Zamurowało mnie. Zupełnie nie wiedziałem co zrobić, jak się zachować. Stanąłem jak wryty. Zatrzymany w biegu. I wtedy Ona odwróciła się w moją stronę…

Kiedy mnie dostrzegła uśmiechnęła się pogodnie wysyłając w moim kierunku spojrzenie pełne czegoś. Czego? Nie umiałem rozszyfrować. Czy to była sympatia, zachwyt, smutek, rozczarowanie, złość -sam nie wiem. Może wszystko naraz? Ta chwila wyczekiwania na ruch drugiej osoby zawisła między nami niczym ciężką chmurą. Zdecydowałem się przywitać. Zdecydowałam się dowiedzieć. Podszedłem do niej, cmoknąłem w policzek, ale ona odsunęła się ode mnie jak oparzona. Spojrzała mi w oczy. Widziałem… wściekłość, żal i rozczarowanie. Może było coś tam jeszcze, ale teraz ukryło się za czarnymi rzęsami.

Zrobiłem krok do tyłu żeby dać jej przestrzeń, a ona wycedziła przez zamknięte usta, że nie ma już więcej czasu na rozmowę, bo jest z kimś umówiona. Na mój gust walczyła ze sobą żeby się nie rozpłakać. Jaką miałem ochotę wziąć ja w ramiona i pocieszyć, przytulić, powiedzieć, że byłem kretynem. Jednak zamiast tego odpowiedziałem, że też jestem umówiony i poszedłem w swoja stronę. Zachowałem się tak, jak zawsze myślałem, że powinien zachować się PRAWDZIWY facet. Nie odwróciłem się, nie patrzyłem co ona robi. Odechciało mi się za to wszystkiego.

Zastanawiałem się dlaczego to powiedziałem, co mną kierowało i gdzie tkwi mój problem?! Z jakich powodów zawsze musze być taki silny, męski, bezwzględny, zasklepiony w sobie i wierny jakimś durnym zasadom, schematom, stereotypom. Jaki jest prawdziwy facet?! Silny, pewny siebie, ale przecież jeśli ma serce to może czasem być i słaby, niekonsekwentny, zawiedziony, smutny. Może?!

Zawsze byłem wychowywany na gościa odpowiedzialnego, samodzielnego i pewnego siebie. Najstarszy syn, duma ojca, miłość matki, która szybko została odsunięta od głównych decyzji. To tata wprowadzał mnie w męski świat. Dopóki nie pojawiło się rodzeństwo poświęcał mi każdą wolną chwilę. Jeździliśmy na ryby, pod namiot. Pozwalał mi ryzykować, wspinać się po drzewach i zjadać rzeczy które upadły na podłogę. Dopingował do uprawiania sportów. Gdy na świat przyszły moje dwie młodsze siostry wszystko się trochę zmieniło. Przede wszystkim tata nie miał już tyle czasu. Nadal jednak byłem jedynym synem. Miałem być twardy, miałem być oparciem dla sióstr. Miałem być niezależny. Silny.

Do knajpy dotarłem w minorowym nastroju. Duszkiem wypiłem kilka piw i wytoczyłem się na chłodny świat. Nawet zimy wiatr nie otrzeźwił mnie i nie ukoił bólu. Czułem się jak palant. Nie wiedziałem czego chcę. Z jednej strony Magda, dla której powoli zaczynałem być kimś ważnym, a z drugiej Julka, którą chyba źle oceniłem i skrzywdziłem. Obie siedziały głęboko w moim sercu. Jula była zadrą, Magda balsamem. Czy to jeszcze uczciwe czy już szubrawe, zastanawiałem się przemierzając Świat. Nowy Świat.

Kolejne dni mijały mi szalenie szybko. Na dywagacje nie było czasu. Dni wypełniała głównie nauka. Gdzieś w wolne luki wciskałem odrobinę sportu – jak dla mnie było go za mało! Z Magdą widywałem się tylko na uczelni. Fajnie nam się rozmawiało, ale bezustanna gonitwa z zajęć do domu, z domu do książek, z książek na karate lub kosza była jak niekończący się, brazylijski serial. Cień flirtu, próba sił, nęcenie. Tylko tyle. Najbliższym mi uczuciem było zmęczenie topione piwem w sobotę. Zmieniał się tylko krąg towarzyski. Magdy nigdy w nim nie było. Nie lubiła takich wyjść. Szkoda jej było cennego czasu…

Kiedy już, już mi się zdawało, że oto i znowu wiem czego chcę, kiedy ponownie zacząłem ze zdwojoną siłą (ale po męsku) walczyć o uwagę Magdy -Rysiek zaproponował browarka w „Harendzie”. Ponieważ ostatnio stale się mijaliśmy, a on na dodatek zmienił godziny zajęć nie miałem pojęcia co u niego.  Szedłem na to piwko z wielką radością. Rysiek był gościem, którego bardzo szanowałem. Już na wstępie zapowiedział, że Zuzka usiłowała się wprosić na ich męski wypad, bo chce chyba wysondować co u mnie. Powiedział mi prosto z mostu, że wedle jego wiedzy Julka nadal o mnie myśli i Zuza chce zaaranżować jakieś potkanie. Zanim jednak to zrobi musi się upewnić, że nikogo nie mam. A mam?

Czasem, na pozór, proste pytania okazują się być bardzo skomplikowane, a odpowiedzi i przemyślenia wymykają się definicji. Czy ja kogoś mam. Gorączkowo szukałem właściwych słów, żeby wyjaśnić Ryśkowi sytuację. Nie znalazłem ich jednak. Przyjaciel zauważył moje wahanie. Jednak nic nie powiedział czekając aż po swojemu ubiorę w słowa ten rozebrany obraz sytuacji. – Stary, wymamrotałem. To nie jest takie oczywiste, ale chętnie spotkam się z Julką. Rysiek zaśmiał się pod nosem stwierdzając, że straszny ze mnie babiarz, ale niech mi będzie. Powiedział, że przekaże Zuzce, że jestem na tak. Ale nie przyzna się, że zapytał wprost. Niech się kobity głowią dalej. Niech się gimnastykują.

Po tym spotkaniu humor mi wrócił. Uznałem, że w razie czego powiem Magdzie o Julce i tyle. W końcu nic poważnego między nami jeszcze nie było. Trudno. Każdy ma szanse szukać własnego szczęścia, a ja najwyraźniej sam jeszcze nie wiedziałem o co mi chodzi…

Może jednak wole łatwe zdobycze? Może to jeszcze nie czas na poważne związki? Może zabawa i niezobowiązujące emocje są tym, czego właśnie teraz potrzebuję? Kilka dni później zadzwonił do mnie Rysiek i zapytał czy w sobotę za tydzień mam czas, bo Zuzka organizuje urodziny. Kiedy rozmawialiśmy obok stała Magda, która musiała usłyszeć to, co mówił mój kompan. Ku mojemu zaskoczeniu zapytała czy zabiorę ją na tę imprezę… Zrobiło mi się gorąco…

Kiedy na Twojej drodze staje miłość! (cz. 5)

 

Photo by Hello I’m Nik on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.