Chotomów ją urzekł, zaczarował. On zdecydowanie skłaniał się ku willi w Wawrze. Było bliżej do Warszawy i do szpitala w którym pracował, dom miał większy metraż, a cena była porównywalna. Ustalili jednak, że decyzję podejmą po głosowaniu. A co jeśli będzie remis?

Początkowo chciał zabrać Karolinie prawo głosu. Nie pojechała, miała wszystko w nosie- niech odczuje wreszcie konsekwencje swoich decyzji. W życiu płaci się za wszystko. Aśka nie chciała o tym jednak słyszeć. Kiedy powiedział, że zadecydują we troje, spojrzała na niego z ukosa i poprosiła żeby przemyślał swoje zdanie, bo ona się z nim nie zgadza. Wzruszył ramionami i oznajmił, że właściwe to chyba mu wszystko jedno. Szybko przekalkulował sytuację. Głupio było mu to przyznać, ale w skrytości serca liczył, że starsza córka poprze jego wybór. Byłoby dwa na dwa, bo Zuzka zawsze stała murem za tym, czego pragnęła jego żona i tak było także tym razem. Zapytał, co jeśli będzie remis? Chwilę zastanawiali się po czym Joanna wpadła na pomysł, że wtedy rzucą monetą… Przystał na to chętnie. Zawsze wypadało to, czego pragnął. Zawsze.

Swoją drogą, był nieco rozczarowany zachowaniem Karo. Zgłupiała i tyle. Wciągnęła w tę dziwną akcję jego teściową i ponownie wprowadziła zamęt do życia, które usiłowali z Joanną poukładać od nowa. Czuł, że to nie w porządku, że tak nie powinno być. Nie mógł sobie nawet wyobrazić tego, że sam, w wieku Karoliny, mógłby się tak zachować. Nie, coś takiego nawet nie przyszłoby mu do głowy. Owszem, mógł się buntować, robić bzdury, ale nigdy nie pozwoliłby sobie na takie coś. Dopóki był na utrzymaniu ojca, musiał zaakceptować zasady panujące w domu. To było tak naturalne jak oddychanie.

Teraz martwił się również młodszą córką. Stała się cieniem przyklejonym do ust Joanny. Nagle, z zaskoczeniem odkrył, że radosna do niedawna dziewczynka, zmieniła się nie do poznania. Był markotna, rzadko się uśmiechała, porzuciła wszystkie swoje pasje. A tak świetnie pływała. Trener mówił mu nawet, ze ma ogromny talent i gdyby tylko chciała mogłaby być kimś w pływackim światku. Mogłaby, ale co z tego, skoro zabrakło jej dobrych chęci. Odbierał ją jako rozmemłaną dziewczynkę z nosem na kwintę i problemami z wagą. Nagle dostrzegł, że ze smukłej sportsmenki przeistoczyła się w pulchną marudę bez żadnych zainteresowań i pasji. Wstrząsnęło to nim bardzo. Postanowił, że zaraz po przeprowadzce coś wymyśli.

Robił dobrą minę do złej gry. No może nie do złej, ale pełnej wątpliwości. Nie, nie miał wątpliwości co do tego, że dobrze robią ratując małżeństwo, czy pozbywając się większości oszczędności, by kupić ten dom. Jego zmartwienie wynikało raczej z tego, że nagle poczuł się zawiedziony sobą. Tym jak żył do tej pory, tym, co robił. Tym, kim był. Wcześniej realizował plan żyjąc trochę bez głębszych refleksji. Teraz poczuł, że chce inaczej. Chce być, mieć większy wpływ na wychowanie córek, podejmować przemyślane decyzje bez ciągłego liczenia stanu konta. Ta zmiana wiązała się jednak z mniejszymi zarobkami i przemeblowaniem całego dotychczasowego świata. Nie był pewien jak na to zareaguje ten jego cały świat.

Poza tym nadal był słaby. Wcześniej wydawało mu się, że powrót do formy zajmie mu kilka chwil. Chwile mijały, a forma była żenująco słaba. Oszczędzał się na każdym kroku, przeszedł na dietę, całkowicie odstawił wino i papierosy, przemierzał Śródmieście spacerowym tempem i na tym musiał poprzestać, bo po godzinnym marszu wracał wypruty jakby przebiegł maraton warszawski. A przecież wyniki badań miał coraz lepsze? Może to przez nerwy?

Od jakiegoś czasu nie po drodze było mu z ojcem, który zaczął przekraczać granice przyzwoitości usiłując wtryniać się w jego życie. Dzwonił zbyt często, a nawet zdarzało mu się wpadać bez zapowiedzi. Co to, to nie. Igor nie akceptował tego, a już całkiem nie umiał przejść do porządku dziennego nad faktem wściubiania przez Jana nosa w jego małżeństwo. Ojcu zdarzyło się, kilka razy, ostro skrytykować postawę Joanny. Robił to z jawną wrogością i pełną nonszalancją, wyraźnie ignorując fakt, że Aśka wszystko słyszy. Po jednej z takich akcji zrobił mu awanturę i zakazał niespodziewanych wizyt i siana fermentu. Kochał swoją żonę mimo, że nie była święta i przeraźliwie pragnął spokoju. A może przede wszystkim pragnął spokoju?

Z wyprawy w poszukiwaniu domu marzeń wrócili jednak zrelaksowani. Wycieczka utwierdziła ich chyba tylko w przekonaniu, ze decyzja o zmianie miejsca zamieszania -jest słuszna i pragną jej wszyscy. Wszyscy uczestnicy tej podrózy, rzecz jasna. Wszyscy z wyjątkiem Karoliny.

Dom w Chotomowie był jasny i nowoczesny. Jednak żeby dojechać z niego do kliniki potrzebował lekko czterdziestu minut czyli dwa razy tyle, ile zabierała mu podróż do pracy z Wawra. To był dla niego istotny argument. Odkąd przeszedł zawał zdawał sobie sprawę, ze ten CZAS jest bezcenny. Że nikt nie wie ile mu go zostało, więc nie wolno nim szastać. Zastanawiał się jakby tu podejść Karolinę, by stała się jego sojusznikiem. A może lepiej było zagrać w otwarte karty z Joanną, albo spróbować urobić Zuzankę? Uśmiechnął się do tych myśli. Skoro zaczął kombinować, znaczy wraca do zdrowia…

 

Na zawsze razm (cz.82a)

 

Fot. Aleksey Kuprikov/Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.