Każdego dnia uczyłem się czegoś nowego o sobie, swoich prawdziwych potrzebach, brakach i namiętnościach. Odkryłem jak wiele daje mu poczucie wolności, swobody, wyrozumiałości. Jak ważne jest dla mnie to, by ta druga osoba nie próbowała zamknąć mnie w klatce, uwięzić, kontrolować, zarzucać pretensjami i niekończącymi się oczekiwaniami. Miałem wrażenie, że powoli zaczynam odkrywać czego pragnę…
Odkąd przeprowadziłem się do babci bilans wychodził mi na plus. Byłem zdecydowanie spokojniejszy. Nikt nie naciskał żebym się uczył. Nikt nie pytał gdzie się szwendałem, ani z kim. Nikt nie prawił mi kazań i wreszcie nikt nie patrzył z politowaniem. Babcia, zupełnie jak Magda, dawał mi wybór, akceptację i pełną swobodę. Żadna nie podgrywała, nie zadawała pytań. Czułem się szczęśliwy. Wreszcie.
Owszem, w tle nadal majaczyła mi Julia. Trudno było mi o niej zapomnieć. Była tak kobieca i pociągająca, ale jednocześnie drażniła, irytowała, zabierała luz i powodowała, że stale czułem się winny. Za mało o nią zabiegałem, za mało adorowałem, za rzadko się z nią spotykałem, za mało poświęcałem jej uwagi, niedostatecznie często zapewniałem o swojej miłości i zachwycałem się nią. Stale było jakieś „ale”. Nawet teraz kiedy sama mnie rzuciła smsem czuła się pokrzywdzona. Zrzucała CAŁĄ winę na mnie i obarczała mnie pełną odpowiedzialnością za nasza kraksę.
Nie chciała, a może nie umiała zajrzeć w głąb siebie. Zastanowić się dlaczego tak bardzo potrzebuje mnie na wyłączność, czemu robi mi ciągłe sceny zazdrości i bezustannie podejrzewa o zdrady. Dobra, nie byłem aniołem. Daleko mi, ale wszystko można dogadać -jeśli słucha się tego, co mówi druga strona. Długo próbowałem się trochę nagiąć. Kupowałem kwiatki, zapraszałem do kina, łaziłem z nią nawet na jakieś cholernie nudne spektakle teatru eksperymentalnego, bo ją bardzo bawiły.
A ona? Chciała stale więcej. Eskalowała żądania, była stale niezadowolona, osaczał mnie smsami i telefonami, a kiedy nie odbierałem lub śmiałem nie odpisać NATYCHMIAST, robiła dziką awanturę. Mówiłem jej, tłumaczyłem, wyjaśniałem. Pokazywałem jak się różnimy i próbowałem przekonać, że przecież możemy się różnić i akceptować naszą inność bez oceniania, bez wydawania sądów i manipulowania drugą strona. Na nic. Wszystko na nic. Była głucha. A może nie chciała słyszeć?
Potem to się wszystko toczyło siłą rozpędu, bo chyba bałem się ją stracić, stracić wspólny czas, dotyk, zapach jej skóry. Kiedy myślałem, że ktoś mi ją zabierze czułem ukłucie zazdrości. Nie wyobrażałem sobie, że jakiś inny mężczyzna mógłby jej dotykać, całować, przytulać. Pod koniec tego związku taką miałem motywację. No była taka typowo męska, samcza, bo Julia działała na mnie jak nikt…
Kiedy ze mną zerwała poczułem coś na kształt ulgi zmieszanej z rozpaczą. Tęskniłem za jej ciepłem, oddechem… Szybko jednak poczułem, że odzyskuje oddech, znowu staję się sobą, a nie kimś kogo próbowała ze mnie na siłę posklejać Julka.
Kiedy babcia wieczorem zapytała mnie czy wiem co czuję do Magdy uznałem, że to świetne pytanie na które nadal nie znam jednak odpowiedzi. Nie mam bladego pojęcia. Co czułem do Magdy? Z całą pewnością była mi kimś bliskim, bratnią duszą, cudowną dziewczyną, której bardzo nie chciałem skrzywdzić ponad wszystko. Trochę bałem się kolejnej katastrofy. Obawiałem się, że znowu wszystko schrzanię. Gdzieś podskórnie czułem lęk. Nie chciałem znowu się angażować. Nie chciałem znowu kogoś rozczarować. A może byłem zwykłym egoista, niedojrzałym palantem? Facetem, który nie umie być w związku. Z kimkolwiek…
Photo by Caleb Jones on Unsplash