Był cholernie rozczarowany Joanną. I bardzo zadowolony z tego rześkiego oddechu niezależności, który właśnie zaczerpnął. Zaczął się nawet zastanawiać czy jeszcze chce mu się walczyć o to małżeństwo. O ten związek pozbawiony ekscytacji i dreszczyku emocji. O te wypracowane kompromisy i niewygodne układy…

Spędził noc u niej. Nie śpieszył się nigdzie. Miał czas. Jedyne czego będzie mu, z całą pewnością brakowało, to sen, ale z tym da sobie jakoś radę. Czuł rozkoszną błogość. Był odprężony, zrelaksowany, przyjemnie zmęczony i całkiem rozpieszczony. Nie musiał niczego ładować do zmywarki, wrzucać skarpet i gaci do brudownika, odkładać szczoteczki do zębów na miejsce, a jedynym jego obowiązkiem było bycie tu i teraz. Nawet za to, ona była mu wdzięczna. Widział to doskonale.

Nadskakiwała mu, robiła przyjemność, czytała w myślach. Była piekielnie seksowna i bardzo uwodzicielska. Niezmordowana. Z tym rozmazanym tuszem, rozczochranymi włosami i poblakłą szminką bardzo go pociągała. Była uosobieniem seksu. Pachniała rozkoszą i luzem. Kobiecością. Niczym nieskrepowaną kobiecością. I wiarą w siebie. Pewnością, tego że działa na niego tak, jak powinna na mężczyznę działać prawdziwa babka!

W sumie daleko jej było do Joanny. Zastanawiał się z czego wynikała u niej ta magnetyczna kobiecość. Była niższa niż jego żona, miała pełniejsze piersi, okrąglejsze biodra i brzuszek. Nie była mistrzynią aerobiku, a jednak zawsze pociągała go. Bardzo. Działała na wyobraźnie. Sprowadzała na złą drogę.

Pamiętał kiedy zaczęła pracować w szpitalu. Kolega powiedział mu, że przyszła nowa pielęgniarka, która zawróciła w głowie kilku kolegom. Opowiedział mu kilka szczegółów o niej tak po męsku, bez owijania w bawełnę. Na koniec stwierdził, że gdyby był samotny – z całą pewnością byłaby już jego. A ona? Kręciła facetów i zdawała sobie z tego sprawę. Bawiła się tym. Kiedy zobaczył ją po raz pierwszy poczuł, że mógłby dla niej porzucić wszystko, co ma. Jak pozostali. Nikt, nigdy nie patrzył na niego w ten sposób. Słodko i lubieżnie. Kapryśnie i usłużnie. Nie dał jednak niczego po sobie poznać. Przywdział ulubioną maskę twardziela. Sprawiał wrażenie jakby jej nie dostrzegał. Jakby była przezroczysta. Widział, że bardzo ją to intryguje.

Prowadzili gierkę. On udawał niezainteresowanego, a ona robiła wszystko, by zwrócić na siebie JEGO uwagę. Im bardziej był obojętny i na dystans, tym bardziej była nim zainteresowana. Pamiętał jak któregoś dnia do szpitala przyjechała Joanna. Zapomniał ważnych dokumentów, więc mu je przywiozła. Tamta zobaczyła ją. Poznał je nawet. Joanna niczego nie dostrzegła. Nic jej nie zaniepokoiło. Powiedziała mu tylko w domu, że ta nowa to bardzo efektowna kobieta, zadbana. To jej się rzuciło w oczy. Ta nowa też skomplementowała JEGO żonę mówiąc, że ma klasę choć jest bardzo spięta. Zapytała czy mężczyźni lubią kobiety w gorsecie swoich kompleksów. Odpowiedział jej, że Joanna nie nosi żadnych gorsetów…

Kilka dni później na nocnym dyżurze przyszła do niego i bez żadnych wstępów zaczęła go bezczelnie całować. Poddał się temu. Pachniała zabójczo, smakowała jeszcze lepiej. Nie bronił się, nie odpychał jej, nie szukał wymówek. Wziął, co mu dała nie mając nawet wyrzutów sumienia. Ten romans trwał kilka miesięcy. Był bardzo wkręcający. Elektryczny jak nie wiem co. Bardzo zawróciła mu w głowie. Były wspólne dyżury i wyjazdy na weekend do hoteli pod pretekstem konferencji naukowych. Były nieprzespane noce i dni skąpane w marzeniach. Było oczekiwanie i wyczekiwanie. Zawrót głowy i utrata rozsądku. Joanna nie drążyła, nie widziała najwyraźniej, nie zauważała niczego niepokojącego. On nawet nie musiał wymyślać niestworzonych historii. Nie musiał szukać alibi.

Ich romans trwał dopóki nie zorientował się, że cała sprawa zaczyna się robić zbyt poważna. Ona chciała poznać GO ze swoimi przyjaciółmi. Zaczęła rościć sobie do niego prawo. Stawała się coraz bardziej zaborcza i zazdrosna. Nawet o pacjentki…

Ukrywali swój związek, a jednak część personelu szpitala dobrze wiedziała, że ze sobą sypiają. W obawie, że wszystko wypłynie jeszcze bardziej na wierzch – skończył to. Bez klasy i bez skrupułów. Powiedział, że to koniec, bo tak. A ona? Ona stwierdziła, że to dobrze, bo była już zmęczona tym udawaniem. Poza tym nie był jedyny. Poczuł jakby dostał w twarz. Miał nadzieję, że jest jego. Na wyłączność.

I teraz znowu zaczął to samo. Wlazł po raz drugi do tej samej rzeki. I dobrze mu z tym było. Nie pytał jej czy kogoś jeszcze ma. Nie pytał, bo wiedział, że wystarczy jedno jego skinienie, by była jego. Na wyłączność…

Na zawsze razem (cz. 46)

 

Photo by Ava Sol Qr1Aa7G3MPI on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.