Długo nie mogłem zasnąć, a potem o mały włos nie spóźniłem się na to kolokwium do którego wczoraj zakuwałem z Magdą. Zdążyłem dosłownie na ostatnią chwilę część trasy pokonując biegiem. Byłem dobrze przygotowany do testu, ale czy do życia…
Kolokwium poszło mi świetnie. Nauka z Magdą wyraźnie mi służyła. Nauczyłem się bardzo dużo i w miłym towarzystwie na dokładkę. Szkoda by było nie powtórzyć tego myku. A Magda od rana wyglądała pięknie. Oczy jej błyszczały, uśmiechała się dużo. Jakby całkiem zapomniała, że jest w trudnej sytuacji, a jaj mama walczy o powrót do zdrowia i możliwość normalnego funkcjonowania.
Magda ostatnio sporo mówiła o mamie. Było już trochę lepiej choć do tego, żeby powiedzieć, że dobrze – nadal daleko. Mama miała lada moment wrócić do domu ale nieoczekiwanie jej przyjaciółka załatwiła na kilka miesięcy taki specjalny ośrodek w którym miała całodobową, fachową opiekę. Pani Andżelika martwiła się, że Magda nie podoła wymagającej opiece nad mamą, a sama mama bała się żeby Magda z jej powodu nie zawaliła studiów. Magda wprawdzie często jeździła odwiedzać mamę, ale była spokojniejsza, pewniejsza tego, że gdyby coś się działo mama ma pomoc na miejscu.
Po kolokwium cała nasza grupa została nieoczekiwanie (i ku naszej ogromnej radości) zwolniona z jednych zajęć, bo profesor Rozwadowski zgłosił swoją absencję. Mieliśmy trochę luzu. Rozpełzliśmy się po okolicznych terenach zielonych. Tym razem wyrwałem się z samymi kolegami. Usiedliśmy na parkowych ławkach i gadaliśmy o życiu, kobietach, sporcie. Znaczy kilku gości gadało, a ja słuchałem. Okazało się, że Magda wpadła jednemu z nich w oko. Zapytał mnie wprost czy się z nią spotykam, bo on jest zainteresowany i nie wie czy może do niej startować. Zastanawiałem się jak mu powiedzieć, ze nie ma szans… Powiedziałem jedynie, że Magda to moja dobra kumpela, więc droga otwarta. Był wyraźnie zadowolony choć inny się zdziwił, że zainteresował się taką szarą myszką skoro wkoło tyle atrakcyjnych, otwartych kobiet.
Czyli miałem rywala -nie rywala. Zaniepokoiłem się, a może poczułem ulgę? Gdyby pojawił się ktoś czwarty równanie wyszłoby jak trzeba. Cztery podzielić na dwa wychodzi lepiej niż trzy na dwa.
Po zajęciach miałem trening, a potem jeszcze kilka godzin w knajpie. Sporo zarobiłem, bo napiwki były sowite. W międzyczasie zadzwoniłem do Julii, która była już bardzo stęskniona i od wczoraj bombardowała mnie wiadomościami tekstowymi. Zaproponowała, że wieczorem na chwile do mnie wpadnie i pójdziemy na spacer. Może mógłbym ją później odwieźć do domu? Ucieszyłem się.
Wyglądała bardzo kusząco. Dopasowane jeansy, biały t-shirt, buty jak na motor i skórzana krótka kurtka. Nie sposób było się za nią nie obejrzeć. Piękna była. Łaziliśmy po Starówce, obeszliśmy Park Saski wzdłuż i wszerz, a ponieważ zrobiło się już późno pojechaliśmy do mnie po samochód. Jakoś nie pomyślałem, że to niezbyt trafiony pomysł. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero kiedy wysiedliśmy z autobusu. Dzień po dniu z inną dziewczyną. Oj, źle to wróżyło…
Zastanawiałem się co by tu zrobić żeby uniknąć wizyty w mieszkaniu jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Trudno, słowo się rzekło. Poszliśmy.
Drzwi otworzyła nam Marysia i szczęka jej opadła. Na wstępie, bez żadnych oporów, zapytała mnie gdzie zgubiłem Magdę. Julka ścisnęła mnie za rękę ale zdawała się olać temat. Przedstawiła się Marysi przyjaźnie, a ja z powiedziałem siostrze, że Magda jest moją koleżanką, a to jest moja dziewczyna. Tośka była bardziej uprzejma. Dała Julce buziaka i powiedziała, że spotykając się z jej kochanym bratem wygrała los na loterii, bo choć jestem kawał drania, serce mam wielkie i… fajny sześciopak. Dziewczyny zaśmiały się jak dobre koleżanki. Potem przyszła moja mama i z miną zaskoczonego pingwina sympatycznie powitała moja dziewczynę podsumowując, że mam dobry gust. Tata był zamknięty w pokoju i nawet nie wyszedł. Pewnie pracował.
Powiedziałem mamie, że biorę samochód żeby odwieźć Julkę do domu. Tośka zapytała czy może się z nami przejechać. Byłem bardzo ciekaw co moja szalona siostra znowu wymyśliła…
Photo by Artem Bali on Unsplash