachniała. Z trudem zachowałem zimną krew.

Zamieniliśmy kilka grzecznościowych zdań i nagle podszedł do mnie kumpel z klubu, z którym wtedy tam przyszedłem. -Stary, spadamy, już północ, a rano mamy zawody. Myślałem, że dam mu w pysk. Zero wyczucia sytuacji. Ja tu spotykam taką dziewczynę, a on mówi „stary, spadamy”. Rysiek miał jednak rację. Jeśli chcieliśmy wygrać zawody, albo chociaż nie odpaść z kretesem, musieliśmy już iść. Na wychodne, pół żartem, pół serio, rzuciłem do dziewczyn, że zapraszam jutro do kibicowania na zawodach w Hali Gwardii o 10 rano. Pożegnałem się i poszliśmy. Czułem, że coś mi umyka. Widziałem jak Julia smutnieje…

Jakież było moje zdziwienie kiedy następnego dnia Julia i Zuzka pojawiły się na zawodach. Dostrzegłem je w momencie kiedy wychodziłem na matę. Gdybym mógł podskoczyłbym do góry z okrzykiem radości. Musiałem jednak stoczyć walkę i teraz głównie wygraną miałem w głowie. Całe zawody dziewczyny siedziały na trybunach i kibicowały. Zauważyłem, że walki imponują Julii. Ostatecznie zająłem w swojej kategorii wagowej trzecie miejsce, Rysiek piąte. Byliśmy z zawodów średnio zadowoleni. Ja jednak miałem inne powody do radości. Julkę na wyłączność. Wystarczyło tylko lekko spławić Zuzę, ale tym zajął się już Ryszard porywając ją na spacer do Łazienek. Co ciekawe, nie musiał jej nawet długo namawiać.

Kiedy zostaliśmy sami Julka wspięła się na palce i dała mi buziaka w policzek -Wiesz, podobało mi się jak walczyłeś i martwiłam się kiedy obrywałeś. Jesteś dzielnym wojownikiem, zażartowała. A ja myślałem tylko o tym jak ona pięknie pachnie, jaką ma delikatną skórę i opalone ciało. Patrzyła na mnie z zachwytem, z zainteresowaniem słuchała opowieści o treningach, zawodach, chirurgii i planach na przyszłość. Była pierwszą dziewczyną, która naprawdę słuchała. Potem mówiła ona. O samotności, ulubionych wierszach Szymborskiej, wolontariacie w schronisku dla zwierząt, swoim ukochanym koniu Teofilu, zawodach jeździeckich, filologii polskiej na Uniwerku, wymarzonym kursie nurkowania i wakacyjnym, miesięcznym  wyjeździe do Anglii.

Była końcówka lipca. Wszystko pachniało, zieleniło się, ptaki rozkosznie ćwierkały. Tak bardzo chciałem zachować dystans i mieć spokój. Tak bardzo  pragnąłem wolności i jednocześnie tak bardzo chciałem mieć ją obok. Po tym pierwszym spotkaniu nie wyobrażałem sobie jednak, że mógłbym jej więcej nie spotkać. Przyciągała jak magnes.

Spacerowaliśmy w bezpiecznej odległości od siebie choć oboje czuliśmy to samo. Chcieliśmy się przytulić, wziąć za ręce, całować, tańczyć i krzyczeć ze szczęścia – świecie, trafiliśmy na siebie! Spotkaliśmy się! Już nic nie będzie takie samo.

 

Chcesz przeczytać dalej? Kliknij w baner/link – poniżej!

Kiedy na Twojej drodze staje miłość! (cz.2)

Fot. Nikolett Emmert/Pixabay

 

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.