No i co ona miała z nim zrobić? Najchętniej wysłałaby go teraz w kosmos. Może by mu się tam spodobało i postanowiłby nie wracać? Była już koszmarnie zmęczona tymi przepychankami. Tym bardziej, że powoli na dobre znikał z jej serca. Stawał się coraz bardziej obcy i obojętny…

Tak, najchętniej gdzieś by go wyekspediowała. Nawet gdyby ta podróż miałaby kosztować całe ich oszczędności. Gdyby miała pewność, ktoś by jej zagwarantował, że nie wróci – mogłaby się nawet zapożyczyć. Tak teraz to czuła. Gdyby zniknął, zapadł się pod ziemię mogłaby, bez wyrzutów sumienia, robić to, co podpowiadało jej serce. Podpowiadało? Nie, nie podpowiadało-nakazywało! Kiedy to pomyślała zrobiło jej się trochę wstyd. Nigdy nie podejrzewała siebie o to, że kiedyś mogłaby coś takiego pomyśleć. To się jej w głowie nie mieściło.

Jechała z Pawłem tą taksówką marząc, żeby móc zawrócić ten samochód. Gdyby nie dzieci chyba po prostu by go zostawiła. Ma, czego chciał. Niech się nim zajmują te wszystkie jego flamy z przeszłości. Niech mu gotują dietetyczne obiadki, robią słabe kawusie, piorą gacie i zmieniają opatrunki. Jak czarna robota, to zawsze ona… Spojrzała na swojego szefa. Dobre sobie- chyba nie powinna go teraz tak nazywać nawet w myślach. Teraz już nie był jej szefem. Był kimś znacznie ważniejszym. Przyjacielem od lat, bratnią duszą od zawsze, a teraz jeszcze kochankiem. Nie pasuje tu słowo szef. Musiała go ściągnąć wzrokiem, bo popatrzył jej w oczy i pogłaskał po dłoni. Nie powiedzieli nic. Taryfa się zatrzymała przed szpitalem. Dała mu przelotnego buziaka w policzek i wysunęła się z samochodu. Słyszała jeszcze tylko jak podawał adres pracy. No tak, do końca jednak dziś nie odpuścił.

Wzięła trzy głębokie wdechy i poszła wprost do sali w której leżał Igor. Kiedy była prawie na miejscu zadzwonił telefon. Dzwoniła jej starsza córka-Karolina. Była wyraźnie wzburzona i niezwykle zainteresowana tym, co działo się z jej matką, kiedy zniknęła. Pytała czy to ma związek z Pawłem i czy ma romans i dlatego ojciec nie wrócił na noc. Szybko ucięła rozmowę mówiąc, że to nie miejsce i nie czas, ale poczuła, że łatwo nie będzie. Wszystko się posypało skoro nawet Karola zaczęła prowadzić własne śledztwo. Wszystko wymknęło się spod kontroli.

Kiedy była blisko pokoju w którym leżał Igor usłyszała głos teścia. Był wyraźnie wzburzony. Mówił szybko. Jego słowa cięły powietrze tak jakby przeprowadzał operacje na otwartym sercu. Precyzyjnie ale odważnie. Śmiało. Kiedy weszła – zamilkł i zmroził ją lodowatym wzrokiem. Miała wrażanie, że gdyby mógł najchętniej własnoręcznie zatopiłby ją teraz w wannie z formaliną. Byłaby eksponatem bez prawa głosu. Można by na niej przeprowadzać eksperymenty i testy. Bez konsekwencji. Można by ją obrażać ile wlezie i mieszać z błotem. Chyba się nie myliła. Na jej widok natychmiast przerwał swoje wywody i zapytał czy mógłby z nią zamienić kilka słów. Powiedziała, że nie teraz. Teraz musi porozmawiać z mężem. Jan bez słowa wziął płaszcz i machnąwszy synowi w locie -wyszedł całkowicie ją ignorując. Nie poszedł jednak całkiem. Stanął w zaułku tuz obok sali i na coś czekał. Widziała go kątem oka.

Przywitała się z mężem o nic nie pytając. Nie chciała ruszać tego tematu. Skąd wracał, jak to się wydarzyło, z kim spędził noc. Czuła, że kiedy zapyta on jej się odwdzięczy. Wolała  nie wywoływać wilka z lasu. To pierwszy raz kiedy zniknął z domu? No nie. Nawet jeśli znowu kogoś pieprzy, to co jej po tym. Nie pierwsza, i pewnie nie ostatnia. Ona zresztą teraz nawet nie powinna się odzywać, bo sam nie jest w porządku. Przedzierając się przez kłębowisko własnych, niepoczesanych myśli robiła to, o co prosił. Spakowała jego rzeczy, zamówiła taksówkę i poszła załatwiać formalności. I właśnie wtedy na jej drodze stanął Jan.

Zagrodził jej drogę. Tak ot, bezceremonialnie i powiedział, że wie o tym gdzie była, z kim i co robiła. Zamurowało ją. Skąd miał wiedzieć? Jakim cudem. To blef, przyszło jej do głowy i postanowiła odeprzeć atak do niczego się nie przyznając. Wyprostowała się i najspokojniejszym tonem, na jaki udało jej się zdobyć, poinformowała pana profesora, że nie wie o niej nic. Nigdy nawet nie był ciekaw, więc teraz lepiej byłoby gdyby zajął się dalej sobą i swoim małżeństwem. Zaczął coś pokrzykiwać, więc minęła go i poszła do sekretariatu. Stał osłupiały jeszcze chwilę. Zanim zamknęła drzwi pokoju krzyknął jeszcze, że jej tego nie daruje.

To wszystko było dziwne. Czuła, że nogi odmawiają jej posłuszeństwa. Są jak z waty. Odebrała wypis dyskutując z jakąś panią, która przekonywała ją, że to błąd. Kiedy wróciła do pokoju Jana już nie było, za to Igor stał już gotów do wymarszu. Źle wyglądał, ale nawet nie było jej go żal. Miała przekonanie, że gdyby miał jakieś poważne obrażenie nie zdecydowałby się opuścić szpitala. Był lekarzem. Wiedział przecież co ryzykuje.

Zamówiła taksówkę. Czekali jeszcze chwilę w kompletnej ciszy. Podróż minęła im szybko choć w jej trakcie powoli zaczęła żałować, że nie próbowała odwieść Igora od pomysłu powrotu do domu. Dopiero teraz dostrzegła jak bardzo źle wyglądał. Dopiero idąc do taksówki zauważyła, że ma problemy żeby utrzymać się na nogach. Był bardzo słaby i głośno oddychał kuląc się z bólu. Zaniepokoiło ją to nie na żarty. Dopiero teraz całkowicie przestała myśleć o Pawle. Znowu zdominował jej świat. Znowu mu się udało.

Kiedy otworzyła drzwi, dziewczynki wybiegły z pokoi i z dzikim krzykiem rzuciły się w jego kierunku, a on… Delikatnie się uśmiechnął na ich widok, wyciągnął ręce żeby je przytulić i tracąc przytomność upadł z łomotem na podłogę. Zaczęła krzyczeć. Dostrzegła krew. Dużo krwi. Zaczęła wybierać numer pogotowia, a Karolinie kazała natychmiast wzywać dziadka. Zuza klęknęła obok taty płacząc i tuląc się do jego włosów. Joanna była przerażona. A co jak to jej wina? Jeszcze kilka godzin temu życzyła mu wszystkiego, co najgorsze. Gdyby nie dziewczynki rozpłakałaby się najchętniej z rozpaczy, bezsilności i lęku. Co teraz będzie. Co będzie dalej?

Na zawsze razem (cz. 52a)

Photo by Deanna Ritchie on Unsplash

 

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.