Kiedy konspiracyjnym szeptem oznajmiła, że wie jak uratować to małżeństwo, ale ma jeden warunek – poczuł satysfakcję zmieszaną z niepokojem. Warunek? Ale jak to? Będzie stawiała mu warunki? Po tym wszystkim? Naprawdę?!

Musiał wyglądać jak idiota z rozdziawioną buzią. Zbiła go z tropu. Wytrąciła z równowagi. Szybko się jednak ocknął. Zamiast snuć domysły poprosił żeby przybliżyła mu temat, bo nie wie o co może jej chodzić. Joanna chyba się wahała, jakby zastanawiając się w jakie słowa ubrać swój malowniczy, z całą pewnością, pomysł. W końcu zebrała się na odwagę i powiedziała, że widzi szansę dla ich związku jeśli przestaną grzebać w swojej przeszłości i popracują sumiennie nad relacjami. To jednak nie był koniec tej litanii. Co jeszcze? Musiał przyznać, że ten jedne warunek rozrósł się do potęgi entej. Joanna nie kończyła mówić. Oczekiwała, że zapomni o sprawie z Pawłem i nie będzie jej dopytywał co między nimi zaszło, a ona pozostanie w pracy, która przynosi jej radość i dobre zarobki. Cóż, będzie musiał jej zaufać. Przecież wie, ile dla niej znaczy słowo! Liczyła też, że więcej czasu poświeci córkom, bo ostatnio widywał je tylko na fotografiach i zredukuje ilość dyżurów w trosce o własne zdrowie i kondycję rodzinną. Wreszcie zamilkła.

Hamował irytację, bo wiedział, że wściekając się i tak niczego nie załatwi, a może tylko pogorszyć sytuację. Poprosił o szczerą odpowiedź na pytanie dotyczące relacji jakie łączyły ją z Pawłem. Zapewniał, że pyta ostatni raz i zamyka temat. Chciał się rozprawić z tym co, było. Pytał mając wątpliwości jak to przyjmie i czy słusznie robi naciskając na nią. A co jeśli nie uda mu się wybaczyć? Przecież co innego przypuszczać, a co innego wiedzieć, mieć pewność.

Znowu była spięta. Walczyła ze sobą. Zdawało mu się, że oto i toczy wewnętrzny bój między próbą wyznania prawy i poniesieniem nieoczekiwanych konsekwencji, a wygodnym i komfortowym zatajeniem rzeczywistości. Wygrała ta druga opcja. Był przekonany, że kłamie jak z nut, ale chyba poczuł ulgę. Mógł wyjść z tej opresji z twarzą. Nie przyprawiała mu rogów i tego, obiecał sobie, będzie się trzymał choćby nie wiem co. Bardzo lubiła i ceniła Pawła, ale ich relacje od zawsze były czysto przyjacielskie. Być może nieco się w nim zadurzyła, ostatnimi czasy stał się jej bliższy niż ktokolwiek inny, ale tylko tyle. A może aż tyle?  W każdym razie -było, minęło. Odetchnął choć był przekonany, że to bujdy na resorach. W tym momencie jednak te bujdy miały smak zwycięstwa i nadziei.

Zanim usiadł na łóżku i pocałował ją w usta rozważył czy ma czyste zęby i czy  nie będzie jej drapał, bo nie golił się rano. Zawsze bawiło go, że w takich chwilach myśli o bzdurach.

Nie uciekła, nie odsunęła twarzy. Odwzajemniła jego pocałunek. Była blisko, choć zdawało mu się że jest daleko. Spojrzała mu w oczy jakby upewniając się, że dobrze zrobiła, a on nie odkrył jej sekretu. Teraz miał to gdzieś. Powiedział jej to zresztą, że choć nie wierzy w ani jedno jej słowo – zaufa, bo chce dać tej miłości jeszcze jedną szansę. Nie będzie naciskał żeby zmieniała pracę, spróbuje nieco ograniczyć ilość dyżurów i poświęcać więcej czasu dzieciom, tym bardziej, że Karolina uwikłała się chyba w jakieś dziwne relacje ze starszym chłopakiem. Czuł się z tym źle. Miał poczucie winy. Zawiódł jako ojciec. Oboje zawiedli na całej linii. Może te spotkania z terapeutką pomogą?

Chciał jednego. Żeby nigdy więcej nie spędzała czasu z Pawłem po pracy. Kiwnęła głowa na zgodę delikatnie się uśmiechając. Zastanawiał się o czym myślała. Czy gryzło ją sumienie i jak rozwiąże ten węzeł gordyjski, który sama zasupłała na dobre. Nie rozumiał czemu tak kurczowo trzyma się tej pracy. Przecież, z jej kwalifikacjami i doświadczeniem, mogła dostać etat w każdej firmie. Mało tego -sama świetnie sprawdziłaby się w roli szefowej. Chciał zrobić wszystko, co w jego moc, by odseparować żonę od Pawła. W głowie urodził mu się pomysł. Świetna myśl. Nich no tylko wreszcie wypuszczą go z tego szpitala…

Na zawsze razem (cz.67).

Photo by Eelco Bohtlingk on Unsplash

 

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.