Chwilę zastanawiał się co powinien zrobić. Czy to dobry pomysł żeby do niej dzwonić, kiedy ewidentnie szuka samotności? Postanowił jednak zaryzykować. Kolejny zresztą raz, ostatnimi czasy…
Odebrała po pierwszym sygnale. Czuł, że jest poddenerwowana, ale próbuje to zamaskować udawanym uśmiechem w głosie. Zapytał, kiedy będzie, a ona odpowiedziała, że już wraca, bo zdenerwowała ją bardzo rozmowa ze starszą córka i poszła przewentylować głowę do Saskiego. Z parku do domu było rzeczywiście kilka chwil na piechotę. Biorąc pod uwagę tempo w jakim spacerowała jego żona – był pewien, że zjawi się lada moment.
Korzystając z czasu jaki został mu do jej powrotu, wskoczył pod prysznic, pościelił łóżko, włączył zmywarkę i nastawił ekspres. Mocna kawa była czymś, czego bardzo pragnął. Kawa i kawałek gorzkiej czekolady z pomarańczą. A niech to, czasem lubił się rozpieścić!
Kiedy wyjmował filiżanki – wróciła. Chyba skutecznie przewietrzyła myśli, bo sprawiała wrażenie zrelaksowanej. Zdała mu relacje z rozmowy z Karoliną i zapytała o zdanie. A co miał myśleć?! Rozpieścili starsza córkę jak dziadowski bicz. Karo zawsze miała wszystko o czym tylko pomyślała, albo i więcej. Ale to właśnie ona – Joanna, dbała bardzo o to, żeby tak było. On stale pracował i tylko ze zdumieniem obserwował nowe nabytki, które cyklicznie pojawiały się w posiadaniu Karo -super telefon, najnowszy laptop, firmowe ubrania czy koszmarne, klapciaste saszki za osiemset złotych. Nie planował teraz poruszać tego tematu, ale żeby to przemilczeć musiał się solidnie gryźć w język. To był temat, który zawsze ich różnił.
Wychodził z założenia, że żeby coś docenić, trzeba na to zapracować. To, co przychodzi zbyt łatwo – jest nieszanowane. Wiele razy toczyli o to spór. Dobrze wiedział, że Joanna robi te zakupy po kryjomu, teoretycznie dlatego, żeby mu nie zawracać głowy głupotami, a w rzeczywistości dlatego, żeby uniknąć konfliktów. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale od jakiegoś czasu robił dobrą minę do złej gry. Chyba uznał, że nie ma wpływu na tę sferę życia. Jak się okazało nie miał wpływu na wiele więcej kwestii…
Jego żona czasem nie miała umiaru. Nie był pewien z czego to wynikało. Czy chciała rekompensować dzieciom, to, że sporo pracuje, nie dość czasu im poświęca czy może odreagować czasy, w których dorastali i sklepy zionęły pustkami. No niemal wszystkie, z wyjątkiem PEWEXU, w którym to jego rodzice zwykli robić fajne prezenty ale raz do roku -na Święta Bożego Narodzenia. Ojciec wyznaczył matce surowy sposób wychowania dzieci i był w tym piekielnie konsekwentny, a matka nie protestowała tylko stosowała się do zaleceń. Na imieniny i urodziny, aż do osiemnastki, dostawali z bratem kompletne drobiazgi. Mówiono im, że nie pieniądze się liczą w życiu. Mieli swoje skromne obowiązki w domu, bo kwestią czystości, gotowania i zakupów zajmowała się kobieta czyli mama. Taka była rola kobiety w domu, zdaniem ojca. Oni mieli się uczyć, rozwijać i przebijać w męskim świecie. No, mogli jeszcze czasem wynieść śmieci, albo zmyć po sobie kubek, ale to by było natyle.
Wielokrotnie ścierał się z Joanną w temacie wychowania dzieci. Tym razem nie zamierzał. Przytulił ja, zgodnie z wytycznymi, które otrzymał po spotkaniach z panią psycholog, wysłuchał dając wsparcie i niczego nie komentując. Wiedział, że pytanie o to, co myśli było retoryczne. Przecież doskonale wiedziała, co on myśli i wcale nie chciała usłyszeć jego opinii. Potrzebowała jedynie osoby, która będzie jej wsparciem, więc nim był.
Wtuliła się w niego z całą mocą. Przez chwilę zastygli w tym przytuleniu. Potem podniosła głowę, wspięła się na palcach, dała buziaka i powiedziała, że bardzo mu dziękuję i cholernie się cieszy, że coś się w ich relacjach wreszcie zmienia. Pogładził ją po policzku i zapytał czy ma ochotę na kawę i kawałek czekolady z pomarańczą. Miała. Usiedli na sofce ujmując w dłoniach filiżanki i smakując gorzko-słodkie nuty przysmaku. Pomyślał, że ta czekolada jest jak ich miłość. Z jednej strony gorzka jak psia kość, a z drugiej słodkawa i uzależniająca. Nie umiał zrezygnować ani z Joanny, ani z czekolady. Zabawne. Zabawne?
Patrzyli sobie w oczy, rozmawiali, nawet śmiali się. Atmosfera znowu wracała do normy sprzed kataklizmu. Postanowił, że jednak powie jej o liście od Pawła. I zaproponuje, żeby wreszcie wróciła do pracy, jeśli naprawdę tego potrzebuje. Zareagowała entuzjastycznie, znowu wtulając się w niego całą sobą. Czuł, że to co dobre jeszcze przed nimi. Była nadzieja… Naprawdę była!
Photo by Alexander Ant on Unsplash
2 komentarze
No i niech im się ułoży. Napisz proszę, że się uda:-)
🙂 też trzymam za nich kciuki!
Buziaki,
Kasia