Kiedy weszła na klatkę kamienicy, w której mieszkał Paweł -telefon zaczął melodycznie podskakiwać w torebce wygrywając przebój Robbiego Williamsa „Feel”. Machinalnie spojrzała na wyświetlacz choć wcale nie musiała tego robić, bo przecież dobrze wiedziała kto dzwoni. To był dźwięk przypisany do Igora. Wyłącznie do niego. Melodyjkę wybrała rok temu zmieniając smartfona na nowszy. Dlaczego zdecydowała się na taką piosenkę? Zawsze kiedy ją słyszała wracały cudowne wspomnienia… Zawsze, ale nie teraz!
Teraz chciała choć na chwilę o nim zapomnieć. Wymazać go z pamięci. Utopić w niebycie. Przełamując niechęć, przystanęła we wnęce tuż obok zabytkowej windy pachnącej olejem i bez entuzjazmu – odebrała. Robiła wszystko, by zabrzmieć przyjaźnie. Przypuszczała jednak, że nie uda jej się go oszukać. Zbyt dobrze ją znał. On jednak o nic nie pytał, nie sondował, nie prowadził śledztwa i chyba nawet nie usiłował rozpracować ani jej nastroju, ani nastawienia. Poprosił jedynie o jakiś czas dla siebie, o ograniczenie wizyt i dzwonienie tylko raz dziennie w ściśle określonej przez niego porze. Zaskoczył ją. Nie tego się spodziewała. Zaskoczył, ale również ucieszył. Jej, ten czas, też był bardzo potrzebny. Bardziej niż bardzo.
Skończyli bardzo szybko. Przyjęła do wiadomości to, co miał jej do powiedzenia, przytaknęła i rozłączyli się. Przywołała windę i pośpiesznie wsiadła, do wypełnionej czarem minionych lat, kabiny – żywcem wyjętej z filmów retro. Zawsze pachniało w niej fornirem i było nieprzyzwoicie czysto. Tak jakby była dokładnie czyszczona za każdym razem kiedy tylko ktoś z niej zdążył wysiąść. Zanim dojechała zdążyła jeszcze przejrzeć się w dużym, kryształowym lustrze wiszącym naprzeciwko rozsuwanych drzwi. Wyglądała całkiem nieźle jak na kogoś w jej sytuacji. W jej sytuacji, pomyślała karcąc się jednocześnie. A co to niby za sytuacja?! Była na siebie zła. Przecież nikt jej nie umarł, nie zbankrutowała, miała wokół siebie życzliwych ludzi i udane dzieci. Była zła, że tak strasznie się nad sobą roztkliwia. Jak nie ona.
Nie zapukała do drzwi tylko od razu nacisnęła ozdobna klamkę. Tak jak przypuszczała drzwi były otwarte. Cicho skrzypnęły kiedy przekraczała próg. Jakby chcąc ją jeszcze zatrzymać, poprosić żeby się zastanowiła, przemyślała, nie podejmowała pochopnych decyzji.
Paweł wstał pośpiesznie z kanapy i pewnym krokiem podszedł do niej obejmując ją i mocno przytulając. Kiedy usiłowała coś powiedzieć zamknął jej usta gorącym pocałunkiem. Weszła w to całą sobą. Poddała mu się. Była zbyt słaba, by zaprotestować. Zbyt głodna jego dotyku, oddechu, zachwytu…
Świat wirował. Unosiła się pięć stóp nad ziemią. Była szczęśliwa, beztroska i rozkosznie bezmyślna. On szeptał jej czułe słówka, pieścił i odgarniał włosy z twarzy, gładził po policzkach. Było niczym w tanim, ckliwym romansidle. Niewiarygodnie! Nieziemsko. Duszno od namiętności. Myślenie włączyło się jej kiedy leżeli przytuleni na skórzanej sofie w salonie. Dopiero wtedy poczuła, że wróciła na ziemię i runęła z impetem rozbijając się o brutalną codzienność. Raz kozie śmierć, pomyślała. Przecież prędzej czy później i tak musi mu to powiedzieć. Przeciez po to właściwie do niego przyjechała. Chyba. Spojrzała mu głęboko w oczy i wyszeptała, że to był ostatni raz. Upojny, błogi, nieziemski, ale ostatni. Podjęła decyzję i spróbuje od nowa powalczyć o małżeństwo z Igorem. Mają dzieci, więc warto. Ale o nim nie zapomni nigdy. Zrobiła pauzę patrząc na jego szkliste oczy. Poczuła ukłucie w sercu. Taki ogromny żal. Już tęskniła za tym, co ich łączyło, za nim. Już żałowała choć przecież nadal był na wyciągnięcie ręki. Wtuliła się w niego mocno zachwycając się jego zapachem. Miała ochotę szybko się ubrać i uciec. Byle dalej, byle szybciej. Ten ból był nie do zniesienia. Rozsadzał jej klatkę piersiową. Pulsował.
Przytulił ją mocno jakby chcąc zatrzymać jeszcze na chwilę. Poprosił żeby nie odchodziła z pracy. Zapewnił, że uszanuje jej decyzję choć jest mu trudno. Dzięki niej przeżył coś, w co powoli przestawał już wierzyć. Była jak powiew świeżego powietrza, jak nadzieja na słońce w środku zimy. Zapewnił, że nie będzie jej robił żadnych problemów, że chciałby móc nadal się z nią przyjaźnić i, że będzie czekał. Zaklinał los. Może jeszcze kiedyś będzie im dana wspólna przyszłość, bo on wierzy w przeznaczenie, a jego przeznaczeniem jest ona.
Pocałowała go w policzek, dotknęła palcami jego ust i wstała. Hamując łzy, które czaiły się tuż pod powierzchnią powiek zaczęła się ubierać. On usiadł i patrzył na nią. Nie spuszczał z niej wzroku. Nie zatrzymywał jednak, ani nie zarzucał słowami. Pozwolił jej odejść. Na jej zasadach…
Podchodząc do drzwi odwróciła się jeszcze na moment. Stał tuż za nią. Był jej tak bliski, tak kochany. Chciała mu wyznać, że jest dla niej kimś naprawdę ważnym, a nie przelotną miłostką, ale zrezygnowała. Zatrzymała te słowa dla siebie mimo, że pulsowały w niej rozsadzając serce. Wykorzystał ten moment zawahania i dotknął jej dłoni. Kiedy spojrzała mu w oczy – stwierdził, że chciałby jeszcze tylko coś jej powiedzieć. Przestraszyła się. Każde słowo ważyło teraz tonę. Nie była pewna czy je udźwignie, czy zdoła od niego wyjść..
Photo by Alexander Krivitskiy on Unsplash
2 komentarze
Nie dziwię się jej. Trudna decyzja. Myślę, że na końcu zostawi męża. Mam taką nadzieję.
Koko
🙂
cieplutko pozdrawiam,
Kasia