Czy wiesz jakie to uczucie kiedy idziesz ulicą i wszyscy się na ciebie gapią? Nie? Ja wiem. Aż za dobrze. Moje wczesne macierzyństwo poruszyło do głębi niemal całą społeczność miasteczka w którym żyłam. Nie było chyba jednej osoby, która nie patrzyłaby na mnie z oburzeniem. Przyklejono mi łatkę nierządnicy…
Był moją pierwszą, wielką miłością. Mieliśmy po szesnaście lat i pewność, że będziemy razem do końca życia, albo i dłużej. Mama uświadamiała mnie. On też wiedział, że zabawa zapałkami czasem skutkuje pożarem. Byliśmy ostrożni. Ale nie dość ostrożni. Kiedy dowiedziałam się, że za kilka miesięcy zostanę mamą byłam niespełna siedemnastoletnią dziewczyną z wielkimi ambicjami i całkiem ogromnymi planami na przyszłość. Chciałam studiowac anglistykę w Warszawie, a potem uczyć języka. Praca nauczyciela wydawała się być stworzona w sam raz dla mnie.
SZOK I NIEDOWIERZANIE
Kiedy powiedziałam mu o ciąży zareagował jak większość gówniarzy. Najpierw spanikował, a potem po konsultacji z rodzicami, zaczał przekonywać mnie żebym usunęła „tę pomyłkę”, bo jeszcze mamy czas na dzieci. Miłość w sekundę uleciała ze mnie jak szary dym z komina. Kazałam mu spadać na drzewo. Mogłam sobie na to pozwolić, bo moja mama była mi wsparciem. Choć, odkąd odszedł od niej mój ojciec, ledwo wiązała koniec z końcem, usłyszawszy o ciąży popłakała się i stwierdziła, że damy radę. Postawiła tylko jeden warunek -miałam się uczyć.
TAKA MAMA TO SKARB
To mama, była mi w tych trudnych chwilach, jedynym wsparciem i wielka przyjaciółką równocześnie. Chodziła ze mną na badania, po lekarzach, świeciła oczami w szkole usprawiedliwiając moje nieobecności spowodowane kiepskim samopoczuciem. Odpierała ataki sąsiadek i broniła mnie przed całym światem. Ani razu nie usłyszałam od niej, że jestem puszczalska, głupia czy nieodpowiedzialna, a przecież mogła mnie tak ocenić. Skoro cały świat to robił… Ona jednak stała za mną murem. Toczyła też dyskusje z rodzicami Piotra, biologicznego ojca mojego przyszłego dziecka. Oni najpierw naciskali na aborcje, potem wyzywali mnie od szmat, a na koniec zażądali testu na ojcostwo kiedy dziecko się urodzi. Mówiłam mamie żeby dała spokój, że przecież jakoś to będzie, ale zacięła się. Powiedziała, że dziecko ma dwoje rodziców i ten chłopiec też powinien poczuć smak odpowiedzialności…
SAMA JAK PALEC
Koleżanki odwróciły się ode mnie. Byłam trędowata. Zupełnie tak jakby ciążą można było się zarazić. Udawały życzliwe, ale szeptały po kątach. Podobno Piotr usiłował przypiąć mi łatkę dziewczyny, która sypia z każdym. Dzięki temu zrzucał z siebie poczucie winy? Nie wiem. To było podłe i okrutne. Powiedziałam mu to nawet kiedyś prosto w twarz. Zapytałam jak może? Jak po tym wszystkim, co nas łączyło ma czelność mówić o mnie takie rzeczy. Nie bronił się, nawet nic nie odpowiedział. Spuścił głowę, wzruszył ramionami, odwrócił się na pięcie i szybko odszedł.
Chodziłam do szkoły prawie do rozwiązania. Nauczyciele zagryzali zęby, ale nie robili trudności. Nikt oficjalnie nie wytykał mnie palcem. Co innego działo się „po godzinach”, ale dzięki mamie jakoś to wszystko zniosłam.
NOWY POCZATEK
Poród był szybki, bezproblemowy. Majeczka dostała 10 punktów w skali Agpar. Była cudną kruszynką o blond włoskach i niebieskich oczkach. Miała perkaty nosek i cudne usteczka. Kiedy przyszła na świat całkiem nie miałam pojęcia jak wielkim obowiązkiem jest dziecko. Nie byłam przygotowana na nieprzespane noce, ciągły płacz, karmienie mlekiem, ulewania, wymiany pieluch. Nie miałam do tego cierpliwości, brzydziło mnie to, nudziło i męczyło, a jednak musiałam to robić. Nie było zmiłuj. Dorosłam w w kilka tygodni.
Musiałam nauczyć się obsługi tej kruchej istotki. Musiałam też jeszcze bardziej oswoić się z oskarżycielskimi spojrzeniami sąsiadów, miejscowych bigotek i starych kawalerów. Słyszałam te szepty. Widziałam nichęć i czułam, że tak bardzo źle o mnie mówią. Tak ostro mnie osądzają jednocześnie zaglądając do wózka i robiąc słodkie minki do Majki. To był koszmar.
MNÓSTWO SŁOŃCA
Tymczasem mała pięknie się rozwijała. Wyniki badań na ojcostwo wskazały jednoznacznie na Piotra, więc jego rodzice postanowili jednak wesprzeć finansowo swoją niechcianą wnuczkę. Jego matka wpadała do nas raz na jakiś czas podrzucając jakieś rzeczy, bawiąc się z małą. Zaproponowała nawet, że raz na jakiś czas może się nią zajmować. Byłam w szoku. Nie sądziłam, że po tych wcześniejszych historiach będzie ją stać na przyzwoite zachowanie, a jednak się pomyliłam. Majeczka podbiła nie tylko moje serce, ale również serducha obu babć. Zarówno Piotr jak i jego ojciec nadal byli w kontrze. Mój dawny ukochany -nawet nie chciał poznać swojej córki. Znowu się czegoś bał? Nie dociekałam, ale także nie naciskałam. Czekałam. Dla dobra małej-milcząc.
POMOC NA WAGĘ ZŁOTA
Czas płynął szybko. Maja rosła, a ja kończyłam kolejne klasy z bardzo dobrymi wynikami. Teściowa zżyła się z wnuczką bardzo. Żeby zachęcić mnie do dalszej wytężonej pracy obiecała nawet pomoc finansową, bo bardzo nie chciała żeby Maja chodziła do żłobka. Kiedy byłam w szkole przychodziła na zmianę ze swoją koleżanką, której płaciła za opiekę nad moją córką. Nie miałam pojęcia, że czasem zabiera ze sobą Piotra…
Wszystko powoli się układało, ale ludzie nadal brali mnie na języki, wytykali palcami, obgadywali. Teraz byłam wyrodna, bo zamiast dzieckiem się zajęć przyszło mi do głowy się uczyć i zrzucić całą odpowiedzialność na matkę i teściową -nieteściową. Puszczałam te komentarze mimo uszu. Piotr regularnie wpadał do Majki. Znowu zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. To głupie? Nie sądzę, był w końcu ojcem mojego dziecka. Żalił się, że ma furę nauki w swoim technikum, ale wychodził z małą na spacery i z nikim się nie spotykał. Ja też unikałam chłopaków. Sparzyłam się i nie śpieszno mi było do kolejnego związku. Poza tym nie miałam na to czasu. Zaraz po lekcjach biegłam na pociąg, by czym prędzej pojawić się w domu, zając małą, odrobić lekcje i chwile odpocząć. Nigdy nie było wiadomo jaka będzie noc…
PIOTR ZNOWU BYŁ CHOĆ ZNIKAŁ
Lata leciały. Miasteczko przywykło do mojego widoku choć dobrej prasy nie miałam. Kiedy dostałam się na studia Majeczka była już całkiem sporą dziewczynką – miała trzeci rok. A jak pięknie mówiła, jak ślicznie malowała, śpiewała. Była uroczym, beztroskim dzieckiem. Wprawdzie wychowywana w dość szczególnej rodzinie, ale nie znała innego modelu, więc byłą szczęśliwa. Ona poszła do przedszkola, a ja na swoją wymarzoną anglistykę. Piotr tymczasem wyjechał aż do Krakowa, bo tam dostał się na informatykę. Było mi przykro. Widziałam jak przeżywa rozstanie z córką. Moja mama przeszła na pół etatu, a teściowa na wcześniejszą emeryturę. Było i łatwiej, i trudniej. Brakowało Piotra, zdałam sobie z tego sprawę ze zdumieniem.
WIERZYŁAM W NAS MIMO WSZYSTKO
Miałam chyba nadzieje, że uda nam się posklejać tę dziwaczną rodzinkę. Nie wyobrażałam sobie związku z jakimś innym człowiekiem. Miałam przecież dziecko. To wszystko nie było już takie proste. Kiedy moi rówieśnicy imprezowali ja czytałam córeczce książeczki oglądałyśmy bajki, wycierałam nosek i masowałam brzuszek. Nikomu na uczelni nie przyznałam się, że jestem mamą. Bardzo bałam się znowu być napiętnowana, wytykana, traktowana jak ktoś gorszy. Trochę czułam, że tracę młodość. Trochę tęskniłam do beztroskiego studenckiego życia.
NOWY ROZDZIAŁ
Piotrek wpadał do małej jak tylko przyjeżdżał na kilka dni do domu. Spędzał z nią dużo czasu. Świetnie się rozumieli. Nie zdziwiłam się kiedy którego ś dnia zapytał czy widzę szansę żeby to wszystko jakoś posklejać. Czy moglibyśmy jeszcze spróbować. Poprosiłam go o czas. Poprosiłam żebyśmy z decyzją poczekali aż skończymy studia. Co nagle, to po diable. Zgodził się. Obiecał poczekać aż będę gotowa.
Za miesiąc bronię pracę magisterską. Mała nie jest już wcale taka mała. Dużo rozumie. Wczoraj zapytała mnie ni stąd ni zowąd czy wyjdę za mąż za jej tatusia. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ciekawe kto jej opowiada takie rzeczy. Nasz ślub z całą pewnością sprawi, że miasteczko znowu zacznie gadać, a moja historia wróci na języki, ale mam to w nosie. Zawsze robię to, co uważam za stosowne. Zrobię to kolejny raz!
Photo by Joanathan Borba on Unsplash