Przeżył zawał, został uratowany, więc powinien się cieszyć. Może nie od razu skakać do góry (no nie w jego stanie!), ale jednak czuć radość. W końcu wygrał drugie życie! Ileż razy sam mówił swoim pacjentom jak wiele mieli szczęścia i że to znak, by zmienić przyzwyczajenia, priorytety, dietę i całą resztę. Zmienić, bo jak nie – znowu trafią na stół operacyjny. On tymczasem zastanawiał się czy w ogóle ma jeszcze serce? Zaczynał w to wątpić…
-Czy myśli Pani, że kardiolog może mieć złamane serce, zapytał na wpół przytomny pięknej, rudowłosej kobiety, która weszła niespodziewanie do jego sali. Nieznajoma uśmiechnęła się szeroko i powiedziała, że skoro ona ma -to czemu on miałby nie mieć. Potem, spojrzała na niego w jakiś dziwny sposób i stwierdziła, że nic się nie zmienił przez te wszystkie lata. Tu nastąpiła pauza. Jego zamurowało, a ona czekała aż on sobie przypomni, ale … nic z tego. Widziała tylko coraz bardziej kwadratowe oczy, więc wybuchnęła śmiechem. Perlistym, głośnym, może trochę nieadekwatnym do sytuacji, pokrywającym zażenowanie? Nieco zbita z tropu wyjaśniła mu, że studiowali razem medycynę – jest od niego trzy lata młodsza, ale kilka razy byli na tej samej domówce i chyba nawet się polubili? Puściła do niego oko, sprawdziła parametry na maszynerii do której był podłączony, powiedziała, że będzie żył i nieco zbyt pośpiesznie opuściła salę w której leżał. Było mu trochę głupio. Nie pamiętał tej kobiety i nie wiedział co miało znaczyć, że się nawet polubili… Ale jakie to właściwie miało teraz znaczenie?
Przeszłość go prześladowała. Kiedy zasypiał śniły mu się różne dziwne rzeczy. Dzieciństwo, byłe dziewczyny, starsza sąsiadka z którą miał romans i …babcia Iwona. Ta ostatnia zrobiła mu wykład, że niedostatecznie dba o swojego młodszego brata, że nigdy nie dał mu nie tylko szansy, ale nawet wsparcia. I, że warto żeby teraz to zmienił. Dziwny był to sen. Przykry i bardzo realistyczny. Kiedy się ocknął przyszło mu do głowy, że rzeczywiście Piotr nigdy nie mógł na niego liczyć, że może nawet go trochę gnoił, krzywdził i niesprawiedliwie oceniał. I jeszcze ta irytująca zażyłość między nim, a Joanną. Strasznie go to złościło. A może był zazdrosny o to, że ten pajac tak świetnie dogadał się z jego żoną? Że dzwonią do siebie, a Joanna śmieje się do rozpuku. Naprawdę się śmieje i wygląda na szczęśliwą. On raczej nie umiał jej aż tak rozbawić. Przy nim zawsze się kontrolowała? Dawkowała mu nie tylko śmiech zresztą. Przez długi czas wydzielała mu siebie- fragmentami. Jednego dnia uśmiech, innego buziak, kolejnego pełne ciepła spojrzenie. Strasznie się namęczył. Potwornie się wysilił żeby ją zdobyć. I po co mu to wszystko było? A może generalnie małżeństwo jest przereklamowane i pozbawione sensu? Właściwie jakby się zastanowić -nie umiał wymienić ani jednego związku, przypieczętowanego sakramentalnym – tak, który byłby udany. Większość jego kolegów narzekało na żony. Że mają stale większe i większe oczekiwania, bezustanne pretensje, a na dodatek strzelają focha bez powodu. Że z całej siły pragną ich ograniczać, kontrolować, pozbawić marzeń i wsadzić w kapciochy, albo na odwrót- nagle uczynić z nich zdobywców kosmosu, gdy tymczasem oni marzą tylko o przełączaniu kanałów na pilocie. A może to była wina braku właściwej komunikacji? Może to wykonalne kiedy ustali się ze szczegółami sposób funkcjonowania w takim długoterminowym związku? Miał mętlik w głowie.
Po co jednak to wszystko? Przecież można żyć wygodnie nie wiążąc się z nikim na stałe. Mieć swój świat, swoje niezbywalne prawa, spokój. Można żyć na swoich warunkach -bez wyrzutów sumienia, zobowiązań i oczekiwań. Po cholerę sami sobie to robimy, myślał ciesząc się, że chwilowo nikt go nie odwiedza. Czuł, że potrzebuje czasu. Żeby się z tego wylizać nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Musi się odsunąć od wszystkich i zastanowić nad własnym życiem. Nie chciał wracać do tego, co było. Nie chciał jednak również uciekać, chować się wyjeżdżać, robić dramy. Nie chciał już tylu rozkołysanych emocji. Pragnął wreszcie spokoju. Zawał miał być punktem zwrotnym, tak postanowił. Przyszło mu do głowy coś jeszcze. Na próbę…
Kiedy przyszła Joanna znowu spał. Ciekawe jak długo czekała żeby się obudził. Kiedy otworzył oczy zobaczył jak rozmawia z tą rudowłosą lekarką. Stały w drzwiach i przyjaźnie gawędziły gestykulując rękoma i uśmiechając się do siebie. Joanna sprawiała wrażenie odprężonej. Ubrana w zapinany na guziczki sweterek blisko ciała, dopasowane spodnie i szpilki – wyglądała bardzo atrakcyjnie. Na ramiona miała zarzucony szpitalny strój ochronny, ale jakimś cudem nie psuł efektu. Mocniej się umalowała i założyła włosy za ucho. Chciała dobrze się prezentować, bez dwóch zdań. Usłyszał, że mówią o nim. Coś, że jeszcze kilka dni i będzie go znowu miała na głowie. No i, że może być teraz bardziej marudny, ma się oszczędzać i trzeba będzie przy nim skakać. Przechlapane, powiedziała radośnie lekarka i spojrzała na niego. – Nie śpi, stwierdziła i kiwnęła ręką że Joanna może już do niego pójść, a sama oddaliła się pośpiesznie.
Najpierw ją poczuł. Pachniała jak zwykle. Znaczy, jak zwykle wcześniej, bo ostatnio eksperymentowała z zapachami. Czyli wróciła do tego, co lubił. Znów poczuł woń „Mademoiselle” i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wróciły wspomnienia. Pierwszy flakonik kupił jej na urodziny, kiedy jeszcze nie byli małżeństwem. Pani w Sephorze poradziła mu, że to cudny aromat i na pewno zachwyci kobietę, której go podaruje. Posłuchał się jej, bo była bardzo przekonywująca … i ładna. Ponętna ekspedientka miała racje. Perfumy rzeczywiście zachwyciły Joannę i stały się jej nieodłącznym towarzyszem o każdej porze roku. Były przy nich w szczęśliwych chwilach- kiedy brał ją za żonę, kiedy rodziły się ich córki, kiedy podróżowali po świecie, odwiedzali kina, teatry i szwendali się po górach. Były z nimi również teraz…
Joanna wydawała mu się być jakaś inna, a może właśnie taka jak kiedyś? Łagodna, wyciszona, emanująca jakimś dziwnym spokojem, pewnością. A może to było coś innego? Nie wiedział. Czekał na jej ruch. Podeszła bliżej i pocałowała go w policzek mówiąc, że napędził wszystkim strachu. Poinformowała o wszystkim czego dowiedziała się od lekarki. Nie omieszkała powiedzieć mu, że doktor Martyna to jego stara koleżanka ze studiów. Zapytała czy ją pamięta? Odparł, zresztą zgodnie z prawdą, że niekoniecznie. Uśmiechnęła się z przekorą i dodała, że teraz rozumie dlaczego nigdy nie chciał jej mówić o swojej przeszłości. Musiała być bardzo odjechana skoro nie pamięta swoich dziewczyn. Dziewczyn? Był w szoku, ale nie zamierzał teraz kontynuować dalej tego pobocznego wątku. Nie chciał też wdawać się w dyskusje dotycząca tego, kto pierwszy rzucił pomysł żeby nie wspominać o przeszłości, bo jest bez znaczenia. No bo czy teraz właśnie to miało jakiś sens? Zamiast wdawać się w tą nic nieznaczącą wymianę myśli powiedział jej, że zawał był dla niego punktem zwrotnym. Pożegnaniem z pewną epoką w jego życie. Bezpowrotnym pożegnaniem. Czeka żeby znowu znaleźć się w domu i wszystko poukładać na nowo. Nie chce wracać do tego, co było, ale również nie zamierza się z wszystkim dopasowywać. Poprosił żeby przekreślili przeszłość grubą, czarą kreską i ustalili nowe zasady, całkiem nowe i inne niż do tej pory. -Było, minęło. Albo jeśli woli -mogą się rozstać i budowac wszystko całkiem od nowa osobno. To była jego propozycja nie do odrzucenia. Ostre cięcie bez znieczulenia. Wóz, albo przewóz. Zero odcieni szarości, czarne lub białe. Koniec i kropka!
Spojrzał jej głęboko w oczy i dostrzegł łzy. Nie wiedział jak ma je zinterpretować. Nie rozumiał kobiet. Nigdy nawet ich zresztą nie usiłował rozumieć. Łzy z radości czy ze smutku? A czy to było ważne? Nie zamierzał się nad tym teraz rozwodzić. Chciał zacząć żyć NORMALNIE. Potrzebował tego. Jeśli ona też tego chce – podejmie decyzję. Zostawił jej wybór, nie może narzekać, że do czegoś znowu ją zmusił. Dał jej przecież szansę, dał jej wybór. Jeśli zechce – może odejść do Pawła, jeśli nie – wybaczy jej nawet te rogi, które zapewne jednak mu przyprawiała. Zaciśnie zęby. Ten jeden raz. Pierwszy i ostatni.
10 komentarzy
Dziękuję, bardzo czekałam. Teraz czekam niecierpliwie na następny odcinek!
Mila
Mila, miło mi! Zapraszam już za tydzień 8 maja na kolejny odcinek!
Ciepło pozdrawiam,
Kasia
Oooooooo! Ooopłacało sie czekać. Uwielbiam to opowiadanie. Dasz szansę Joannie i Igorowi. Ja bym dała nie rezygnując z tego szefa-haha! Czekam na ciąg dalszy. Zośka
Zocha, bardzo się cieszę. To duża przyjemność, że podoba Ci się! Czytaj dalej, a przekonasz się:-). Ja też przepadam za tym Pawłem:-). Zapraszam ósmego maja rano! Pozdrawiam cieplutko,
Kasia
Kiedy kolejne odcinki? Przeczytałam całość jednym tchem i chce więcej. Anka
Anka, zapraszam w najbliższy piątek czyli ósmego marca rano!
Pozdrawiam cieplutko! Kasia
To ja już kawę i ciacho przygotowałam, by urządzić maraton czytania, a to dopiero 8 maja??! Dawkujesz zawodowo ? Pozdrawiam cieplutko
Różo, dziękuję- tak mi miło. A jakie ciasto:-)?
Tydzień przeleci szybciutko! Gorąco zapraszam do świata Joanny i Igora/Pawła./Karoliny/Zuzi – będzie się działo:-).
Cieplutko pozdrawiam,
Kasia
Rewelacja. Doczekałam sie wreszcie i … znowu czekam:)! Gabriela
Dzięki! Zapraszam gorąco:-)!Kasia