Byłem na siebie wściekły. Jak mogłem w takiej sytuacji zachować się w ten sposób. Jak mogłem wplątać się w taką historię?!

Wprawdzie Magda powiedziała mi, że nie oczekuje ode mnie żadnych deklaracji, nie spodziewa się, że ta noc będzie miała ciąg dalszy i przypuszcza, że kogoś mam ale… Ale pozostał mi niesmak. Ta noc naprawdę była wyjątkowa. Pełna czułości, zrozumienia, delikatności. Tak inna od nocy z Julią. Nocy pełnej szaleństwa, bezdechu, oszołomienia. Która noc była lepsza? Żenujące dywagacje…

Robiąc zakupy na śniadanie dla siebie i Magdy czułem się jak trep, plułem sobie w twarz. Mieszałem się z błotem i nie miałem pomysłu co zrobić z tym wszystkim, jak wybrnąć z tej sytuacji. Byłem grubo nie w porządku. Także w stosunku do siebie. Gardziłem ludźmi bez zasad. Czarne, było czarne, a białe, było białe. Tymczasem władowałem się w szarość. W szarą strefę uczuć…

Magda zdawała się bagatelizować sytuację. Szykowała się do szpitala, do mamy i wyglądało jakby głównie to zaprzątało teraz jej głowę. Raz jeszcze, chyba widząc moją nietęgą minę, zapewniła mnie o tym, że ta noc nic dla niej nie zmieniła choć była wyjątkowa. Mogła tego nie mówić… Skoro tak, to jednak coś zmieniła…

Podrzuciłem ją do szpitala na Banacha i wróciłem do domu. Oddałem ojcu kluczyki do samochodu. Zauważył, że coś jest nie tak, ale nie pytał. Nigdy nie pytał. Zawsze czekał czy mu sam powiem, czy nie. Matka, jak mogłem się spodziewać, zasypała mnie za to setką pytań, toną pretensji i miliardem wątpliwości. Mogła sobie na to pozwolić, bo tata już wyszedł. Miała pełne pole do popisu. Tym razem, chyba pierwszy raz w życiu, postawiłem granice. Poprosiłem żeby przestała, bo to moja sprawa i nie zamierzam się przed nią tłumaczyć. Powiedziałem to takim tonem, że z miejsca skończyła. Widziałem, że poczuła się dotknięta, ale ja miałem już dość…

Dzień na uczelni uwolnił mnie od uciążliwych myśli. Kolokwium, prosekturium, nabite wiedzą wykłady… Po nich zamiast na trening poszedłem na piwo. Poszliśmy dużą grupą. Było wesoło. W przysłowiu mówiącym, że od nadmiaru głowa nie boli jest chyba sporo prawdy. Olka z mojej grupy wodziła za mną wzrokiem, Anka kokietowała bez umiaru, a Łucja, całkiem przez przypadek, z braku miejsc, usiadła mi na kolanach. Jakież było jej zaskoczenie kiedy wstałem. Nie przywykła chyba do takich sytuacji. Faceci ganiali za nią jak oszaleli, a tu tymczasem taki afront. Nawet nie usłyszałem kiedy dzwonił mi telefon. Raz, drugi, piaty.

Dotarłem do domu późno, mocno zawiany i w rozkosznym nastroju. Czułem się jak młody Bóg. Świat stał przede mną otworem. Nauka szła mi dobrze, towarzystwo dopisywało, dziewczyny skutecznie poprawiały mi nastrój. Aż za skutecznie…

Na telefon zerknąłem dopiero po północy. Cztery nieodebrane telefony od Magdy, dwa od Julki i jeden od Ryśka. -Co u licha, pomyślałem?! Były tez smsy. Julka napisała, że z mamą bez zmian i chciała pogadać ale już idzie spać, więc żebym nie dzwonił. Julka prosiła o pilny kontakt, a Rysiek był ciekaw co słychać i chciał mi cos ważnego powiedzieć. Był jeszcze jeden sms. Od Łucji. Zapraszała do siebie na imprezę w najbliższy piątek. Oszaleli wszyscy, czy co? Odpisałem wszystkim, wyłączyłem telefon i poszedłem spać.

Rano obudziłem się z potężnym kacem i silnym postanowieniem wprowadzenia zmian w życiu. Za dużo pije -kończę z tym. Prostuje wszystkie krzywe drogi. Magdzie powiem o Julii i poproszę żeby zapomniała o tej nocy, Julii powiem, że jeszcze nie jestem gotów na poważny związek – dobra zabawa, czemu nie, ale nic ponadto. Byłem przekonany, że to dobre rozwiązanie. Magdę będę wspierał, z Julką będę niezobowiązująco chodził na imprezy i do łóżka. Dobry układ. Każdy będzie miał to, co chce. Tak mi się przynajmniej wydawało…

Kiedy na Twojej drodze staje miłość (cz. 10)

Photo by Steve Halama on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.