Felerny piątek trzynastego, napięcie przedmiesiączkowe, nadmiar stresów, kłopoty w pracy, niedogadanki z partnerem, kłopoty z dziećmi, autobus, który zamknął tuż przed Twoim nosem swe podwoje… wszystkie te sytuacje jak magnes przyciągają do nas wiedźmę CHANDRĘ…

Pewnie większość z nas dobrze zna ten stan. Przygnębienie pozornie bez powodu, niezadowolenie, które dopada nas z zaskoczenia, smutek, który bierze się znikąd i wściekłość, która atakuje znienacka. Tez tak miewasz? Też czasem dopada Cię koleżanka CHANDRA?

Skąd wiem, że wpadłam w jej sidła? Zwykle wtedy zaczynam postrzegać świat na szaro i mówię to:

  • ZARAZ KREW MNIE ZALEJE
  • SZLAG TRAFI
  • PIEKŁO POCHŁONIE
  • WYBUCHNĘ LADA CHWILA
  • UWAGA, BĘDĘ KRZYCZEĆ
  • MAM TO W NOSIE
  • NIC MNIE TO NIE OBCHODZI
  • PROSZE DAĆ MI ŚWIĘTY, ANIELSKI SPOKÓJ
  • DO CHOLERY Z TYM…

Myślę sobie takie rzeczy, mruczę pod nosem, burczę, zżymam się i chowam w ciemnym kącie. Wszystko i wszyscy działają mi na nerwy, a świat kręci się w kółko przygnębiając jeszcze bardziej. Ta karuzela przykrości zatacza coraz szersze kręgi dopóki… jej na to pozwolimy.

 

ODWAŻ SIĘ POWIEDZIEĆ – STOP!

Jakich magicznych zaklęć użyć żeby przepędzić tę zmorę? Ja najpierw próbuję rozpoznać z jakiego kierunku przybyła. Jeśli rozpoznaję w niej siostrę SMUTEK – składam rękawicę i usiłuję tenże smutek oswoić, zrozumieć i zaakceptować.  Jeśli jednak po przeprowadzonym naprędce śledztwie stwierdzam, że to chwilowa „tylko chandra” – działam inaczej.

  • Szukam powodu jej przybycia (zwykle to jakaś chwilowa obniżka formy, irytacyjka, rozmowa z jakimś czarnym charakterem, nadmiar przytłaczających obowiązków, niewyspanie itp…)
  • Ustalam, co tym razem można zrobić żeby sobie poszła jak najprędzej
  • Kulturalnie wypraszam ją tylnymi drzwiami

 

MOJE NIEZAWODNE METODY NA CHANDRĘ

Przede wszystkim patrzę sobie głęboko w oczy i zastanawiam się na jaki dziki wybryk mam ochotę żeby przełamać schemat, bryknąć codzienności numerek, urwać się ze smyczy, odetchnąć. Pierwsze, co zawsze przychodzi mi do głowy to uciec nad morze:). Trochę jednak mam za daleko, żeby wpaść tam na momencik, więc stosuję inne czasoumilacze. Takie jak:

  • porzucenie tego, co tu i teraz i teleportowanie się na rozkosznie długi spacer z moim suczydłem.
  • wplecenie w codzienność, elementów folklorystycznych – jak na przykład włączenie sobie ulubionego serialu do obierania ziemniaków i przygotowywania obiadu.
  • poinformowanie współtowarzyszy podróży rodzinnych o moim stanie ducha i dobitne poproszenie o wyrozumiałość, a następnie zamknięcie się w łazience i zrobienie W CISZY I SPOKOJU peeligu, maseczki itp…
  • wyżalenie się na zły los przyjaciółce o fantastycznym poczuciu humoru i dystansie do świata. Polecam stworzenie sobie grupy wsparcia!
  • włączenie dobrego filmu, który przeniesie mnie w magiczny świat wzruszeń
  • zanurzenie się w książce odkładanej na bok od dwóch tygodni. Polecam!
  • namówienie rodziny na grę w Monopol (lub cokolwiek innego, co lubisz) i złojenie im skóry lub oberwanie po nosie wśród śmiechu i radości
  • zanurkowanie w zeszycie z przepisami i upieczenie ulubionego sernika z karmelem
  • przywdzianie dresowych ubrań i wypad na ścieżkę zdrowia
  • celebrowanie kawy z czymś słodkim (koniecznie z czymś słodkim!)
  • włączenie ulubionej płyty lub youtuba

 

A jakie sposoby na tę WREDNĄ CHANDRĘ masz TY? Co na Ciebie działa najlepiej. Jak sobie z nią radzisz? Jeśli możesz -podziel się w komentarzu swoimi sposobami. Może komuś pomożesz?!

Uratuje nas S P O K Ó J !

 

Photo by hadis-safari on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.