Chciał tego. Pragnął zmiany i to już, natychmiast. Czuł, że nie ma tyle czasu, co kiedyś i żałował każdej minuty spędzonej z dala od Marii. Gotów był wyjść z domu z jedną walizką i zostawić Basi wszystko, żeby tylko wreszcie się od niej uwolnić. Jak się z tym czuł? Trochę było mu wstyd, ale z drugiej strony było przyciąganie pozaziemskie i słońce tak gorące, że nie mógł im się oprzeć. Była ekscytacja, zachwyt i porozumienie dusz. Było szczęście. Szczęście za którym gonił całe życie.
Całe dotychczasowe życie robił wszystko, żeby zapewnić dobry byt swojej rodzie, a przy okazji, zaznać trochę beztroski i spokoju. Jakoś zrekompensować sobie odpowiedzialność, która na nim ciążyła. Nie przenosił spraw pracowych do domu, a nagromadzone w nadmiarze emocje rozładowywał pijąc dobre trunki w męskim gronie i uwodząc kolejne kobiety. Był jednak w tym szubrawstwie niezwykle uczciwy, bo stawiał sprawę jasno. Zawsze na wstępie mówił, że ma żonę, a rodzina jest dla niego świętością. Każda pani, która decydowała się na romans z nim wiedziała na co się pisze. A pisała się niemal każda, która wpadła mu w oko.
Maria kręciła go od zawsze, ale była słodkim owocem zakazanym. Czuł, że i on nie jest jej obojętny i bardzo mu to schlebiało. A Maria? Cudownie go przyciągała, a potem odpychała. Robiła to jednak z niezwykłą gracją, taktem i niespotykanym urokiem. Grali w tą grę od lat szukając swojej bliskości na każdym rodzinnym spędzie, podążając za sobą myślami i wzrokiem, łaknąć chwili rozmowy czy tylko odrobiny bliskości. Teraz kiedy wreszcie odważyli się spróbować -czuł, że żyje. Był nakręcony, rozogniony, otumaniony. Niczym nastolatek – myślał tylko o niej, budził się uśmiechnięty czekając kolejnego spotkania, znaku, wiadomości. To była elektryzująca znajomość. Nadająca jego życiu sens i cel. I nie chciał już jej zgubić choć cena jaką musieli oboje płacić w postaci wyrzutów sumienia i kaca moralnego -była ogromna. Rozmawiali o tym wielokrotnie rozważając co powinni, decydując, że kończą tę znajomość, ucinają ją -by po ułamku sekundy ponownie paść sobie w ramiona. Ich relacja była jednak tak silna, tak mocna i gorąca, że nie potrafili się jej przeciwstawić. Nie mogli, a może nie chcieli. Byli ciekawi co przyniesie i co pozwoli im odkryć.
Zanim skoczyli na głęboką wodę – zrobił rachunek sumienia znowu ważąc czy ma prawo, czy nie, czy powinien, czy mu wolno. Łamał się. Pierwszy raz, odkąd pamiętał, miotały nim tak silne emocje, ale postanowił iść pod prąd zdrowemu rozsądkowi. Odsunął na bok rozum stawiając na serce i popłynął. Roztopił się w jej dłoniach, pocałunkach, wzruszeniach. Czuł, że przez te wszystkie lata straciła tak dużo. Żałował. Tak okrutnie żałował tych straconych bezbarwnych lat. Tych lat kiedy szukał, plątał się, gubił. Tych dennych romansików, bezbarwnych zdrad i chwilowych, utopijnych relacji. Tego chłodu w układach z Basią, tej oziębłości, oschłości i braku ognia.
Miał swoje lata. Po zawale Igora zaczął inaczej patrzeć na życie. Dotarło do niego, że nie jest niezniszczalny. Tyle razy widział śmierć, z racji wykonywanego zawodu, był bliżej jej niż ktokolwiek. Na jego oddziale solidarnie umierali ludzie w każdym wieku. Odchodzili zostawiając po sobie dramat, łzy, szloch. Zawsze nagle i niespodziewanie, choćby chorowali latami. Opuszczali świat osieracając bliskich, którzy rozpadali się na części pierwsze. Czuł, że jeśli nie zmieni swojego życia teraz -nie będzie żadnego potem. Pozostanie mu poczucie niespełnienia i tęsknota za tym, co mogło być, ale na co się nie zdecydował.
Rozmawiał z Marią o tym, że nie traktuje jej jak żadnej innej kobiety w swoim życiu, że chce przemeblować dla niej swój świat i gotów jest ponieść każdy koszt. Czuła chyba jak on, bo mocno go przytulała ściskając za rękę. Czy ich miłość była zbrodnią? Czy zakochując się w sobie popełniali przestępstwo? W oczach świata nie wyglądało to zbyt ciekawie, miał tego pełną świadomość, ale równocześnie nic go to nie obchodziło.
Kiedy Igor zaproponował mu spotkanie -ucieszył się. Chciał syna poinformować o tym, co połączyło go z matką Joanny. Potrzebował z kimś porozmawiać i przypuszczał, że syn będzie jedyna osobą, która w jakiś sposób zdoła go zrozumieć. I nie zawiódł się choć zdawało mu się, że że go rozczarował.
W planach miał wynajęcie jakiegoś mieszkania w okolicach Żurawiej lub Mokotowskiej, bo lubił tamtejszy klimat. Na najbliższym spotkaniu chciał zapytać Marię czy zamieszka z nim. Czy podaruje mu swoją codzienność czy zaufa na tyle, by spróbować ułożyć sobie z nim życie. Do końca świata i o jedne dzień dłużej. Potem porozmawia z Barbarą. Zostawi jej tyle, ile jej się należy i przeprosi za ten nieoczekiwany zwrot akcji. Nie liczył na przebaczenie. Nie liczył na rozgrzeszenie. Jedyne na co liczył i czego oczekiwał – to kilka szczęśliwych lat u boku pierwszej kobiety, którą pokochał tak naprawdę.
Photo by Kate Hliznitsova on Unsplash
2 komentarze
Świetnie to napisałaś, emocjonująco, sprawiając, że zaczynam lubić faceta, którego nie znosiłam od początku. I zaczynam mu kibicować w tej walce o serce Marii mimo, że zdrowy rozsadek kazałby być po stronie Barbary. Czekam niecierpliwie co z tego wyniknie.
Miśka
Miśko, bardzo Ci dziękuję za ciepłe słowa. Ja też, pisząc, zmieniam o nich wszystkich zdanie:-). Nikt nie jest jednowymiarowy- jak to w życiu.
Uściski i zapraszam na kontynuację w najbliższy piątek!
Kasia