Kiedy dorośli walczą dzieci cierpią milcząc. Karolina i Zuzka już dawno zorientowały się, że w małżeństwie rodziców, coś nie gra. Postanowiły przeczekać, jednak sytuacja stawała się coraz bardziej nieznośna…

Czternastoletnia Karolina i dwunastoletnia Zuza przyglądały się tej walce w klatce, tym miotającym się rodzicom. Komu kibicowały? Trudno powiedzieć, choć to matka zawsze była im bliższa. Teraz z przerażeniem patrzyły na ten bokserski pojedynek na ringu ich życia. Było coraz gorzej! Dziś punkt widzenia młodszej córki naszej skonfliktowanej pary! Czemu i ona nie miałaby zabrać głosu?

Zuzka była najmłodsza w rodzinie. Stale traktowali ją jak dziecko. -Taka trzpiotka, mówili. Zawsze wolno jej było więcej i jednocześnie mniej. Z jednej strony to było fajne, z drugiej niemiłosiernie ją to wkurzało. Nikt nie liczył się z jej zdaniem i nie brał pod uwagę jej opinii. Była wściekła na mamę, że nie potrafi zrozumieć, tego że ona ma już dwanaście lat. Jest nastolatką. Ma pierwsze pryszcze na twarzy i włosy, które wymagają częstszego mycia. Próbowała to mamie pokazać, buntowała się, stawiała na swoim, ale nic z tego. Mama zawsze zwracała się do niej-Mała i traktowała nie do końca poważnie. Jakby nie mogła, a może nie chciała, zrozumieć, ze młodsza córka też dorasta…

Za to tata… Choć to mamie się zwierzała, czuła, że jest oczkiem w głowie taty. Bo tata jej imponował. Był lekarzem. Ratował ludzi. Widziała z jakim szacunkiem poważaniem odnoszą się do niego inni.  Mówiła mu, że jest z niego dumna, że jest najfajniejszym facetem pod słońcem. No może poza Justinem Bieberem. Wiedziała, że sprawia mu tym dużą przyjemność. Nie, nie był wylewny, nie okazywał uczuć, nie przytulał jej zbyt często i nie chwalił za byle co. Na jego szacunek i uznanie zawsze trzeba było sobie zapracować. Jednak nawet mimo tego wiedziała, że ją kocha, że jest dla niego ważna, wyjątkowa. Była zresztą fizycznie bardziej do niego podobna. Wszyscy mówili, że jest wykapanym ojcem. Czy to dobrze? Mama była chyba jednak trochę ładniejsza.

Czy dwa lata różnicy to aż tak dużo? Zuzka była wściekła, bo Karolina miała znacznie więcej swobody od niej. Mogła wracać do domu po 21, a ona? Jak postanowiła się spotkać z koleżanką musiała meldować gdzie będzie, za każdym razem odbierać telefon i nie wolno było jej się spóźnić. Ani minuty. Jak wymusiła późniejszy powrót, to zawsze przychodziła po nią Karolina. Jak po jakąś dzidzię. Męczyło ją to. Zwłaszcza teraz.

Rodzice stale nie mogli dojść do porozumienia, jakby robili sobie na złość. Filiżanki latały w powietrzu, niechęć i wrogość czuło się na kilometr. Odkąd przestali ze sobą normalnie rozmawiać zaczęła dłużej zostawać w szkole. Zapisała się na wolontariat i do chóru. W domu nie sposób było wytrzymać. Wszyscy byli zajęci tylko sobą. Nawet Karolina przestała być spokojną i wyrozumiałą siostrą. Stale się jej czepiała, stale miała jakiś żal i pretensje. No dobrze, kiedy dopadała ją chandra, Karolina była wsparciem. Przywracała jej chęci do życia zabierając na spacer z psem, kupując czekoladę czy wciągając w jakąś fajną rozmowę. Zauważyła, że opłaca jej się manifestować swoje przygnębienie, bo ma wtedy siostrę na wyłączność. Zaczęła więc częściej płakać.

Nie wiedziała dlaczego rodzice tak się nienawidzą. Tak nagle, niespodziewanie wszystko się zmieniło. Resztkami sił udawali, że niby wszystko jak zwykle, ale wcale im to nie wychodziło. Starała się schodzić im z drogi i nie dokładać im własnych problemów. Sama z siebie ładowała rzeczy do zmywarki i rozwieszała pranie. Poprawiła nawet oceny, ale nikt nie zwrócił na to uwagi.

Czy to mogła być jej wina? Może pokłócili się z jej powodu? Może o to, że przestała chodzić na basen mimo, że tacie najwyraźniej sprawiało to przyjemność, że tak świetnie pływa. Był dumny, że ma elegancki styl, ale dla niej popłudnia w basenie były udręką. Uparła się i wypisała. Mama ją rozumiała. Wspierała. Może to wszystko z tego powodu? A może to dlatego, że buntowała się o te ciuchy po Karolinie, które musiała nosić, o to, że stale ma stare łachy, a jej siostra nowe i modne. Tak, czy siak czuła się winna. Miała wrażenie, że jest w pewnym stopniu odpowiedzialna za to całe zamieszanie.

Całe szczęście, że chociaż z koleżankami świetnie jej się wiodło. Miała dwie kumpele od serca i jednego dobrego kolegę. Mogła na nich liczyć. Nauczyciele też byli znośni zwłaszcza od czasu kiedy zaczęła bardziej się starać. Nawet z matematyki trafiały jej się ostatnio piątki.

Miała teraz za to większe problemy ze sobą. Odkąd porzuciła basem przytyła. Czuła się gruba. I te krosty na czole i nosie. No nie dodawały jej uroku. Mama obiecała wizyte u kosmetyczki, ale nie miała teraz do tego głowy. A może po prostu zapomniał? Nawet dezodorant musiała podkradać starszej siostrze, bo zaczęła się mocniej pocić, a nie chciała już mamie sprawiać kolejnych problemów.

Coraz częściej myślała o tym, że życie jest do chrzanu. Już nie była tak beztroska jak kiedyś. Już nie skakała z radości z byle powodu. Nie śmiała się z byle czego. Nie małpowała na okrągło i nie terkotała jak najęta. Zresztą co byłoby jej po tym terkocie skoro wszyscy przestali słuchać? A ona? Bardzo się bała. Nikomu nie mówiła, ale bała się jak nie wiem co tego, że rodzice się rozstaną, a ona będzie musiała wybierać z kim zostanie. I że wszystko się zmieni. I może też straci siostrę, psa, będzie się musiał gdzieś przeprowadzić?  I nic nie będzie już takie samo…

 

Na zawsze razem! (cz. 21)

 

Photo by Form on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.