Poszedł z córkami do kwiaciarni i kupili najpiękniejszy, najokazalszy bukiet jaki był. Dziewczynki pomogły mu wybrać. Wyglądały na szczęśliwe. Jakby odetchnęły, że wreszcie sprawy nabrały właściwego obrotu. Nie sądził, że one są tak bardzo przejęte tymi ich niesnaskami. Nie przypuszczał, że te ostatnie wydarzenia aż tak je wytrąciły z równowagi.

Kiedy wrócili do domu Joanny jeszcze nie było. Dziewczynki wpadły na pomysł, że mogliby trochę sprzątnąć, a potem iść do ulubionej cukierni mamy i kupić tort bezowy z owocami. Zuzka, aż podskoczyła z radości. Co miał zrobić? Zabrał się za sprzątanie w kuchni. Włożył wszystkie brudne rzeczy do zmywarki. Poszedł do łazienki i załadował zawartość brudownika do pralki. Poprosił Karolinę żeby włożyła kapsułkę i nastawiła pranie. Zuza w tym czasie przetarła kurze w salonie, wyjęła kryształowy wazon, nalała wodę i włożyła kwiaty. Wspólnie uznali, że jest dobrze i mogą wyjść, po słodkości.

Szli rozmawiając. Dawno tak nie było. Uświadomił sobie, że właściwie nie ma pojęcia co słychać u jego córek. Postanowił odrobić lekcję ojcostwa. Nadgonić utracony czas. Przekomarzali się, droczyli, śmiali. Dziewczynki przekrzykiwały się, ochoczo opowiadając mu różne historyjki ze swojego życia. W pewnym momencie Zuza chlapnęła coś o chłopaku Karoliny. Zamarł. Postanowił nie ciągnąć jednak starszej córki za język, bo czuł, że to niewłaściwa chwila. Zanotował w pamięci, że musi zapytać Joannę czy coś wie. I dowiedzieć się czy odrobiła z Karoliną lekcję z nastoletnich miłostek. To przecież tak głupi okres. No i chłopaki myślą wtedy tylko o jednym. Czy żona mówiła o tym córce? Czy z nią to przegadała?

Dobrze pamiętał jak to było kiedy miał piętnaście lat. Był wysoki, wysportowany, dobrze zbudowany. Wyglądał na sporo starszego. Podobały mu się dziewczyny. I on umiał zawrócić im w głowie. Miśka była tą, która wprowadziła go w świat damsko-męski. Miała osiemnaście lat i fantastyczne ciało. Grała w siatkówkę odnosząc duże sukcesy. Była pewna siebie i bardzo wyzwolona. To dzięki niej stał się mężczyzną. To ona pokazał mu o co w tym wszystkim chodzi. To dzięki niej poczuł się świetny. Pełnowartościowy. I choć niczego sobie nie obiecywali nie umiała z niego zrezygnować. A przecież był takim gówniarzem. Żeby nie robić jej przykrości postanowił zataić przed nią swoje spotkania z Agnieszką. Agnieszce nie umiał się oprzeć. Miała takie fajne piersi. Przez kilka tygodni widywał się z obiema. Potem, na obozie sportowym poznał Patrycję. Patrycja to był dopiero petarda. Dobra, ale dziś nie o nim…

W cukierni był spory ruch. Część ludzi przyszła na lody, część piła niespiesznie kawę, a kolejni kupowali łakocie na wynos. Dziewczyny wybrały torcik, sprzedawczyni zapakowała go w kartonowe pudełeczko z logo firmy, on zapłacił i wyszli. Zuza poprosiła jeszcze żeby wstąpili po pudełko lodów. Po sorbet truskawkowy jej ulubiony przysmak odkąd pamiętał. Miał dzień dobroci dla córek. Dziś spełniłby każdy ich kaprys. Dobrze, ze o tym nie wiedziały, po pewnie posypałyby się prośby o nowe iphony…

Chciał żeby ten dzień był początkiem czegoś fajnego. Nowego etapu ich rodzinnych relacji. Dużo ostatnio myślał. Zrozumiał, że bez zaplecza w postaci rodziny nie byłby szczęśliwy. Miłostki, nie miłostki, flirty, tańce godowe – wszystko ma swój termin przydatności, a małżeństwo, prawdziwa miłość- są wieczne! Co mu po tych wszystkich kobietach skoro żadna nie zaintrygowała go na tyle by spędził z nią więcej niż kilka chwil. Wszystkie były takie same. Zainteresowane jego kasą, znudzone małżeństwem, albo samotne -desperacko poszukujące sensu życia i faceta nie z tej ziemi. Nie były mu do niczego potrzebne. Mógł je kupić w każdej chwili. Ot, bukiecik kwiatów, bransoletka ze złota, obre perfumy albo seksowna bielizna. Tyle zwykle starczało. Mógł zapłacić i wyjść. Z Joanną od zawsze było inaczej.

Żeby zdobyć Joannę musiał się natrudzić, wytoczyć najcięższe działa, postarać się, nawysilać. Wyjść z siebie i stanąć obok… Niczego nie dostał za darmo. Długo musiał się nachodzić i nakombinować. Joanna była wyzwaniem…

Kiedy wrócili ponownie do domu już była. Wykąpana, ubrana w miękki szlafrok robiła sobie kawę. Kiedy weszli – podniosła wzrok znad ekspresu i ciepło się do nich uśmiechnęła. Do nich wszystkich. Do niego też. To dobry znak, pomyślał. Zobaczył tylko jeden niepokojący sygnał -oczy. Joanna miała dziwnie smutne oczy…

Na zawsze razem (cz. 37)

Photo by insung yoon on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.