Tęsknota, oczekiwanie, niepokój. Zdawać by się mogło, że miłość to tylko fajne, ciepłe i kolorowe emocje. Tymczasem uczucie niosło ze sobą powiew niepewności i nutkę nostalgii. Czekałem niecierpliwie na to spotkanie – obawiając się tego, co może mnie spotkać…

Wróciliśmy z Ryśkiem w fantastycznej formie i z sześciopakami, ale za to w minorowych nastrojach. On czekał powrotu Zuzy żeby przyznać się do swojego występku, a ja byłem stęskniony i ciekaw tego czy po powrocie Julki -między nami będzie tak, jak przed moim wyjazdem. Miałem nadzieję, że tak. Planowałem również przekonać mojego nieroztropnego przyjaciela, żeby pozostawił swój sekret -dla siebie. Miałem świadomość, że łatwo mi nie pójdzie, ale chciałem spróbować.

Babcia czekała z utęsknieniem i blokiem czekoladowym. Jak zwykle nie wypytywała tylko słuchała, a ja jak zwykle niezbyt wiele mówiłem – rozumieliśmy się niemal bez słów. Nigdy nie miała o to żalu. Była wsparciem właśnie dzięki temu, że nie ciągnęła za język, ani nie mówiła nic -niepytana. Uwielbiałem ją za to. Była kompletnym przeciwieństwem swojej córki, a mojej matki, która tuż po moim przyjeździe do Warszawy usiłowała osaczyć mnie na dobre. Zadzwoniła na komórkę i ciągnęła mnie za język. Co słychać, jak wakacje, co u moich koleżanek, czy mam dziewczynę, czy nie sprawiam kłopotów babci, czy regularnie się odżywiam i wystarczająco długo śpię. Szczególnie przyczepiła się do niehigienicznego trybu życia, jak jej zdaniem, prowadzę w wakacje. Potem jeszcze, zbita z tropu moim wymownym milczeniem, walnęła mi gadkę o antykoncepcji. Że to nie tylko kobiety powinny się zabezpieczać, że warto być świadomym i takie tam.

Moja mama nigdy nie miała wyczucia. Bawiły mnie jej teksty. Kiedy pierwszy raz wyskoczyła z “tym tematem” mogłem już wiele jej o tym poopowiadać. Oczywiście tego nie zrobiłem, bo przecież nie byłem samobójcą. Wiele miesięcy wcześniej tata wręczył mi paczkę prezerwatyw i po męsku streścił sens i cel stosowania ich. Oczywiście wiedziałem od dawna do czego służą, ale kiedy wkroczył ze swoją męska pomocą – akurat był właściwy czas. Mama obudziła się wiele miesięcy za późno…

Zastanawiałem się coraz częściej jak oni ze sobą wytrzymują. Ojciec, świetny gość i matka, kobieta, która urwała się z choinki. Stale przegadywała każdy temat, była wścibska i brakowało jej taktu. Kochałem ją bardzo, ale drażniła mnie cholernie. Chciała kontrolować cały świat. Miała potrzebę posiadania wiedzy dogłębnej o każdym swoim dziecku. Moje siostry świetnie opracowały uniki. Przypuszczam jednak, że tak jak ja – czekały na moment, kiedy będą mogły wyfrunąć spod jej nad troskliwych skrzydełek. Miały jeszcze przed sobą sporo czasu. Dzięki temu, że były pod ręką bo młodsze i bardziej zależne, uwaga mamy koncentrowała się na nich, a ja miałem sporo luzu, w gruncie rzeczy. Czasem tylko coś ją nachodziło i wchodziła w swój ulubiony schemat… Ech!

Z Julką miałem regularny kontakt. Podsyłała swoje kuszące fotki i fotorelacje z konnych wojaży. Wyglądała na szczęśliwą. Razem z Zuzką czerpały z wakacji pełnymi garściami, a że na obozie panowała zgoła inna atmosferka niż na naszym wyjeździe-balowały równo. Nikt ich specjalnie nie kontrolował, nikt nie ograniczał- żyć nie umierać! Wieczorami łaziły po miasteczku i opędzały się od chłopaków. Tak żartobliwie streszczały swoje końskie wakacje. Byłem nawet odrobinę zazdrosny. Wyobraźnia podsuwała mi różne obrazy…

Wróciłem do pracy w knajpie. Napiwki szły na rekord. Ludzie, mieli w wakacje gest. No i ruch był fantastyczny. Wróciłem też do treningów. Miałem formę olimpijską. Kondycji sam sobie zazdrościłem. Po jednym z zajęć udało mi się wyciągnąć Ryśka na bilard. Graliśmy i trochę rozmawialiśmy. Raz jeszcze wspomniałem mu o tym, że moim zdaniem strzeli sobie w kolano jeśli przyzna się do tego czegoś, co nie było niczym przecież. Może to była podwójna moralność, ale trudno mi było to nawet nazwać zdradą. Taka gruba nielojalność spowodowana chwilową słabością. I tylko tyle. Rysiek kiwał głowa. Nie wiedziałem czy to znaczy że mam się zamknąć, czy może jednak rozważał możliwość zamilknięcia w te kwestii na wieki. Miałem nadzieję, że coś do niego trafiło.

Wróciłem do domu pokrzepiony. Było dość późno. Kiedy otworzyłem drzwi zobaczyłem, że w kuchni siedzi… Magda i pali papierosa.

Kiedy na Twojej drodze staje miłość (cz. 38)

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.