To było jedno wielkie nieporozumienie. Nie powinna była wychodzić z nim do tej knajpy. Nie powinna była godzić się na tą quasi szczerą rozmowę. Przecież oboje chcieli to załagodzić. Jakoś rozeszłoby się po kościach, bez tej całej szopki. Uklepałoby się, ułożyło…

To wszystko ją przerosło. Miała w głowie cyrk na kółkach. Stąpała po cienkiej linie, czuła to. Chwiała się i potykała. Choć z drugiej strony… Momentami zdawało jej się, że on kupuje te jej baśnie z tysiąca i jednej nocy. Uważnie słuchał, przyglądał się jej, był skupiony na rozmowie. Zignorował nawet biuściastą kelnerkę, która ich obsługiwała mimo, że była całkiem w jego typie i uśmiechała się filuternie. Musiał jej wpaść w oko…

Widziała, że nadal kręci kobiety. Bez zmian. Przyprószony siwizną, z kilkudniowym zarostem jak kiedyś silnie działał na wyobraźnię. Kelnerka nie byłą jedyną kobietą, która tego wieczoru zwróciła na niego uwagę. Przy stoliku obok siedziała młoda dziewczyna, która nieskutecznie usiłowała skierować na siebie jego wzrok. Zbyt głośno chrząkała, śmiała się teatralnie, a wychodząc szturchnęła go nawet biodrem. I wszystko na nic. Nie widział? On?! Nie…

Igor był wyczulony na damskie wdzięki i przejawy kobiecej atencji. Nie, nigdy nie nadskakiwał, nie robił z siebie pajaca -nic z tych rzeczy. Wystarczyło, że popatrzył swoim władczym spojrzeniem, uśmiechnął się zaczepnie, zmrużył lekko oczy. Pewność siebie parowała od niego. Był obietnicą przygody bez zobowiązań. Pikantnej i słodkiej. Uroczej i niezapomnianej.

Pamiętała jeszcze, kiedy pierwszy raz tak o nim pomyślała. Kiedy jej się śnił. Gdy odsuwając jego rękę -marzyła, by ją jednak dotknął. Gdy walczyła ze sobą, by nie zauważył jak bardzo go pragnie. Pamiętała doskonale ich pierwszą noc. Była magiczna. Duszna. Nie mogła złapać oddechu. Czuła, że zatraca się w nim całkowicie. Prowadził ją pewnie do krainy rozkoszy. Beztroski. Zapomnienia. Sprawiał, że czuła się jak demon seksu, kobieta wamp. To dzięki niemu… Ale to był kiedyś. Teraz czuła to samo myśląc o Pawle. To on sprawił, że znowu chciała się uśmiechać. Że nie umiała myśleć o czymkolwiek innym. Zawładnął jej sercem i ciałem. Zaklął ją w dotyk. A teraz musi to przerwać. Zakończyć, zanim na dobre się zaczęło…

Nie umiała się skupić. Gadała jak potłuczona marząc, by ten zakłamany wieczór wreszcie się skończył. Była zmęczona. Pragnęła przewietrzyć głowę, przemyśleć jutrzejszą rozmowę z Pawłem. Chciała być przygotowana. Bardzo bała się żeby nie wycofać się w ostatniej chwili, nie zmienić zdania, nie zawieść córek.

Gdy wracali z kolacji Igor nieoczekiwanie poprosił, by pożyczyła mu telefon, bo nie zabrał swojego, a chciałby coś załatwić. Wpadła w panikę. Bała się, że ma jakieś wiadomości od Pawła. Wiadomości nie było, ale nieodebrane połączenia w ilości hurtowej. Nie mogła jednak nic zrobić. Prowadziła samochód. Gdyby nie dała mu tego pieprzonego telefonu uznałby, że to podejrzane. Dała więc, mówić, mimochodem, że szykuje jej się chyba ciężki poniedziałek, bo dzwonił Paweł. Jakie ciężki poniedziałek, sklęła się w myślach. Przecież, miała rzucić papierami… Sytuacja coraz bardziej wymykała jej się spod kontroli.

Igor zabrał telefon i postanowił wybrać numer do Pawła. Powiedział, że chce przeprosić, wyprostować cała tą zwariowaną sytuację. Usiłowała mu to wybić z głowy, ale bezskutecznie. Wpadła w totalna panikę. Tak bała się, że Paweł powie coś, co zaniepokoi Igora, że niechcący się wysypie. A może po trosze na to liczyła? Nie, chciała teraz spokoju. Spokoju przez duże ES.

Paweł odebrał telefon po pierwszym sygnale. Słyszała, że zanim Igor odezwał się -Paweł zaczął coś mówić, chyba był przekonany, że rozmawia z nią…

Na zawsze razem (cz. 41a)

Photo by Camille / Kmile on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.