Długo siedziała pod prysznicem. Woda mieszała się z łzami. Szum ze szlochem. Czuła, że nie ma prawa tylko dla własnego szczęścia burzyć tego, co budowali latami. A jednak… Na samą myśl, że miałaby zrezygnować na dobre z Pawła – płacz przybierał na sile. Nie umiała go zatrzymać.

Podjęła jednak decyzję. Niezależnie od tego czy pojadą do Szwecji, czy nie – zrezygnuje z pracy. Od już. Od jutra! Musi odciąć się od tej fascynacji. Musi pokonać demony namiętności, bo one do niczego nie prowadzą. Ta miłość, ten romans nie mają przyszłości, a nawet gdyby miały spowodowałyby straszne zamieszanie. Zburzyłyby świat dziewczynek, zrujnowały ich psychikę, odbiły się na poczuciu bezpieczeństwa, zadowoleniu z życia, poczuciu własnej wartości i relacjach z mężczyznami. Miała koleżanki z rozbitych domów. Wiedziała jak im ciężko. Widziała jak bardzo boją się zaufać, pokochać, zanurzyć w miłości, po czubek głowy.

Nie chciała czegoś takiego dla Zuzy i Karoliny. Obie nie zasłużyły sobie. Ona zdąży jeszcze pomyśleć o sobie jak dorosną. Na wszystko będzie czas. Wszystko się poukłada. Teraz zagryzie zęby. Poprosi Igora żeby poszli na terapię par, żeby spróbowali wszystko zacząć od nowa.

Umyła włosy. Delikatnie masowała skórę głowy. Potem zrobiła sobie peeling kawowy. Wytarła ciało miękkim ręcznikiem, popryskała się ulubionymi perfumami i wskoczyła w szlafrok, prezent urodzinowy od córek. Bardzo go lubiła. Był miękki i efektowny. Ultra kobiecy. Dziewczynki miały gust!

Kiedy wyszła z łazienki nadal ich nie było. W domu panował porządek. Słońce nieśmiało wdzierało się do salonu lekko oświetlając efektowny bukiet. Przyjrzała mu się dokładnie. Wśród liści znalazła liścik. Delikatnie go wyjęła i przeczytała. Niby nic. Na karteczce Igor napisał odręcznie tylko jedno słowo -Przepraszam.

Znowu zaczęła płakać choć już bardzo nie chciała. W końcu podjęła przecież decyzję i nic już tego nie zmieni. Teraz nastał czas odbudowywania tego, co tak genialnie ostatnio zburzyli. Czas łatania ran. Zaklejania marzeń. Wekowania uczuć. Konserwowania namiętności. Wytarła łzy rękawem szlafroka, wzięła głęboki oddech i na siłę, wbrew sobie uśmiechnęła się szeroko. Zawsze pomagało. Nawet wymuszony uśmiech lepiej nastrajał ją do świata.

Włożyła do szafki rozrzucone przez siebie, po powrocie, buty i postanowiła zrobić sobie kawę. Tak, kawa zawsze stawiała ją na nogi i poprawiała humor. Właśnie wyjmowała filiżankę z parująca małą czarna kiedy drzwi się otworzyły i stanęła w nich cała roześmiana trójka. Jej rodzina.

Uśmiechnęła się do nich ciepło, odstawiła filiżankę i podeszła się przytulić. Objęła i pocałowała po kolei Karolinę, Zuzię, a na końcu Igora. Widziała, że jest nieco zaskoczony ale wyraźnie zadowolony. W końcu kupił kwiaty, przeprosił. Może coś zrozumiał. Może uda im się jeszcze coś wykrzesać z tego małżeństwa. Nie była pewna czy chce. Czuła jednak, że tak trzeba. Tak będzie lepiej. Znacznie lepiej.

Dziewczynki radośnie paplały o wszystkim i o niczym, chyba nie za dokładnie słuchała tych świergotów. Rozpakowała tort bezowy, rozstawiła porcelanowe talerzyki i posrebrzane widelczyki, prezent ślub od jego rodziców, zrobiła kawę mężowi i zaprosiła wszystkich do stołu. Kiedy usiedli spojrzała na Igora i nieśmiało, trochę wbrew sobie, dotknęła jego dłoni. Odruchowo pomyślała o Pawle i jego dotyku, ale szybko wróciła na ziemię. Uśmiechnęła się, na przekór uczuciom i powiedziała, że czas burzy się skończył. Przynajmniej ona ma taka nadzieję. Igor wstał, podszedł do niej i pocałował w usta. Dziewczynki ubrały się w radość. Powiedziała jeszcze tylko, że kapituluje i może z nimi jechać do tej zakichanej Szwecji, skoro tak o tym marzą. No i że rezygnuje z pracy. Tak czy siak.

W domu zapanowała świąteczna atmosfera. A w Jej sercu… żałoba. Umarła jej nadzieja. Pożegnała się z marzeniami. Odfrunęły z łopotem skrzydeł!

Na zawsze razem (cz. 38)

Photo by Rene Böhmer on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.