Stara i głupia – myślała o sobie pijąc gorącą herbatę i uśmiechając się w myślach do ciepłych jeszcze wspomnień. Było już późno, ale zupełnie nie chciało jej się spać. Czuła niedosyt zmieszany z subtelnymi wyrzutami sumienia, a może lekkim wstydem albo lękiem. Chyba nie potrafiła, na gorąco, nazwać tych uczuć. Zresztą jakie one miały teraz znaczenie. Uczucia. Pojawiają się i znikają w zależności od fazy księżyca. Martwiło ją co innego. Gdyby ktokolwiek dowiedział się o tym, co dzieje się między nią, a Janem – mogłoby być wesoło…
A przecież powinna była się cieszyć. Zrealizowała swój plan. Udało jej się zainteresować sobą Jana. Czyżby, oj tam… Może to wcale nie tak. Kogo chciała wywieść w pole? Jan był nią przecież zainteresowany odkąd się poznali z tą różnicą, że wtedy teoretycznie oboje pragnęli spokoju. A może udawali? Kto wie! Teraz najwyraźniej coś się jednak zmieniło. Radykalnie. Oboje poczuli potrzebę zmiany? A może tylko chwilowo odbiła im szajba? Co tam, niezależnie od wszystkiego, niczym nastolatka, już czekała na jego telefon…
Sama rozważała nad tym, czego to spodziewa się po tej znajomości? Relaksu, odświeżenia, ekscytacji, przyjaźni. Ostatni punkt skreśliła niemal jeszcze zanim przyszedł jej do głowy. Nie, letnie znajomości z mężczyznami nie miały żadnego sensu. Zatem czego chciała? Na co liczyła? Czego się spodziewała?
Trochę denerwowała się tym spotkaniem. Szczerze powiedziawszy zrobiła sobie nadzieję, że coś z tego może być, skoro tak ochoczo się z nią umówił. I nie pomyliła się. Cały wieczór, który spędzili razem czuła się jak bogini. Dostała kwiaty, usłyszała mnóstwo komplementów i naprawdę świetnie się bawiła wykorzystując cały arsenał swoich kobiecych sztuczek. Była trochę niedostępna, ciut figlarna, nieco zamyślona, rozkosznie tajemnicza i uroczo otwarta. Niekonsekwentna i świeża mimo wszystkich tych cyferek w peselu. Starsza pani w amorach.
Trochę bawiła ją ta cała sytuacja. Trochę też nakręcała. Dawno nie była adorowana. Nie pamiętała kiedy ostatnio jakiś mężczyzna wziął ją za rękę czy pocałował. W te kilka chwil wszystko jej się przypomniało i odświeżyło. Z całą mocą zatęskniła za utraconą młodością. Za czasem spędzonym w związku z chłopcem, a nie facetem, który na dokładkę założył sobie, że jest wyjątkowy, bo tworzy. Chciał mieć swój azyl i cieszyć się jakimiś szczególnymi prawami tylko dlatego, że maluje. Całe życie interesowały go tylko farby, sztalugi i miękkie papucie. Nigdzie się nie ruszał, nie znosił chodzić do kin i gardził teatrem nazywając aktorów odtwórcami i błaznami. Komediantami o przerośniętym ego. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że im zazdrościł. Skoro stali na scenie i byli podziwiani -znaczyło to, że w przeciwieństwie do niego, coś osiągnęli. Ktoś ich docenił, dostrzegł, zapłacił za bilet wstępu… Tymczasem jego obrazy nie robiły furory. Nikt się na nich nie poznał. Nikt się o nie nie zabijał. Przez tyle lat.
Ich związek był fikcją, żyli niemal od zawsze, obok siebie starając się nie wchodzić sobie w paradę. Przyzwyczaili się do tego oboje. Nie było raczej awantur, co najwyżej poburkiwali na siebie od czasu do czasu. Odkąd zorientowała się, że jest zdradzana coś w niej pękło choć chyba nie powinno? A jednak. Ruszyło ją to. Mąż miał muzę. Znaczy kobitę pozująca do aktów i snująca się po ich mieszkaniu w szlafroku frotte i grubych skarpetach z abeesami. Najczęściej królowała w jego pracowni jednak czasem zjawiała się także na salonach burząc tym spokój Marii. Poruszyła tę kwestię w rozmowie z mężem, prosząc złośliwie, żeby nie przenosił pracy do domu. Jej apel został częściowo wysłuchany, bo pozerka, jak zwykła ja nazywać, trochę rzadziej nawiedzała jej salon.
Sądziła, że ochota na niezobowiązujący romans z Janem była jednak pokłosiem tej muzy. Miała prawo. Nikt jej teraz nie mógł zabronić. Kiedy wybierała, przed kilkoma dniami jego numer, pomyślała sobie, że jest jednak dwulicowe, że hołduje podwójnym standardom. Irytowały ją wątpliwości córki związane z Igorem, a sama szukała guza. I to jeszcze będąc dojrzałą, doświadczoną kobietą…
Z tych rozmyślań wyrwał ją dźwięk smsa. To był On. Jan. Przeczytała wiadomość jednym tchem… Stara, a głupia, pomyślała wyraźnie zadowolona. W kilka chwil odmłodniała o kilkadziesiąt lat. Zapomniała o słodko-gorzkim koktajlu uczuć. Teraz wyraźnie czuła ekscytację w czystej postaci. Bez jakiejkolwiek domieszki.
Fot. Butterfly/Unsplash