Zuzia była coraz pewniejsza, że rodzinny eksperyment wypali. Zdawało jej się, że teraz nic już nie stanie na przeszkodzie budowaniu dobrych relacji między rodzicami. Zarówno mama, jak i tata, sprawiali wrażenie ludzi, którzy wreszcie uporządkowali bałagan w swoich głowach.

Dom w Chotomowie skradł jej serce. Wybrała sobie nawet pokój. Był duży, przestronny z widokiem na ogród. Pod samym oknem miała brzozę. Mama wprawdzie trochę narzekała, że jesienią będzie mnóstwo liści, a wiosną cała masa pyłu, ale dla takiego widoku gotowa była się poświęcić i nawet częściej sprzątać. Ogród cały był zresztą bajeczny. Zachwycił ją. Królowały w nim stare drzewa, choinki, tuje i pnącza. Był zagospodarowany i zadbany z wielką troską i pomysłem. Znalazło się miejsce na grilla i ognisko, altanka gdzie w skwarny dzień można było się schronić i odetchnąć od upału, a wieczorem zapalić świece i posiedzieć. Był też taras z leżankami, ogromnym stołem, klimatycznym oświetleniem. Było wszystko, o czym tylko zamarzyła, a może i więcej.

No i ten jej kawałek podłogi z wielkim oknem. Miałaby nie tylko spory balkon, ale także własną mini garderobę i łazienkę na spółkę z Karoliną, o ile oczywiście starsza siostra da się przekonać do tej przeprowadzki. Szczerze powiedziawszy Zu bardzo na to liczyła. Lubiła Karolinę, która w trudnych chwilach była jej największym wsparciem. Zawsze mogła się do niej zwrócić z prośbą o pomoc i choć nie zawsze dostawała to, czego chciała to i tak Karo była bliska jej sercu jak mało kto.

Nie, nie były ani siostrami idealnymi, ani tym bardziej papużkami nierozłączkami. Może to kwestia różnicy wieku? Niby tylko dwa lata z okładem, ale to jednak zawsze coś. No i były całkiem inne. Różne. Jak nie z tych samych rodziców. Każda z nich miała inny gust kulinarny i odmienny temperament. Nawet na świat patrzyły inaczej. Karolina gryzła sporadycznie, ona potrafiła ukąsić boleśnie niemal natychmiast.

Kiedy wybierała „swój” pokój brała pod uwagę również gust Karoliny. Zostawiła jej nieco większe i bardziej słoneczne pomieszczenie z obszerniejszą garderobą i dwoma dużymi oknami. Była młodsza i przyzwyczajona, że o pewne rzeczy nie ma co kopii kruszyć. Zdawało jej się, że jeśli odpowiednio zachęci siostrę – być może zdoła przełamać jej niechęć do tego nowego miejsca. Cały zresztą czas, na bieżąco, podsyłała jej wiadomości ze zdjęciami pomieszczeń licząc, po cichu, na jakiś życzliwy odzew. Karo jednak milczała jak zaklęta, żeby dopiero wieczorem, w domu, powiedzieć, jej o tym jakie ma plany. Pokręcone były te jej pomysły i mało logiczne. Takie pyrrusowe rozwiązanie, lepsze jednak od tego, czego najbardziej obawiała się Zuzka. A obawiała się, że ją straci na zawsze. No tak, była chyba trochę nie z tego świata. Pisała scenariusze rodem z thrillera. Przecież nawet gdyby Karolina zamieszkała  babci nadal mogłyby mieć całkiem niezły kontakt.

Ona sama nie wyobrażała sobie, że mogłaby kiedykolwiek przeprowadzić się do z dziadków. Kochała ich na swój sposób, ale nie czuła bliskości takiej jak z rodzicami. No i nie pasowała jej atmosfera panująca w domostwie rodziców mamy. U dziadka Jana i babci Basi – było specyficznie, ale nie wrogo, natomiast u rodziców mamy – na kilometr wiało chłodem, obcością i konfliktem. Babcia z trudem znosiła obecność dziadka, a dziadek nie zawsze schodził z oczu swojej żonie, co powodowało bezsensowne, z punktu wodzenia Zu, konflikty. No i jeszcze ta babcina dyktaturka. Wszystko musiało być poukładane w kostkę i we właściwym miejscu, buty równo ustawione, talerze wytarte i odstawione na miejsce od razu po zmywaniu. Zmywarki, rzecz jasna, nie było. Nie, to zdecydowanie nie była jej bajka choć gdyby sugerować się smacznym jedzeniem – mogłaby się skusić na kilka weekendów w roku. Jednak ani chwili dłużej.

Ku jej uciesze, mama także wolała Chotomów. Zawarły nawet niepisaną umowę dotyczącą urabiania ojca. Tata był zwolennikiem Wawra. Miał stamtąd znacznie bliżej do pracy, ale czy to niby znowu jego praca miała decydować o ich wyborach? W końcu dom kupowało się raz w życiu, może dwa, a pracę można było zmieniać wielokrotnie.

Oglądając domy – bacznie przyglądała się także rodzicom. Dostrzegła, że są odprężeni i nawet mimo różnicy zdań jest między nimi jakaś ciepła relacja. Raz nawet tata przytulił mamę, a potem mama dała mu przelotnego buziaka w policzek. Nie było szarpaniny, nie było złości. Zauważyła czułość i zainteresowanie i to sprawiło, że chciało jej się skakać ze szczęścia do góry.

Na zawsze razem (cz. 83)

Photo by Jamie Street on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.