Ojciec pożyczył mi samochód żebym szybciej do niej dotarł. Powiedziałem mu, że muszę jej pomóc, bo stało się coś złego – byłem tego bardziej niż pewien. Tata nie dopytywał kim jest ta ONA i co też mogło jej się przytrafić. Dał mi kluczyki, dokumenty i nawet nie upomniał żebym jechał ostrożnie.

Tata nie był mamą. Mama natomiast, dla kontrastu, zbiegła na parking cała roztrzęsiona. Zastanawiała się głośno czy nie lepiej by było gdybym wziął taksówkę, przecież jestem taki zmęczony i jest już tak późno, a w ogóle to kto to ta Magda? Czy kiedyś o niej wspominałem? To koleżanka czy dziewczyna? Gdzie mieszka, daleko? Nic nie wskórała. Powiedziałem, że ją kocham. W końcu niepocieszona wróciła do domu, a ja spokojnie pojechałem. Do Magdy.

Zastanawiałem się nad różnymi scenariuszami zdarzeń. Obawiałem się, że coś stało się z jej mamą. Magda nie była panikarą. Nigdy wcześniej nie widziałem żeby płakała, histeryzowała czy nadmiernie się czymś emocjonowała. Bardzo kontrolowała swoje emocje. Pewnie także stąd wynikało to ciągłe trzymanie mnie na dystans. Bała się okazywania uczuć. Ojciec w końcu zostawił je same i zniknął. A nawet gorzej zniknął i założył nową rodzinę, pokochał inne osoby, a o nich całkiem zapomniał. Może winiła się za to? Może czuła, że nie jest warta miłości?

Otworzyła drzwi i zostawiła je uchylone jeszcze zanim wdrapałem się po schodach na to wysokie, drugie piętro. Wszedłem. W tym ciasnym lokum panowała kompletna ciemność. Magda wstała z sofki i podeszła do mnie. Była sama.

Usiedliśmy, zrobiła mi herbatę i powiedziała, że bardzo przeprasza za swoje zachowanie, ale nie miała do kogo zadzwonić. Zadzwoniła więc do mnie. Mama miała wylew, jest w szpitalu. Rokowania są ostrożne. Wygonili ja stamtąd, więc przyjechała do pustego domu i nie może znaleźć sobie miejsca. Dlatego zadzwoniła.

Tym razem to ja chwyciłem za telefon. Wykręciłem numer ojca i poinformowałem go jak wygląda sytuacja i że zostaje u Magdy na noc. Przyjadę rano, przed zajęciami po książki i odstawić auto. Tata nie protestował, w tle natomiast słyszałem już mamę…

Magda była zrozpaczona. Zapłakane oczy, wypieki na śnieżnobiałej skórze. Żal mi jej było. Dodatkowo borykałem się jeszcze z wyrzutami sumienia. Bardzo mi dziękowała, że się zjawiłem i równie bardzo kajała się. Bo ona nie lubi zawracać ludziom głowy, ale poza mamą jestem jej najbliższym człowiekiem, więc sobie pozwoliła… Nie ma nikogo innego.

Przytuliłem ją i gładziłem po włosach. Była taka krucha, delikatna, bezbronna i samotna. Wiedziałem też jednak, że ma drugie oblicze -heroski dźwigającej na swoich drobnych ramionach -cały świat. A ja? A ja teraz miałem jej ten świat zrujnować. W takiej chwili! Przytuliłem ją mocniej. Sytuacja wymknęła się spod kontroli…

Bladym świtem wstałem z kacem gigantem. Byłem imbecylem, kretynem, idiotą. Jak ja mogłem? Patrzyłem jak śpi, lekko oddycha i uśmiech się przez sen. Zaufała mi…

Przykryłem ją kocem, bo było dość chłodno i zacząłem się ubierać. Chciałem jeszcze przed wyjściem kupić jej coś na śniadanie. Przypuszczałem, że zamiast na zajęcia pojedzie do mamy, a ja musiałem odstawić ojcu samochód. Dziwnie się czułem. Nigdy nie było mi gorzej. Zawaliłem na całej linii. Wykorzystałem, zupełnie niechcący, całą sytuację. Jak to wygląda?! Byłem potwornie wściekły. Szepnąłem jej do uch, że idę po coś na śniadanie i że pewnie musi wstać żeby pojechać do szpitala – mogę ją zresztą podrzucić. Przeciągnęła się jak kot. Szybko wstała i dała mi buzi. Stanęła na palcach i szeptem powiedziała mi, że ta noc była cudna także dla niej, ale nie oczekuje ode mnie, że teraz będziemy parą. Podejrzewa, że kogoś mam, więc gdyby nie ten nagły impuls i ta cała skomplikowana sytuacja nigdy by do niczego nie doszło.

Wmurowało mnie całkowicie. Te bułki po które już musiałem wyjść uratowały mnie przed kolejnymi kłamstwami. Teraz potrzebowałem czasu żeby ochłonąć!

Kiedy na Twojej drodze staje miłość (cz. 9)

Photo by Annie Spratt on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.