Całkiem się pogubiłem. Zdałem sobie sprawę z tego, że jestem tak zaabsorbowany sobą, że nawet nie wiem co w domu. Pozapętlałem się w swoich rozterkach sercowych, skupiłem na egzaminach do tego stopnia, że świat wokół przestał dla mnie istnieć.

Teraz, kiedy wreszcie mogłem odetchnąć i cieszyć się wakacyjnym luzem – czułem się wyjątkowo słabo. Co z tego, że egzaminy poszły mi świetnie? Co z tego, że u babci miałem luz blues i pełną akceptację? Co z tego, że mogłem mieć pewnie niemal każdą dziewczynę, która wpadła mi w oko skoro zupełnie nie wiedziałem czego chcę.

Ojciec bardzo ucieszył się kiedy do niego zadzwoniłem. Nieco zdziwił się gdy zaproponowałem spotkanie -nigdy wcześniej nie aranżowaliśmy sobie męskich wieczorów. Umówiliśmy się po jego pracy, w klubie bilardowym, bo obaj lubiliśmy grać. Zarezerwowałem stół. Obaj przyszliśmy przed czasem. Powiedział mi, że zmężniałem, gratuluje świetnie zdanych egzaminów, stawia kolejkę piwa i tyle. Graliśmy na poważnie żartując sobie ironicznie, docinając i ostro rywalizując. Trzy razy z rzędu przegrałem. Dostałem łomot od własnego ojca, który nie krył nawet zadowolenia z siebie. Czwartą rundę wymęczyłem. Całe szczęście, bo inaczej chyba bym się zapadł pod ziemie. To było jak nagroda pocieszenia.

Ojciec był pogodny. O nic nie pytał. Opowiadał o siostrach, chłopaku starszej, który stale łamie konwenanse wprawiając moją mamę w zakłopotanie i wściekłość. Żartował sobie, że łatwiej jednak wychować syna. Ciekawe czy naprawdę wierzył w to, co mówił. Zapytałem go o to czy pamięta swoje pierwsze lata studiów i co się wtedy dla niego liczyło. Popatrzył na mnie z uśmiechem i powiedział, że pod względem wyników w nauce nie dorastał mi do pięt. No i w połowie pierwszego roku poznał mamę, więc klops. Więc uziemił się, jak sam stwierdził na amen. A powinien był się bawić, korzystać z życia, bo jak przychodzą obowiązki i poważne relacje- nie ma już czasu na wygłupy.Nie wyobrażał sobie jednak życia bez mojej mamy, więc skapitulował.

Miałem wrażenie, że trochę żałuje tego, co stracił. Żałuje, choć właściwie nie do końca wie czego. Starałem mu się to uświadomić, że właściwie niczego wielkiego nie stracił. Poklepał mnie po plecach i roześmiał się głośno stwierdzając, że nie sądził, że będzie kiedykolwiek prowadził z synem TAKĄ rozmowę. A co w niej było dziwnego?

Jego ojciec, a mój dziadek zawsze stawiał wyraźne granice. Gdyby mógł kazałby się tytułować Panem Ojcem. Nie było wspólnych bilardów, ani nawet wakacji. Tym zajmowała się moja babcia. To ona ogarniała cały dom. Dziadek był święty i kiedy wracał po pracy należał mu się obiad, a potem spokój. Inaczej wściekał się i rozstawiał wszystkich po kątach. Jak mój ojciec przyprowadził do domu moja przyszła mamę -dziadek stwierdził, że wprawdzie „kot przy jednej dziurze usycha”, ale skoro taka jego wola…To był specyficzny człowiek. Słuchając tych wspomnień, cieszyłem się, że mój ojciec jest taki normalny.

Ojciec powiedział jeszcze, że pokochał matkę od pierwszego spojrzenia, więc nie było dla niego ratunku. Wiedział, że to jest kobieta z którą chce być. Miała swoje zasady, była trochę ciut nazbyt zasadnicza i sztywna, ale bardzo mu się podobała. Czuł, że będzie jego partnerką na dobre i na złe, że można jej ufać, polegać na niej i, że jest lojalna. Do tego jeszcze te oczy, pupa i talia. No i zawsze umiała podkreślić swoje atuty. Dbała o siebie i dbała żeby szanować ją samą. Inne dziewczyny jakby mniej…

To był świetny wieczór. Rozstaliśmy się chwile przed 22. Poszedłem na piechotę do swojego domu, a tata wsiadł w autobus. Na pożegnanie powiedział mi jeszcze, żebym był cierpliwy, bo życie pisze każdemu inny scenariusz. Zastanawiałem się co miał na myśli.

Babcia powitała mnie ciepło. Zrobiła lemoniadę z malinami. Powiedziała, że widziała się z mamą Magdy, i że chyba umie jej trochę pomóc. Mama Magdy wspominała jej też o NARZECZONYM córki. NARZECZONYM?! Zapytałem babcie, czy jest pewna, ze w taki sposób został nazwany ten pacan. Babcia kiwnęła głową. Dodała jeszcze, że z tego co wie sprawa jest poważna, a Magda nosi na serdecznym palcu obrączkę.

Byłem zły. Wściekły i wzburzony, ale właściwie dlaczego? Czy Magda nie miała prawa? Babcia spojrzała na mnie tymi swoimi ciepłymi oczami i zapytała co mnie tak zezłościło. Na co liczyłem, czego oczekiwałem i czy wiem czego chcę…

Stale te pytania. Stale te pytania. Wiem czego nie chcę! Nie chcę żeby Magda wiązała się z tym burakiem. Nie chcę żeby Julka łkała i ustawiała mnie bezustannie. Nie chcę tłumaczyć się Ryśkowi i słuchać oskarżeń. Nie chcę więcej sypiać z przypadkowymi dziewczynami. Nie chcę być z kimś równocześnie nie chcąc być sam…

Nie chcę!

Kiedy na Twojej drodze staje miłość (cz. 33)

Photo by Mona Eendra on Unsplash

 

 

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.