Sytuacja wymknęła się spod kontroli. Całkowicie. Wyglądało, że wszystko powoli zmierza ku Happy Endowi tymczasem los zagmatwał tę historię jeszcze bardziej. Jakby chciał na siłę namieszać w jej, i tak skomplikowanym,  życiu.

Kiedy Igor wybierał numer Pawła wiedziała, że ta konfrontacja nie przyniesie niczego dobrego. Nie lubiła, kiedy coś szło nie po jej myśli. Nie znosiła tego. Przecież podjęła już decyzję. Wbrew sercu postanowiła dać szansę temu małżeństwu ze względu na córki. Wyłącznie ze względu na nie. Schowała uczucia w piwnicy myśli i usiłowała przekonać sama siebie, że właściwie to ich już nie ma. Ulotniły się. Zniknęły. A jednak nadal były. W doskonałej formie. Karmiły się jej sercem. Czuła ich oddech, podszepty, śmiechy. Drwiły z niej. Podsyłały wciąż i wciąż wspomnienia. Przypominały zapachy, dotyk. pulsowały w skroniach.

Zastanawiała się co by było gdyby jednak zaryzykowała. Postawiła wszystko na jedną kartę. Czy byłaby szczęśliwa? Czy odzyskałaby poczucie radości życia. Znowu cieszyła się chwilą, marzyła, tańczyła, jak wariatka, na deszczu? Przy Pawle mogła znów być sobą. I to ją zachwycało, kusiło. Widziała, że podoba mu się dokładnie taka, jaka jest. I niczego nie musi udawać, nie musi się kontrolować, starać. Może mówić wprost, co myśli. Może przekląć, kiedy się wścieknie. Może za mocno się pomalować i niestarannie ubrać, a ON i tak będzie wniebowzięty. To było cudowne uczucie. Luz i pełna akceptacja.

Paweł był spokojny. Nie szarpał się tak, nie irytował, no i nie miał tak bardzo rozdętego ego. Wiedziała, że był wierny swojej żonie, bo to było dla niego oczywiste. Skoro mówi się A, potem mówi się B… Tak zwykł mawiać. Był przewidywalny, choć czasem umiał ją zaskoczyć. Zwykle na plus. Szanował ludzi, był świetnym troskliwym szefem który twardo stąpał po ziemi jednak nigdy nikogo w nią nie wdeptywał. Lubiła go jako człowieka, podobał jej się jako mężczyzna.

Umiał przegrywać i nikomu nie musiał udowadniać, że jest bardzo męski i ponadprzeciętnie inteligentny. Robił swoje, zarabiał przyzwoicie i cieszył się życiem. Miał gest, umiał zaszaleć. Iść do świetnej knajpy, na koncert muzyki poważne i … rapu. Czasem wygłupiał się tak, że nie mogła powstrzymać głośnego śmiechu. Czasem był poważny i stonowany. Nigdy agresywny, napastliwy i szamoczący się z życiem.

Oczywiście wady miał i znała je. Bywał zaborczy i zazdrosny. Miał swoje zdanie i czasem trudno było go przekonać, że nie jest ono słuszne, albo że można myśleć inaczej niż on. Co jeszcze? Zdawało jej się, że tak naprawdę nigdy nie przestał kochać swojej byłej żony. Gdzieś w głębi duszy obawiała się tego, ze kiedyś ONA zapuka do JEGO drzwi i wszystko przestanie się dla niego liczyć. Wprawdzie mówił, ze żona to już prahistoria, ale ona widziała swoje. Czuła to. Nawet kiedy o niej wspominał jego oczy zaczynały błyszczeć.

Nie wyobrażała sobie, że mogłaby nagle stać się tą drugą. Wystarczająco przeżyła w małżeństwie z Igorem. Te zdrady położyły się cieniem na jej poczuciu wartości. Dały jej mocno w kość. Spowodowały, że przez chwilę całkiem zwątpiła w siebie. Szukała w sobie winy. Patrzyła na swoje odbicie lustrzane i zastanawiała się co ONE maja takiego, czego jej brak i gdzie powinna tego szukać. Nie znajdowała. Kobiety się zmieniały, a ONA udawała, ze wszystko gra. Bała się? Nie umiała odejść? Żal jej było dzieci?

Igor był jej wyborem, świadomą decyzją. Ponosiła konsekwencje wmawiając sobie, że wszyscy faceci zdradzają, że wszyscy są szubrawcami, że przecież nie jest taki zły. Nie krzywdzi jej, zapewnia spokojne życie, wspiera, kiedy trzeba, ale daje luz, wolność i spokój. Ile ją to kosztowało?  Wiedziała tylko ona sama. Przepłakane, bezsenne noce, bezdechy i smutek. Ogromny. Pod czerwoną szminka uśmiechu.

Zawsze doskonale się kamuflowała udając, że jest ślepa i głucha. Zakładała pancerz. Oszukiwała samą siebie. A on? On zawsze był pewny, że te jego romanse to tajemnica poliszynela. O naiwny…

Słyszała, że Paweł odebrał. W duchu liczyła, że nie zacznie mówić nie wiedząc z kim rozmawia, ale zaczął. Słyszała szelest jego słów. Nie słyszała treści, ale po minie męża sądząc nie było to nic, co chciałby usłyszeć. Oddychał coraz szybciej. Zrobił się purpurowy, a jego oczy skrzyły się. Widziała to wszystko kątem oka prowadząc samochód i usiłując przekonać siebie samą, ze właściwie nic się nie dzieje. W pewnym momencie Igor przerwał połączenie i siląc się na spokój poprosił żeby natychmiast zatrzymała samochód, bo chce wysiąść…

Na zawsze razem (cz. 43)

Photo by David Watkis on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.