Rozczarowało ją zachowanie matki. Poczuła się odtrącona, nie pierwszy zresztą raz. Miała nadzieję, że tym razem uda jej się dogadać z Karoliną. To również nie wypaliło. Porażka na całej linii, na każdym niemal kroku. Co jeszcze ją spotka, kto jej jeszcze dowali, zastawiała się ciągnąc za sobą suczydło po śródmiejskich uliczkach.

Nigdy nie oczekiwała, że będą z matka jednomyślne. Różnice charakterów nie pozwalały im na to. Odkąd pamięta, zawsze prowadziły jakieś gierki i wojenki. Kiedyś bliżej jej było do ojca, potem trochę się wszystko zagmatwało. Suma summarum, wolna poczuła się dopiero wtedy, kiedy zamieszkała z Igorem. Mogła o nim powiedzieć różne rzeczy, ale nigdy to, że próbował ją ograniczać, kontrolować czy podejmować za nią decyzje.

Przemieszczała się szybkim krokiem w kierunku Parku Saskiego. Szum tamtejszej fontanny zawsze działał na nią kojąco, a suczydło miało gdzie się wybiegać. Niemal biegnąc, kolejny raz, robiła podsumowanie swojego małżeństwa. Czy wychodziło na plus? Trudno stwierdzić, bo była bardzo wzburzona i zdenerwowana, więc zebranie myśli nie przychodziło jej łatwo. Watki małżeńskie przeplatały się z dzieciństwem, relacjami z rodzicami i wreszcie trudną sytuacją między nią i Karoliną. No i Kubą, który wyrósł między nimi niczym przysłowiowy mur.

Pragnęła ratować ten związek. Zastanawiała się co jest właściwie jej motywacją – lęk przed radykalną zmianą, chęć walki o coś, w co kiedyś wierzyła, pragnienie ocalenia rodziny? Wyszło, że chyba wszystko po trochu. Nie umiała tylko nazwać uczuć, jakie żywiła do Igora. Czy nadal go kochała? Czy może było to tylko przywiązanie, wygoda, przyzwyczajenie? Ostatnie dni sprawiły, że spojrzała na niego łaskawszym okiem. Spojrzała nie z litości, spojrzała nie jak na słabego człowieka, którego bała się skrzywdzić. Popatrzyła na mężczyznę, który się zmienił. Bardzo chciał naprawić wszystko to, co udało im się tak koncertowo spieprzyć tylko czy da się to jeszcze wyprostować?

Zastanawiała się czy Karolina oby nie miała racji wykrzykując jej, że są obłudni i zakłamani i lepiej byłoby przyznać się do wszystkiego i dopiero potem, na uczciwości i przejrzystości budować tę relacje od nowa. Ona się jednak bała. Obawiała się strat. Nie mogłaby wrócić do pracy, nie miałaby nigdy więcej możliwości spotkania z Pawłem. Pewnie musiałby się go wyrzec na zawsze, a bardzo nie chciała. Nie była pewna czy uda im się wrócić na dawne tory. Czy nadal mogą się jeszcze przyjaźnić jak gdyby nigdy nic. Bolało ją to, że już nigdy nie będzie mogła pozwolić sobie na to żeby go dotknąć, przytulić, zmierzwić włosy. Czułą, że wybierając Igora traci coś niepowtarzalnego. Coś wielkiego.

Co czuła do Pawła poza przyciąganiem nieziemskim? Czuła, że ją rozumie jak nikt inny. Czytał w jej myślach. Nie musiała nic mówić, a on wiedział. Był szarmancki, czuły i męski jednocześnie. Gdyby związała się z nim jej życie byłoby pełne pasji, nowych możliwości, namiętności i uśmiechu. Przy nim śmiała się nieustannie. Czuła pełną akceptację, zachwyt i zainteresowanie. No i jak fantastycznie się im rozmawiało choć dzieliły ich poglądy i podejście do wielu spraw.

Krążyła po parku zataczając koła, mijając starszych ludzi, zakochane pary, mężczyzn z neseserami biegnących na jakieś pilne spotkania, nastolatki łażące alejkami i popijające kawę ze starbucksa, biegaczy i zakochane pary tulące się na ławeczkach. Pod nogami przebiegały jej radosne wiewiórki i przechadzały się przekarmione już chyba, kołyszące się na boki kaczki. Co jakiś czas słyszała klekot tramwajów toczących się obok. Miała plątaninę myśli. Oddychała głęboko, ale i to nic nie pomagało. Nie potrafiła się wyciszyć. W końcu postanowiła wracać do domu. I właśnie wtedy zadzwonił Igor.

Na zawsze razem (cz.78)

Photo by Phil Hearing on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.