W poprzedniej części Anna dowiedziała się, że jej prześladowca został pojmany, a następnie zszedł na zawał. Choć w sprawie wiele było niejasności i Annie nie wszystko pasowało, postanowiła nie zatruwać głowy upiornymi myślami. Świętowała z Arnoldem odzyskanie wolności. Było wino, spacer z psem i… właśnie kiedy poczułam, że schodzą z niej emocje zauważyła w kieszeni Arnolda niebieskie koperty.

Przytkało mnie. Całkowicie. Nawet nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Przeszedł mnie dreszcz. Pierwszy raz w życiu zupełnie nie wiedziałam czego mam się spodziewać. O co w tym wszystkim chodzi. Czyżby Arnold znalazł znowu te koperty, zabrał z domu? Skąd on je miał? Po co wreszcie nosił je w kieszeni? Postanowiłam sprawę załatwić po swojemu. Tymczasem udałam, że nic się nie stało i dalej spacerowaliśmy po lesie, pozornie, napawając się spokojem.

W głowie miałam znowu plątaninę myśli, wrzask nut, utajone przerażenie – kompletny bajzel, jednym słowem. Jakbym wpadła z deszczu pod rynnę. Skąd się wziął pod naszym domem ten sportowiec amator suplementów w towarzystwie niebieskich kopert? Kto go właściwie namierzył? Dlaczego policja ze mną nie rozmawiała?  Jak to się stało, że umknęło nam takie zamieszanie nocną porą. Postanowiłam przeprowadzić własne śledztwo, porozmawiać z ochroną tegoż osiedla, popytać sąsiadów. Może ktoś, coś widział. Może ktoś, coś wie?

Tymczasem odgrywałam swoja rolę. Zakochanej szaleńczo aptekarki. W sumie nawet nie musiałam odgrywać, ale cień niepewności powodował, że zaczęłam się trochę bać. Usiłowałam się jednak zachowywać jakby nigdy nic. Na wszelki wypadek odwołałam planowaną wizytę u moich rodziców. Nie chciałam żeby znał ich miejsce zamieszkania. Nie chciałam ich ze sobą poznawać, nie teraz!

Arnold był wyraźnie rozczarowany. Na pocieszkę zaserwowałam mu jego ulubione krewetki z cebulką i czosnkiem w towarzystwie bagietki podawane. Powiedziałam, że w takiej chwili wolałabym być tylko z nim. Całe popołudnie spędziliśmy na kanapie słuchając muzyki, przytulając się, a potem oglądając jakieś filmy. Jakie? Nawet dobrze nie pamiętam. Nie mogłam się skupić. Wlewałam w Arnolda dużo wina żeby mocno zasnął. Chciałam wyciągnąć z jego kieszeni te listy, otworzyć nad parą i przeczytać co jest w środku. Czemu mi nic o nich nie powiedział, czemu mi ich nie dał? Nim jednak się spostrzegłam padłam jak kłoda. Pierwszy raz w życiu urwał mi się film. Kiedy się ocknęłam Arnolda już nie było. Na stole leżał liścik.

Kochanie,

Tak słodko usnęłaś, że nie miałem serca Cię budzić. Byłem z Fifi wieczorem i rano na spacerze, zrobiłem zakupy. Poszedłem do pracy. Wrócę koło piętnastej i zabieram Cię na pyszny obiad, więc nie przejadaj się ;).

Ps. jeśli chcesz żebym był rozanielony całkowicie – załóż tę czerwoną sukienkę z dekoltem na plecach.

Twój A!

Jak to się stało, że pijąc tak znikomą ilość wina padłam jak kawka?  Co tu jest grane? O co chodzi? A może to mnie się już pomieszały zmysły na skutek tych traumatycznych przeżyć? Po co komplikuję, analizuję i tworzę te niestworzone historie? Może byłam po prostu totalnie zmęczona? Dlaczego Arnold miałby kręcić? Przecież mnie kocha i chce dla mnie dobrze. Chce założyć ze mną rodzinę, mieć dzieci.

Postanowiłam, że kiedy wróci z pracy zapytam go o te koperty wprost. Powiem, że je widziałam i poproszę by mi je oddał. W końcu są moje. Należą teraz do mnie. Może jestem sentymentalna i zbieram wszystkie listy miłosne od zakochanych we mnie facetach? Ciekawe co powie…

Koło piętnastej zjawił się. Był w nieco kiepskim nastroju, więc postanowiłam jeszcze chwilę poczekać. Kiedy poszedł się wykąpać przegrzebałam jego rzeczy, ale listów nie znalazłam. W torbie podręcznej natknęłam się natomiast na silne leki nasenne. Nic mi nie wspominał, ze ma problemy z zasypianiem. To odkrycie znowu zwaliło mnie z nóg…Przeliczyłam pastylki i postanowiłam mieć się na baczności. Czułam się jak ptaszek w klatce. Jakbym uwikłała się w jakąś tajemniczą aferę…

Kiedy wciskałam się w tę czerwoną sukienkę stał w drzwiach i bacznie mnie obserwował. Patrzył na mnie jakoś dziwnie… A może tylko mi się wydawało?!

Arnold i Spółka (cz. 34)

 

Photo by James Kemp on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.