Skończyli dzień grubo po czwartej. Wcześniej piła wino i rozmawiała z mężem jak kiedyś, na luzie, pogodnie z nadzieją na lepsze jutro i dobre dziś. Kilka razy rozbawił ją nawet na całego, odprężyła się. Nie była tylko pewna czy to zasługa sporej ilości wina czy Igora. A może jednego i drugiego? Zresztą czy to ważne…
Dopiero pod prysznicem zdała sobie sprawę, że świat wiruje wokół. Spokój i poczucie szczęścia w ułamku sekundy prysły niczym bańka mydlana. A co jeśli o wszystko to tylko iluzja, którą stworzyła na potrzeby chwili. A co jeśli kocha tylko Pawła a z Igorem jest z rozpędu, przyzwyczajenia czy strachu? Schowała twarz w dłoniach i płakała nie mogąc przestać. Kogo ona chciała oszukać? Kogo przekonać i po co, do cholery, to wszystko. Ciepła woda spływała po jej nagim ciele. Kuliste krople czule gładziły jej nagość. Nie mogła przestać myśleć o jego dłoniach, o dotyku, namiętności, oddechu. O tym, co jej mówił, jak ją traktował, jak się przy nim czuła. Ileż by dała, by znowu być blisko niego, przytulić się, poczuć zapach, zobaczyć zachwyt i czuć. Czuć miłość, zrozumienie, zainteresowanie, fascynację.
Utknęła pod tym prysznicem na długo, nie mogąc się wyciszyć. Nie umiejąc zatrzymać tego smutku i żalu, tego natłoku wspomnień i pragnień. Kiedy wreszcie wyszła z kąpieli – wyglądała jak upiór w operze. Spojrzała w lustro z obrzydzeniem. Pomyślała, że nie tylko jest stara, ale na dodatek bezdennie głupia. I nie wie czego chce. I krzywdzi innych. Tak, była okropna. Samolubna. Miała kosmiczne wyrzuty sumienia. W stosunku do Pawła, Igora i dziewczynek. Pawła zawiodła na całej linii. Wykorzystała? Zabawiła się nim, a kiedy przyszło do podejmowania dojrzałych decyzji – zwiała, schowała się, odtrącając go i odstawiając na boczny tor. Nie zasłużył. Zdecydowanie nie zasłużył. Niepotrzebnie zburzyła mu poukładany świat, dała nadzieję i rozbudziła wiarę. Był czymś zdecydowanie najlepszym, co spotkało ja w życiu! A Igor? Zmienił się przecież bardzo. Dostał drugą szansę i postanowił ją wykorzystać cerując rodzinne układy niczym zawodowa repasarka. I robił to z wyczuciem, a nawet pewną gracją. Znalazł świetny sposób, żeby zacząć wszystko od nowa, obmyślił plan i konsekwentnie go realizował. Karola tymczasem się zakochała, a ona tak była pochłonięta codziennością, że nic nie wiedziała. Straciły kontakt. Umknęło im coś cudnego, co wypracowywały od lat. Na tym jednak nie koniec porażek – również relacje z Zu uległy ochłodzeniu i pozostawiały wiele do życzenia. Miała do siebie pretensje, że zawsze brakowało jej chwili, żeby poświęcić ją młodszej córce. Ileż razy obiecywała jej wizytę u dermatologa. Poszły pewnie pół roku po tym, jak jej to zapowiedziała… Poza tym stale na nią fukała, burczała, stale przestawiała ją z miejsca na miejsce, całkiem ignorując jej potrzeby.
Wklepała w napuchniętą łzami twarz, krem, założyła jedwabną koszulkę nocną, stopy wsunęła w miękkie kapciuchy i ochłonąwszy nieco, chwiejnym krokiem dotarła do bram sypialni. Wślizgnęła się cichutko do pokoju żeby przypadkiem nie obudzić pochrapującego męża. Widziała, że daleko mu jeszcze do pełnej formy. Bezszelestnie wsunął się pod kołdrę i zacisnęła z całej siły oczy. Zastanawiała się dlaczego to wszystko musi być takie trudne, tak cholernie skomplikowane. Marzyła żeby wreszcie zasnąć, wydobyć się z nastroju w który sama się wpędziła. Sen jednak nie przychodził. Po kilkunastu minutach nierównej walki – poddała się. Opuściła skąpany w mroku pokój i zaległa na miękkiej kanapie zastanawiając się w jaki sposób uda jej się wstać o ósmej żeby pójść do mamy po Karolę. Czekał ją, z całą pewnością, trudny dzień. Kolejny dzień przepełniony żalem za tym, co straciła. Przepełniony lękiem i jednocześnie ogromną nadzieją na posklejanie tego popękanego świata. Skrajne uczucia buzowały w niej bez opamiętania. W głębi duszy liczyła, że ten nowy dom pozwoli im wystartować od początku, ale co jeśli nie? Co jeśli wydadzą całe oszczędności żeby przekonać się, że jednak im nie po drodze. Że nowe miejsce nie ma wcale wpływu na stare problemy, że nie ma od nich ucieczki.
Zasnęła kwadrans przed siódmą umęczona rozważaniami pełnymi znaków zapytania na które jednak nie umiała znaleźć odpowiedzi. O ósmej zadzwonił budzik. Z zaskoczeniem odkryła, że obok niej śpi Zu i pies. Pogładziła córeczkę po zaróżowionych policzkach i pomyślała, że mimo tych przejściowych kłopotów ma w życiu dużo szczęścia. Ma cudowne dzieci, a reszta? Reszta wyjaśni się. Reszta zawsze się wyjaśnia. Zrobi wszystko żeby ratować ten związek nawet kosztem siebie. Przynajmniej do czasu kiedy dziewczynki nie osiągną pełnoletności…
Photo by engin akyurt on Unsplash
2 komentarze
To małżeństwo to błąd. Joanna byłaby szczęśliwsza z Pawłem. Dziewczyny wyjdą z domu a ona w nim zostanie w towarzystwie męża, którego nie kocha. Brawo Joanna!
Czasem rozum wygrywa z sercem, czasem jest na odwrót. Za każdą decyzję przychodzi nam w życiu zapłacić. Czasem niestety słono:-(.
Pozdrawiam Cię ciepło,
Ka