Zanim zachorowałam – bardzo uważałam. Unikałam tłumów, przestrzegałam zasad, myłam ręce i odkażałam regularnie telefon. Śledziłam także informacje dotyczące objawów, zachowania bezpieczeństwa i doniesienia informujące o przebiegu choroby, sposobie leczenia, reagowania na symptomy i odporności. Dawkowałam sobie te newsy, żeby nie oszaleć i daleka byłam od siania paniki oraz histerycznych reakcji. Starałam się żyć względnie normalnie choć ze świadomością istnienia koronawirusa.
Długo wmawiałam sobie chyba, że nie zachoruję. Mnie, ani moich najbliższych, to nie spotka. W końcu dbamy o siebie, uważamy, zdrowo sie odżywiamy, ruszamy. Czasem jeszcze przekonywałam sama siebie, że być może już przeszłam bezobjawowo – jak większość. Że mam to już może jednak za sobą. To mnie wyciszało. W gąszczu tragicznych wiadomości, które mogą przyprawić o zawrót głowy – trzeba się przecież jakoś ratować.
KORONAWIRUS PRZEMEBLOWAŁ MÓJ ŚWIAT
Praktycznie nie miewam temperatur. Tym razem było podobnie. Raz coś mi tam wskoczyło, ale szybo przeszło i już nie powracało. Na wszelki wypadek odcięliśmy się od świata. Pojawiło się zmęczenie, senność, osłabienie i zatokowy ból głowy, który nie przechodził mimo stosowania środków przeciwbólowych. A potem okazało się, że wymaz na który skierował mnie lekarz był pozytywny. Zachorowaliśmy wszyscy mimo, że zachowywaliśmy wszystkie środki ostrożności, trzymaliśmy dystans i zachowywaliśmy zdrowy rozsądek. To było jak lawina złych wiadomości. Lęk o najbliższych ważył więcej niż można udźwignać, zwłaszcza, że chorując na koronawirusa sił jak na lekarstwo. I ta niemoc. Brak możliwości zrobienia czegokolwiek. Izolacja i zdanie się na innych. Zależność. To był moment, kiedy wyłączyłam telewizor i całkiem odseparowałam się od internetowych doniesień. Na dobre. Zostałam też odseparowana ustawowo . Odcięta od świata. To była koszmarna świadomość. Izolacja to był czas kiedy znalazło się wokół nas sporo ludzi dobrej woli dostarczających i pomagających, wspierających, proponujących bezinteresowną pomoc (dziękuję. To było bezcenne!!!).
GŁEBOKI ODDECH?
Poza fatalnym samopoczuciem doskwierała mi niezwykle niemożność wybrania się na spacer, odetchnięcia świeżym powietrzem. Zawiesiłam na kołku plany świątecznego sprzątania i gotowania. Wrzuciłam na luz, bo każda próba zrobienia czegokolwiek – kończyła się fiaskiem. Kilka chwil i byłam bliska omdlenia. Brzmi idiotycznie, ale tak to wyglądało. Zrobienie obiadu, a nawet herbaty, było walką ze sobą, więc wielokrotnie odpuszczałam. Do tego dochodził szum w głowie uniemożliwiający skupienie się na czymkolwiek.
Z NADZIEJĄ NA LEPSZE JUTRO
Trudno uwierzyć, ale nagle brak bólu i zawrotów głowy – urosły do rangi niemal nierealnego marzenia. Kolejnym był – spacer. Zwykły, normalny spacer. I możliwość odwiedzenia mamy. Marzyłam o NORMALNOŚCI. Zwykłej, szarej i bez fajerwerków.
Przeszliśmy koronawirusa, tfu, tfu, w porównaniu z częścią innych ludzi -w miarę gładko. To było takie przeziębienie XXL tyle, że po zwykłej infekcji po tygodniu byłam w formie…
KORONAWIRUS ISTNIEJE
Przykro mi to napisać, ale na własnej skórze przekonałam się, że koronawirus naprawdę istnieje. Przechorowało go już w sumie kilkudziesięciu moich znajomych. Niektórzy z nich stracili bliskich. Z jakiś przyczyn część osób bardzo źle znosi tę chorobę i ma ogromne komplikacje. Niektórzy, pozornie zdrowi, silni i bez chorób towarzyszących, tracą życie. To loteria, kto jak przejdzie koronawirusa. Dopóki nie zachorujemy- nie możemy mieć wiedzy na ten temat. Dlatego warto uważać na siebie i na innych!
Warto też ograniczyć nieco zalew informacji, który niepotrzebnie nas tylko stresuje. Panika nikomu nie wyszła na dobre. Mając wiedzę – warto włączyć myślenie i być uważnym.
Kiedy piszę ten tekst głowa nadal mnie boli, mam gonitwę myśli i jestem silnie osłabiona choć już zdrowa. Poranny, długi spacer z psami kosztował mnie godzinę leżenia na wznak z zawrotami głowy. Osłabieine jest czymś normalnym i na porządku dziennym. Dotyka większości osób, które przeszły tę wirusówkę. Niech nikt mnie więc nie przekonuje, że koronawirus to tylko zabawa, którą możni tego świata toczą w celu przejęcia kontroli nad wszystkim, co możliwe. Koronawirus to choroba, która zwala z nóg w mniejszym lub większym stopniu. Zróbmy, co w naszej mocy, żeby chronić siebie nie zapominając o innych!
Pozdrawiam ciepło i życzę dużo zdrowia,
Kasia
2 komentarze
Dużo zdrowia!
Krysiu, bardzo, bardzo dziękuję i wzajemnie. Zdrowie to najcenniejszy dar:-)!
Uściski,
Ka