Z zamyślenia wyrwał ich głos kelnera. Pytał czy smakuje wino i informował, że kolacja będzie podana za kilka minut. Mówił do Niego, ją omijał wzrokiem. Zastanawiała się dlaczego? Czy jest już tak stara, że mężczyźni przestali na nią zwracać uwagę? Już nawet na nią nie patrzą. A może to za sprawą zbyt mocnego makijażu, może pomyślał, że jest zbyt wulgarna, nie ma klasy? On spojrzał ponownie na czasomierz. Odkąd przyszli nie zamienili nawet słowa, a siedzieli tu dobre dwa kwadranse. Zastanawiał się jak jej to powie, w te piętnastą rocznice ślubu i jak ona na to zareaguje.

To ona zawsze dbała o ład i porządek w domu. Ogarniała dzieci, ich troski, problemy i zajęcia dodatkowe. Robiła zakupy, prasowanie i całą resztę. Do tego pracowała. Lubiła swoją pracę. Kiedyś mu się nawet wydawało, że praca jest jej bliższa niż on. Co rano szykowała się dłuższą chwilę, by wyglądać profesjonalnie. Kąpiel, dyskretny makijaż i staranie dobrany strój. I te szpilki. Zawsze szpilki podkreślające jej zgrabne nogi.

To przez te nogi zwrócił na nią wiele lat temu uwagę. Tak, najpierw zobaczył te nieziemskie nogi, dopiero potem całą resztę. Trudno przyznać się nawet przed samym sobą, ale przez kilka chwil widział w niej naprawdę tylko te nogi. Potem zobaczył uśmiech, żywe, pogodne oczy, subtelne dłonie. Duszy nie znalazł chyba nigdy.

Zawsze byli zupełnie inni. Ona szybka, dynamiczna, nieco popędliwa żyła w biegu, stale się niecierpliwiła, stale czegoś szukała. Łatwo nawiązywała kontakt z ludźmi, uwielbiała być w samym centrum uwagi. Kiedy się cieszyła skakała do góry i krzyczała ze szczęścia, kiedy się smuciła – też całą sobą. On stonowany, wyważony, stawiający granice, zasadniczy. Zawsze stał trochę z boku. Nie lubił zamieszania i tłumu ludzi.

Kiedy ją poznał miała dziewiętnaście lat. Był pięć lat starszy. Miał na koncie wiele związków, przelotnych miłostek, romansów i przygód. Zawsze lubił kobiety, a one do niego lgnęły. Nic nie musiał robić. Nawet kiedy się nie odzywał wokół był wianuszek rozświergolonych dziewczyn. A on szukał, przebierał, wymieniał, kończył i zaczynał. Już go to nawet zaczynało męczyć. I ta atencja jaka go darzyły i te zabiegi, czary-mary, podchody nocą…

Ona była inna (no i te nogi!). Kiedy zaproponował jej spotkanie powiedziała, że nie umawia się z nieznajomymi, kiedy poprosił o telefon odrzekła, że nie ma. Musiał się nielicho natrudzić żeby wyciągnąć ją na kawę. Pierwszy raz w życiu musiał stanąć na głowie, a nagroda była odległa… Śmiała się, żartowała i znikała. A potem znowu przez kilka dni nie miała dla niego czasu. Pierwszy raz się uparł. I okopał. W końcu się poddała.

Kiedy pocałował ją pierwszy raz, zauważył, że poza nogami ma jeszcze namiętne usta. I zaskoczyło go to. Myślał, że będzie go wodziła na pokuszenie do końca świata i o jedne dzień dłużej.

Ona podjęła decyzję, że tak da mu szansę. Rozsupłała wcześniej poprzedni związek była więc wolna. Nie znał zresztą jej przeszłości, bo nigdy mu jej nie wyjawiła. Był nowym rozdziałem jej życia. Nie pytał, nie dlatego że nie był ciekaw. Nie pytał, bo sam nie chciał mówić. Ona poukładała wszystko na nowo, ale stale mu się wymykała. Mimo, że byli razem. Oficjalnie. Postanowił, że trzeba ja trochę utemperować. W tym celu zaproponował ślub. Wreszcie będzie należała do niego, wreszcie będzie oswojona i udomowiona. Jego.

Zgodziła się bez namysłu. Kochała go w końcu. A po ślubie, nie bez walki, przeistoczyła w kobietę na kilku posadach – pracownicy agencji reklamowej, matki, żony, kucharki i sprzątaczki. I jeszcze załatwiacza spraw wszelakich. Mniej się śmiała, przygasła, pobladła, straciła impet. Zrobiła się szara, ale czy go to właściwie obchodziło? Spełniło się jego oczekiwanie. Wreszcie mógł przestać ja gonić, zapędzać, ogarniać i pętać. Stała się wierną kopią jego matki. Robotem kuchennym z dodatkowymi funkcjami. Czasem zwoje się przegrzewały i trzeba było wymieniać części, naprawiać. Czasem inwestować. Momentami chłodzić.

Odkąd stała się ułożona, przewidywalna już tylko czasem wybuchała. Tłamsiła wszystko w sobie tylko po to, żeby inni byli zadowoleni. Jednak czy jego to w ogóle interesowało? Czasem nadal ich do siebie ciągnęło choć od dawna się już się nie całowali, nie przytulali, nie prawili sobie komplementów. Nie chciało mu się gonić króliczka, bo nie było takiej potrzeby. Króliczek zamieszkał w klatce…

Z zamyślenia wyrwał go głos kelnera i wjeżdżające na stół, parujące potrawy. Spojrzał na nią. Może mu się tylko wdawało, a może oczy miała pełne łez…

 

Tu przeczytasz kolejną część opowiadania:

Na zawsze razem (cz.3)

 

Photo by Micheile Henderson on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.