Pamiętasz chwilę, kiedy powiedziałaś sama do siebie -DOŚĆ TEGO! -Mam to gdzieś, co mnie to wszystko obchodzi? To ich problem! A może ten wielki moment jeszcze przed TOBĄ?

Ja pamiętam doskonale. Było kilka takich momentów. Takie drobne kroczki we właściwym kierunku. Wykrzyknik postawiłam trochę przed czterdziestką. Późno? Nie wiem. Dla mnie w sam raz. Wtedy dopiero tak w pełni zrozumiałam, że mam prawo, że mogę, że mi się należy. Że chcę…

Zwykle przejmujemy się opinia innych

Zaczyna się niewinnie. Od oceniactwa (jak ja tego nie znoszę!) i porównywactwa (a tego chyba jeszcze bardziej), a potem jest tylko gorzej i intensywniej (wbrew pozorom).

Pierwsze opisy nas-  towarzyszą nam już od momentu narodzin. Jesteśmy słodkimi bobaskami, albo aniołeczkami, istotami z piekła rodem bądź kapryśnymi, marudnymi, nie do wytrzymania, zawodnikami sumo, łysolcami, kędziorkami, pucułkami… Nie jestem pewna czy zapamiętujemy te łatki czy po prostu niektóre ciocie, wujkowie nawet po latach wspominają jak to nie dało się z nami żyć, albo wprost przeciwnie…

  • w przedszkolu: niejadek, pulpecik, chudzielec, słoń stanął jej na ucho, wstydzioszek, wrażliwiec, mamuśkowa tulinka, głodomor, niejadek, rozpieszczona jak dziadowski bicz, cały ojciec (itd., itp.)
  • w szkole: nadwrażliwiec, zbyt ambitna, zbyt ślamazarna, bez polotu, rozkojarzona, pracowita jak mróweczka, samotnica, przy ciałku, zabiedzona, energiczna, roztrzepaniec, tęga po mamie (itd. itp.)
  •  na dalszych etapach nauki: niezbyt lotna, przewrażliwiona, zdolna, ale leniwa, mało zdolna, ale pracowita, nazbyt zainteresowana chłopakami, balangowiczka, tupeciara, mistrzyni uników, bez wyczucia, (itd. itp.)
  • w pracy: karierowiczka, pierwsza naiwna, pracuś, lizus, bez charakteru, bez własnego zdania, nerwus, obibok, płaczka, bez charakteru, łatwo się podporządkowująca, agresywna, nieempatyczna, rozlazła, zbyt pośpieszna, za drobiazgowa, zbyt roztrzepana (itd. itp.)

Każda z nas może mieć jeszcze tysiąc trzysta takich stempli na różnych etapach życia. Czasem doszywają nam metkę uległej, rozwiązłej, wiecznej dziewicy, ślamazary, brudaski czy tłuściocha lub brzęczących kostek. To bardzo przykre i bolesne. To bardzo brutalne i bezwzględne. To OHYDNE! Podłe.

Nikt nie wie przecież z czym się zmagamy, jakie mamy problemy, jakie dramaty są naszym udziałem, czego boimy, kto nam jaką gębę doprawia i rozsiewa perfidne plotki na nasz temat. Ten śmierdzący – ma problemy zdrowotne i nawet bezustanne pucowanie nie uchroni go przed tą wonią, ten grubas ma kłopoty ze zdrowiem, chudzina się głodzi, ślamazara ma problemy z sercem, rozwiązła do tej pory była dziewicą i to był tak naprawdę jej pierwszy, ważny chłopak, który nie umie trzymać gęby na kłódkę. Nie będę mnożyła, ale mogłabym.

 

Chcemy być docenieni

Zazwyczaj od dziecka stajemy na rzęsach żeby zasłużyć na czyjeś uznanie, sympatię, czuły gest, docenienie, pochwałę czy chociaż uwagę. Tak bardzo się staramy. Tak mocno próbujemy. Czasem wychodzimy z siebie i stajemy obok byle tylko usłyszeć, że robimy coś ok, że dajemy radę, że było dobrze… Az w końcu przychodzi dzień kiedy zaczynamy same dostrzegać siebie. Swoje mocne strony (słabe też!). Kiedy patrzymy w lustro i widzimy nieidealnie idealną osobę z którą nam wreszcie po drodze. Która ma w nosie co o niej mówią i dlaczego. Ale tak naprawdę w nosie, a nie tylko pozornie. I to jest nasz pierwszy krok w chmurach…

 

Pragniemy być jak wszyscy – inność jest słabo tolerowana

Przez wiele lat pragniemy by również jak wszyscy i robimy wszystko by równać do większości. Mieć włosy jak ta aktorka, mieszkanie urządzone jak w serialu, jakąś nietypowo-typową pasję, figurę jak ta modelka i strój. Strój modny, niezbyt krzykliwy, ale ciekawy. Inność jest słabo przyswajalna. Odbija się czkawką i generuje kolejne uszczypliwotki, szepciki, drwinki i te ohydne oceny i porównania. Na szczęście, w pewnym (słusznym, z reguły) wieku i te kwestie się zmieniają. Zaczynamy na siebie patrzeć łaskawszym okiem. Uczymy się ufać sobie, troszczyć o siebie i traktować się czule, z miłością! I sympatia. I to jest nasz drugi krok ku zadowoleniu z życia…

 

Umiemy powiedzieć dość!

W końcu dojrzewamy do tego, że jesteśmy dobre właśnie takie, jakie jesteśmy. W końcu umiemy się polubić i jednocześnie wyznaczyć innym granice, których przekroczenie jest karane. Odcięciem, milczeniem, krzykiem, zwróceniem uwagi lub obróceniem się na pięcie i fochem na sto dwa.  I do tego też mamy prawo. Ochrona siebie to rzecz ważna. I uzasadniona.

Pamiętam kiedy pierwszy raz powiedziałam komuś, że nie zgadzam się żeby na mnie krzyczał. Powiedziałam to GŁOŚNO, WYRAŹNIE, patrząc tej personie głęboko w oczy (trochę mnie to kosztowało, ale było warto!). Zmieszana żachnęła się,  wycofała i… PRZEPROSIŁA. Nie obiecam Ci, że każdy tak się zachowa, ale kiedy TY zaczniesz szanować siebie -świat to dostrzeże!

Potem trenowałam w innych warunkach. Wychodziłam z pokoju, manifestowałam inne zdanie, nie zgadzałam się tupiąc nogą. Czasem po prostu mówiłam, ze nie chcę, nie pasuje mi, mam inne zdanie, nie mam ochoty…

Trudno się zebrać. Trudno po raz pierwszy złamać schemat, ale warto. Potem jest coraz łatwiej. I… coraz fajniej! A potem większość zaczyna się liczyć z Tobą. I nawet jeśli coś sobie mruczą pod nosem to dwa razy się zastanowią czy chcą NAPRAWDĘ powiedzieć to głośno…

 

Nie musisz mnie kochać

Nie oczekuję, że każdy mnie pokocha, zachłystnie się mną, zachwyci. Nie oczekuję lawiny pochwał i bezustannej euforii. Nie chcę, by ktoś udawał, że coś mu się podoba kiedy tak nie jest, ale z całą pewnością nie godzę się na to, by ktoś usiłował mi mówić jaka jestem, albo jaka być powinnam. Mówię STOP! Głośno i dobitnie. I jest to cudowne uczucie. Jest to wolność! I to jest prawdziwy luksus ;-).

I Wam życzę zadowolenia z siebie, poczucia wolności, akceptacji. I mnóstwa miłości! Także własnej! Walczmy o SIEBIE. bo kto, jak nie my same powinnyśmy dbać o swój spokój i dobre samopoczucie!

6 sposobów na to, by polubić siebie!

Photo by Mihai Stefan on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.