W poprzedniej części Anna celebrowała spotkanie z najbliższymi. Cieszyła się zachłannie tym, że ma obok siebie tak fajnych ludzi, że nie jest sama, że nikt nie przyklei jej łatki singielki. Łatki, którą tak ją uwierała. Po imprezie przypomniała sobie o Ewie i zapytała Arnolda czy może wie dlaczego jej dawna przyjaciółka tak się zmieniła…

Ewy bardzo mi brakowało. Zawsze traktowałam ją jak siostrę. Byłyśmy sobie bardzo bliskie i, jak mi się zawsze wydawało, życzliwe. Kiedy zalewała mnie fala kataklizmów Ona zawsze wyławiała mnie z tych odmętów pecha. Kiedy Ona potrzebowała wsparcia – byłam. Asystowałam jej gdy rodziła dzieci, dotrzymywałam towarzystwa na ślubie, kiedy potrzebowała -zajmowałam się jej dziećmi. Poza tym wspierałam, doradzałam, podtrzymywałam na duchu, kiedy miała już wszystkiego serdecznie dość. Nie mogłam zrozumieć jak to możliwe, że nagle ta budowana latami forteca przyjaźni -runęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To było nie do pomyślenia. To mi się w głowie nie mieściło.

Wywołałam w tej sprawie Arnolda do tablicy. To była lekcja muzyki – miał wyśpiewać wszystko, co wie. Ku mojemu zaskoczeniu pytanie o Ewę zepsuło cała atmosferę i humor. Mój narzeczony zapytał czy jestem pewna, że chce wiedzieć. Oczywiście, że chciałam!

Arnold włączył przewijanie pamięci i tryb szybkiego mówienia. Było kilka minut przed trzecią, a on rano miał jakieś istotne spotkanie w pracy. Bez zbędnych ceregieli opowiedział mi jak to Ewa, zaraz po moim wypadku, urządziła mu dziką awanturę o to, że dopuścił bym jeździła tym starym złomem. Kiedy poprosił ją żeby się trochę ogarnęła -przeprosiła. Wyszła do łazienki i wróciła… naga. Rzuciła mu się na szyje i zaczęła całować. Odsunął ją delikatnie mówiąc, że z tego co wie to oboje maja już partnerów i grubą nieuczciwością byłoby teraz wywiniecie im tak brzydkiego numeru. Szczególnie w tej sytuacji. Była urażona, wstrząśnięta. Chyba nie spodziewała się takiej reakcji. Przypuszczała, że wygra ten mecz, że zwiąże się z Arnoldem zapewniając sobie lekkie, łatwe i przyjemne życie pozbawione trosk finansowych.

On był do tego przyzwyczajony. Mówił, że odkąd zaczął lepiej zarabiać stale spotykał kobiety, które polowały na jego pieniądze. Bez żenady usiłowały zaciągnąć go do łóżka, sprawić, że podzieli się z nimi swoją fortunką. Był na to uczulony. Przez chwilę nawet przypuszczał, że już nigdy nie zwiąże się z żadną panią na stałe. Przestał wierzyć i ufać w szczerość intencji. Miał wrażenie, że wszystkie widzą w nim jedynie gruby portfel. A on nie chciał tak żyć. Nie chciał się wiązać z kimś, kto nie jest zainteresowany NIM…

Nigdy nie przypuszczał, ze TA Ewa może być taka jak inne. Miała przecież męża, dwójkę dzieci i od lat przyjaźniła się z jego narzeczoną, która teraz leżała w śpiączce w szpitalu, po poważnym wypadku.  Nie mieściło mu się to w głowie. Ewa jednak mnie dawała za wygraną. Usiadła na sofce i oznajmiła, że jeśli Arnold nie zostawi mnie w spokoju to kiedy się wybudzę powie mi, że powinnam rozważyć rozstanie z nim, bo jest zwykłym oszustem i łajdakiem. Planowała wyznać, ze została przez niego zgwałcona. Arnold poszedł do łazienki, wziął jej ubranie i wyrzucił za drzwi wejściowe na klatkę schodową, zaraz za nimi wybiegła Ewa a on zamknął drzwi. Dobijała się do nich przez chwile, a potem wykrzyczała mu tylko, że jest łajzą i łajdakiem i poszła…

Zdębiałam. Przytkało mnie. Kompletnie nie byłam przygotowana na takie informacje. Przez chwilę zaczęłam rozważać czy to naprawdę możliwe. Przez moment zwątpiłam w szczerość Arnolda, ale kiedy przypomniała mi się mina mojej byłej przyjaciółki kiedy przyszła odwiedzić mnie w szpitalu i to jak bez skrępowania zadawała mi cios za ciosem- raniąc słowami niczym ostrzem noża – uwierzyłam. Zaczęłam płakać. Arnold przytulił mnie i pogładził po plecach. Zapewnił, że to przeszłość. Tak jak to lustro i suknia ślubna. Było i minęło. Teraz będzie już inaczej, spokojniej, łatwiej. Teraz zaczynamy pisać nasza historię od nowa…

Arnold i Spółka (cz. 67)

Photo by Jean-Philippe Delberghe on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.