Po tej erupcji emocji Paweł nie miał pojęcia co dalej. Joanna zamilkła. Przestała odbierać telefon. Miał z nią właściwie kontakt jedynie smsowy-czyli żaden. Nigdy wcześniej nie czuł się tak bardzo odsunięty na dalszy tor. Jakby stracił już teraz nie tylko przyjaciółkę, ale również ukochaną.

„Ten trzeci” również nie był w najlepszej kondycji. Usiłował poukładać sobie wszystko od nowa, posegregować myśli i zająć się czymś innym, ale nie udawało się. Stale towarzyszyła mu Joanna. Była wszędzie. Szeptała mu do ucha, śmiała się, głaskała po głowie i droczyła się. Pamiętał każdy jej gest, każdą minę pościel pachniała nią obłędnie. Niemal czuł jej obecność. Kiedy zamykał oczy- była obok. Tak blisko. Niemal na wyciągnięcie dłoni.

Nie mógł znaleźć sobie miejsca. Usiłował czytać, ale bezskutecznie. Nie był w stanie skupić myśli na czymkolwiek. Gadał z kotem, ale ten nie był zainteresowany jego rozterkami. Patrzył na niego spode łba i siadał na parapecie odwracając się do niego bezczelnie kuprem. Oglądał telewizję, ale mierziło go to, na co patrzył. Skakał z programu na program czując coraz większe znudzenie. Na jednym kanale stale wałkowali politykę, na innym straszyli ludzi ekonomicznymi skutkami jakiś posunięć i trzecią wojną światową, na kolejnym nadawali jakiś denny film o facecie, który stracił rozum i wygrał milion. Zły, założył buty do biegania, czapkę z daszkiem, dresy i postanowił się przewietrzyć.

Zanim jednak wyszedł spróbował ponownie skontaktować się z NIĄ. Bezskutecznie. Nie odbierała. Chyba nawet wyłączyła telefon, bo od razu włączała się sekretarka. Nagrał jej się. Powiedział, że nie chciałby się narzucać, ale gdyby miała ochotę na kawę, spacer, spotkanie czy cokolwiek innego- służy swoja skromną osobą.

Biegając po Łazienkach snuł domysły. Gubił wątki, plątały mu się alejki. W jego głowie panował bałagan. Nie wiedział czemu jest aż tak wytrącony z równowagi. Kiedy zadawał sobie to pytanie przychodziło mu na myśl, że niechybnie już nie tylko jest w Joannie zakochany, ale nawet zaczął ją kochać na całego. Fascynowała go, intrygowała i przeciągała z taką siłą, że mógłby dla niej zrobić wszystko. Rzucić firmę, wyjechać w Bieszczady, pozbyć się wszystkich oszczędności i…. ambicji czy choćby wyprowadzać jej psa- tyko po to by być bliżej.

To wszystko było niedorzeczne, szczeniackie, głupie. Zachowywał się nie jak dorosły facet z solidnym bagażem doświadczeń tylko jak nastolatek zauroczony koleżanką z liceum. Wiedział, że te jego emocje zabrnęły zbyt daleko. Ta jedna chwila totalnej bliskości tak namieszała mu w głowie, że nie był w stanie trzeźwo myśleć. A przecież raz już przeżył dramat. Tak, rozstanie z żoną było rodzajem katastrofy. Nie spodziewał się tego. W tamtym uczuciu również zanurzył się po sam czubek nosa. Był uważny, starał się robić niespodzianki i czytać w myślach i co? I nic. Okazało się, że był za delikatny. Po latach, kiedy odchodziła, usłyszał, że gdyby umiał ją okiełznać, gdyby bardziej pilnował, gdyby mniej pracował…

Zawsze wydawało mu się, że ta jego szalona praca, ta firma będzie tylko sposobem na zapewnienie sobie dostatniego, spokojnego życia. Że dzięki niej w domu zapanuje spokój, a oni będą mieli dość kasy żeby rozbijać się po świcie i spełniać marzenia. I tak było przez jakiś … czas. Jedyne czego czasem brakowało, był ten cholerny CZAS właśnie.

Zrugał się w myślach. Po co wracał wspomnieniami do swojego małżeństwa. Po co wiązał nadzieję z Joanną zdając sobie sprawę, że przecież ona nie zostawi tego wariata od skalpela. Przecież miała z nim córki. Wiedział, że jedyne czego pragnie to żeby były szczęśliwe. Zaprzeda duszę diabłu, byle tylko dziewczynki dorastały w pełnym domu. W pełnym, czego pełnym?- pomyślał. Pełnym nieporozumień, rozczarowań, skotłowanych marzeń i zatęchłych nadziei na lepsze jutro. Na jutro, które przyniesie jakiś cud…

Wrócił do domu kiedy na dworze było już całkiem ciemno. Przebrał się, wykąpał, wyjął z szuflady papierosy i zapalił. Zaciągnął się z cała mocą. Nie, na co dzień nie palił. Tylko kiedy w jego życiu następował jakiś przełom…

Jutro zobaczy ją w pracy. Na szczęście ten poniedziałek był luźny. Żadnych ważnych spotkań, konferencji, bankietów. Założył, że rano wyciągnie ją na śniadanie do kafejki pod firmą. Nie liczył właściwie na nic. Był zdruzgotany jednocześnie czując odrobinę nadziei. Na co? Nie umiał tego nazwać. Chyba bardzo chciał ufać, że los da im szansę. Jakimś cudem. Na przekór wszystkiemu…

Na zawsze razem (cz. 40)

Photo by Lucas Filipe on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.