Była kompletnie skołowana i rozdarta między tym, czego naprawdę pragnęła, a decyzjami, które podejmowała. A czego pragnęła? To było dla niej samej zagadką, bo zmieniało się w zależności od chwili, pogody i sytuacji. Chciała mieć wszystko. To było dziecinne.
Pani psycholog zadawała setki pytań każąc jej grzebać we własnych myślach, babrać się w lękach. Zmuszając do rozgrzebywania ran i konfrontacji z własnymi słabościami. Przebijała się przez kokon dzieciństwa odnajdując swoje zachowania w grze, którą od zawsze toczyli rodzice. To było dość wyczerpujące i odkrywcze jednocześnie. Co zabawne, zawsze, kiedy wydawało jej się, że jest bliska poznania własnej prawdy -sytuacja zaciemniała się, zakręcała, a ona sama traciła jasność i pewność. Za dużo myślała. Za dalece analizowała. Zbyt głęboko wkręcała się w przeszłość, która fałszowała teraźniejszość. I niby było trochę lepiej. Na sesjach zdawało jej się, że widzi światełko w tunelu. Prowadzona za rączkę przez panią psycholog, rozumiała siebie, a życie wydawało się być łatwiejsze.
Opowiedziała jej o Pawle. Zaryzykowała wiedząc, że terapeuta nie może nikomu zdradzić tajemnicy pacjenta. Wyznała prawdę choć Igor chodził przecież do tej samej psycholożki, mało tego, miewali wspólne spotkania. To było trochę niezręczne. Jak jednak miała dojść do porozumienia z samą sobą ukrywając ten fakt? Pani psycholog nie sprawiała wrażenia zaskoczonej. W ogóle nie sprawiała wrażenia. Jakby to, co z trudem z siebie wydusiła, spłynęło po niej jak po przysłowiowej kaczce. Zapytała dlaczego, czego jej brakowało, co odnalazła, co zamierza z tym zrobić i takie tam. Joanna zgodnie z tym, co wtedy wydawało jej się słuszne, powiedziała, że to był błąd, który już zaczęła naprawiać. I że z tym koniec. Stanowczość, z jaka wygłosiła, to oświadczenie była zaskakująca. Szczególnie dla niej samej.
Z dala od Pawła- wszystko było łatwiejsze. Wszystko. Może błędem była jednak decyzja o powrocie do pracy. Może gdyby poszukała czegoś innego? Z jej doświadczeniami powinna spokojnie znaleźć dobrą posadę. Uparła się jednak obawiając, że jeśli zrezygnuje, to nie będzie już miała pretekstu żeby go spotykać. Przestraszyła się, że straci go na dobre i to raz na zawsze. Uczepiła się myśli, że pragnie jego przyjaźni. Pragnęła jednak czegoś całkiem innego…
Teraz znowu była w pracy i musiała zmierzyć się ze swoimi spiętrzonymi emocjami i rozbuchanymi uczuciami. Wszystko wokół przypominało jej o tej namiętności, która niczym chwast obrosła jej serce oplatając każdy jego zakamarek. Zamknęła drzwi, szybko zsunęła z ramion płaszcz wieszając go na metalowym wieszaku. Kątem oka zdążyła jeszcze zerknąć w lustro i skontrolować jak wygląda. Było dobrze. Szminka nie rozmazała się, a kreska na górnej powiece była idealna. Odwróciła się i obdarowała wszystkich szerokim uśmiechem. Szybkim krokiem podeszła do zespołu zgromadzonego w sali konferencyjnej. Przywitał ją ON. Chyba zeszczuplał. Śmiał się, ale jego oczy były smutne, przygaszone. Trzymał jednak fason i spory dystans? Nie, chyba nie. A może tylko jej się wydawało. Uścisnął jej dłoń i pocałował w policzek witając w imieniu całej, stęsknionej załogi. Chwilę wszyscy porozmawiali wymieniając się spostrzeżeniami o sytuacji na świecie, potem, zapytana przez sekretarkę, opowiedziała o zdrowiu Igora, by na końcu dowiedzieć się nad czym teraz pracują. Kiedy wszyscy się rozeszli – Paweł zaprosił ją do gabinetu. Jedyne czego teraz pragnęła, była czułość, dotyk, ciepło. Nic z tego jednak nie dostała…
Paweł zrobił jej kawę. Podziękowała. Podziękowała również za kwiaty i babeczki, które jej kupił na powitanie. Usiadł obok i po zapewnieniach że bardzo się cieszy z jej powrotu, zapytał jak chce to wszystko rozwiązać. Jak dalej wyobraża sobie ich współpracę i relację. Zbił ją tym z tropu – całkowicie. Nie takiego powitanie się spodziewała. Przeprosiła go za wszystko, to znaczy za to, że się nie odzywała, że nie oddzwaniała i, że tak długo jej nie było. Wytłumaczyła, że musiała zając się Igorem, dziewczynkami i że to był niezwykle trudny czas. Jak widziała ich relację i współpracę? Miała nadzieję, że nic się nie zmieni. Nic z wyjątkiem zażyłości, która przez chwilę ich połączyła. Choć ciężko było jej to powiedzieć, wyznała mu, że czuje do niego coś, czego czuć nie powinna, ale wie, że to nie jest pora na tą miłość. Ma zobowiązania. I przysięgała. I nie może. Nie powinna. W duchu liczyła, że Paweł coś powie, zrobi, przerwie jej ten wywód, zaprosi do siebie, albo na spacer po pracy. Liczyła na cokolwiek. A co dostała? Poklepał ją po ramieniu i poprosił żeby teraz zaznajomiła się z listą rzeczy do zrobienia, a popołudniu lub następnego dnia rano przedyskutują co i kiedy załatwiają. Zapytała czy ma czas po pracy, ale nie miał. Był bardzo zajęty. Podziękował jej za rozmowę i odebrał telefon na znak, że już skończył. Była zaskoczona. I zraniona.
Nie pamiętała, kiedy ostatnio ktoś ją tak dotknął. Olał, zignorował, ale chyba należało jej się?! Poczuła się jak kilkulatka złajana przez ulubionego wuja za kradzież czekolady z barku. Takiego scenariusza nie przewidziała. W pierwszym odruchu miała ochotę napisać wypowiedzenie, wstać i wyjść trzaskając drzwiami. W porę przypomniała sobie jednak, że nie jest już w podstawówce i nie może ot tak, obrazić się i tupnąć nóżką. To przecież nieprofesjonalne. Nie w jej stylu. Opanowała się. Wzięła kilka głębokich oddechów, by wyciszyć głowę. W co on gra? O co mu chodzi -zastanawiała się czytając kolejne tomy spraw, i nic kompletnie z nich nie rozumiejąc. Tak, dostała w twarz. Drugi raz w życiu.
Dzień wlókł się niewiarygodnie. Zrobiła sobie plan pracy, odbyła kilka rozmów i ustaliła parę spotkań. Zauważyła, że Paweł traktuje ją inaczej. Wyraźnie dystansował się od niej usiłując sprawiać pozory, że jest inaczej. Nie miał czasu, nie mógł rozmawiać, unikał jej. Na koniec dnia weszła do jego gabinetu i powiedziała, że pracy w takich warunkach sobie nie wyobraża. Że jeśli on ma zamiar zachowywać się w taki sposób, ona odchodzi. Poprosiła żeby to on się zastanowił jak widzi teraz jej rolę, bo w obecnej sytuacji nie da się wspólnie pracować. Przeprosił. Obiecał, że jutro zaczną od początku, ale nigdy już nie będzie jak dawniej, bo, zawiesił głos, a ona zamieniła się w słuch. Bo? Bo… nie. Przeprosił ją. Znowu się śpieszył. Za kwadrans miał ważne spotkanie, czas go gonił. Przelotem dotknął dłonią, jej dłoni. Widziała, że ze sobą walczy. A co jeśli kogoś ma? A co jeśli jednak nie uda im się dogadać po tym wszystkim? Co teraz, myślała gorączkowo, pakując opasłe akta do domu. Miała sporo zaległych spraw. I dużo do przemyślenia. Ten dzień, na który tak bardzo czekała, zaskoczył ją najnegatywniej jak mógł, ale może to dobrze? Może dzięki temu wreszcie znowu zacznie żyć normalnie. Być troskliwą matka i ciepłą żoną?
Photo by Michelle Gerlach on Unsplash
1 komentarz
I bardzo dobrze zrobił. Niech się ona wreszcie zdecyduje o co jej chodzi.