Dowiedziałem się, że mam kiepską reputację. Naprawdę mnie to zaskoczyło. Zdaniem Magdy, wszystkie dziewczyny widziały we mnie przystojnego drania, który tylko zalicza panienki. Zero klasy – jasna cholera!

Nie umiałem zapomnieć rozmowy z Magdą. Nie dawało mi to spokoju. Gryzłem się nie mogąc znaleźć sobie miejsca.

Kamień spadł mi z serca, bo blondynka u której obudziłem się po imprezie nie odzywała się do mnie, nie ścigała, ani nie osaczała. Nawet nie zadzwoniła. Jakby zapadła się pod ziemie. Byłem nawet skłonny uwierzyć, że to wszystko było tylko złym snem. Zwidami pijackimi… Nie miałem pojęcia czy w ogóle do czegoś między nami doszło, ale chciałem i tak zapomnieć o tym najszybciej, jak się dało. To była straszna wtopa. Tłumaczyłem sam sobie, że facetom takie rzeczy się przytrafiają, ale kac moralniak nie opuszczał mnie ani na krok.

Wróciłem do pracy i do przerwanych treningów. Zorientowałem się też, że dość dawno nie widziałem się z Ryśkiem. Wysyłaliśmy sobie tylko krótkie informacje, ale czułem podskórnie że ma do mnie żal za Julię. O Julce czasem myślałem. Byłem jak pies ogrodnika. Kiedy przychodziło mi do głowy, że może kogoś mieć – czułem dziwne ukłucie w sercu. O co mi chodziło?! Najchętniej oprawiłbym ją w ramki i powiesił sobie nad łóżkiem. Była piękna niczym niedościgniony wzór kobiecej urody. Mógłbym się na nią patrzeć godzinami. I podziwiać. Zachwycać się. Gdyby tylko na siłę nie próbowała mnie, jak to określiła Magda, trzymać za twarz, gdyby nie te ciągłe żale i pretensje… Nie byłem, do cholery, z modeliny!

Po treningu poszliśmy z Ryśkiem na piwo. Po jednym na zakwasy, bo trener dał nam ostro w kość. Rysiek usiłował omijać temat Julki szerokim łukiem, ale w końcu nie wytrzymał i zapytał czy myślę jeszcze czasem o Julce? Odpowiedziałem, że owszem czasem mi się zdarza. Usłyszałem, że moja była dziewczyna przeszła załamanie nerwowe, strasznie schudła i ledwo zaliczyła część egzaminów. I to wszystko, w pewnym sensie, moja sprawka.

Rysiek apelował do mojego sumienia żebym się z nią skontaktował, że to jej z całą pewnością pomoże, bo czuje się jak idiotka, obwinia o tego głupiego smsa i kretyńskie zachowanie na bulwarach.

Po spotkaniu z nim przełamałem się i zadzwoniłem do Julii. Odebrała po pierwszym sygnale. Zapytałem czy jest jeszcze kilka dni w Warszawie czy gdzieś się wybiera, bo chciałbym się z nią spotkać i spokojnie pogadać? Płakała, a ja najchętniej uciekłbym gdzie pieprz rośnie, wycofał się okrakiem z tej propozycji. Co mnie podkusiło? Co mam jej powiedzieć? A może kupić duże pudełko chusteczek?…Ostatecznie umówiliśmy się w weekend przed 16 pod Kolumną Zygmunta.

Nie, nie potrafiłem nazwać swoich emocji. Miotałem się. Byłem zmęczony, okaleczony, przeczołgany i lekko zmaltretowany. Na dodatek jeszcze ta historia z tą blondynką i pocałunek z Magdą. Za dużo tego było. Za dużo na moją głowę. Jak dziecko cieszyłem się na wyjazd sportowy z chłopakami z klubu. Trener pokaże nam, jak zwykle, gdzie raki zimują to wszystkie problem znikną rozpłyną się na macie…

Po rozmowie z Julą odezwałem się jeszcze do rodziców. Wprawdzie moja szalona siostra na bieżąco relacjonowała mi to, co w domu, ale chciałem porozmawiać z ojcem. Brakowało mi naszych męskich dysput, wymiany myśli. Czasami potrafił podsumować pewne sytuacje jedynie spojrzeniem, bez słów. Teraz potrzebowałem go. Pierwszy raz od dawna czułem, że zaplątałem się na amen. Nie, oczywiście nie zamierzałem zdawać mu relacji z moich problemów, ale chciałem go usłyszeć. Jego ojcowską pewność, spokój, równowagę…Było już jednak późno i miał wyłączona komórkę. Postanowiłem nazajutrz go odwiedzić.

Te studia, te wszystkie perypetie damsko-męskie spowodowały że byłem skupiony właściwie tylko na sobie. Jakby świat kręcił się tylko wokół mnie. Zorientowałem się, że potrzebuję przewietrzyć głowę, wyrwać się ze swojego ciasnego świata.

Wracałem do domu na piechotę. Idąc mostem Poniatowskiego obserwowałem ludzi rozpalających ogniska na nadwiślańskiej plaży. Ktoś, coś śpiewał, jeszcze inni grali, właściwie po ciemku,  w siatkówkę, jakaś para rozłożyła koc i raczyła się wspólną kolacją, kilka osób spacerowało z bandą psów. Tak lubiłem to miasto, jego tempo, pęd, zapach. Czułem, że jest cudownym tłem do mojego rozgorączkowanego, ostatnio, życia.

Kiedy na Twojej drodze staje miłość (cz. 32)

Photo by Nick Fewings on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.