
Był piątym kołem u wozu, ale decydując się na ten romans powinien mieć przecież świadomość tego, co go czeka. Miał tę świadomość, tylko co z tego. Kiedy pojawiają się silne uczucia -emocje biorą górę. I nadzieja na nowe. Wiara, że jego życie nabierze rumieńców, będzie lepsze, ciekawsze, pełniejsze. Dzięki niej!
Był przekonany, że ona nie oddzwoni, ale się mylił. Przypuszczał, że porozmawiają dopiero w poniedziałek, więc kiedy usłyszał dźwięk dzwonka bardzo się zdziwił. Ale na plus. Aż uśmiechnął się w myślach. Gdyby był nastolatkiem pewnie podskoczył by do góry i zawył- HURA! Był jednak dorosły…
Joanna miała „swój dzwonek” w jego telefonie. Dźwięczała jedną z jego ulubionych piosenek Bajora „Nie chcę więcej”. Telefon zaczął rytmicznie podskakiwać na nocnym stoliku właśnie wtedy, kiedy on jadł późną kolację. Zerwał się by zdążyć. Wzbijając się do lotu potrącił filiżankę z herbatą, która spadła z hukiem ze stołu oblewając kremowy dywan i opryskując ścianę. Zaklął pod nosem. Szybko mu jednak przeszło. Pal sześć dywan! W ułamku sekundy ugrzecznił swój ton i najmilszym głosem, najspokojniejszym na jaki udało mu się zdobyć w tych okolicznościach, mówił do aparatu. Najpierw grzecznie się przywitał, powiedział, że cieszy się z tego, że oddzwoniła, bo czekał. Bardzo czekał i kosmicznie tęsknił za nią i jej głosem. Za dotykiem. W słuchawce słyszał tylko oddech, więc mówił dalej. Powiedział, że chciałby się z nią spotkać jeszcze zanim dotrą do pracy i pogadać przy kawie w ICH KNAJPIE. Że nie może przestać o niej myśleć, że go zaczarowała, że jest cudowna, fascynującą kobietą. Że dawno nikomu otwarcie nie mówił o swoich uczuciach i teraz też to pewnie jest błąd, bo sytuacja jest przecież bardziej niż skomplikowana. Kiedy skończył wywód połączenie zostało przerwane. Może straciła zasięg? Dzwonił z dziesięć razy, ale nie odbierała. A może powiedział coś nie tak?
Ten telefon wytrącił go z równowagi nad która tak bardzo pracował cały dzień. I znowu nie wiedział co ma myśleć. Ostatnie dni dały mu w kość. Nadzieja mieszała się z niepewnością, rozczarowaniem i poczuciem klęski. Choć było już dość późno skontaktował się ze swoim przyjacielem i wyciągnął go na wódkę. Dobrze, że mieszkał nieopodal. Spotkali się w połowie drogi. Już sobie wyobrażał jak wściekła była na niego żona Jana. Nie znosiła kiedy wychodził wieczorami z domu. Mieli małe dzieci, których usypianie było ponoć katorgą. Trudno, pomyślał.
Jan już na niego czekał. Wyglądał jakby był zadowolony, że udało mu się wyrwać z domu. Paweł zapytał go czy miał z Werą przez niego krzywe kluchy. Przyjaciel machnął tylko ręką i zrobił minę, która mówiła więcej niż tysiące słów. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. O swoich biznesach, wynikach na giełdzie, ostatnim meczu tenisowym który oglądali. Wspominali miniona partyjkę w squosha, którą Jan przegrał z kretesem. Odgrażał się, że teraz to on Jan -będzie góra. Pokaże Pawłowi, gdzie raki zimują. Trochę sobie z siebie kpili, trochę żartowali. Nie było w tym jednak cienia niechęci, braku życzliwości. Była wielka sympatia. I męska sztama. Od lat jeden na drugiego mógł liczyć niezależnie od wszystkiego. Przyjaźnili się od studiów, wspierali, ratowali i pomagali. Rzadko rozmawiali o swoich zawirowaniach osobistych, choć każdy z nich miał swoje wzloty i upadki.
Dobry alkohol plus smaczne jedzenie pozwalały im długo trzymać pion, fason i poziom. Jednak chwilę przed drugą postanowili grzecznie rozejść się do domów. Pawła czekał ciężki dzień. Nie był pewien jak zakończy się ta cała sprawa z Joanną, Jan miał ważne posiedzenia zarządu, a w domu czekała na niego rozjuszona żona, która nie tolerowała tego, że Jan ma swoje życie. Przez moment zaniosło się nawet na wielkie rozstanie, ale ostatecznie jakoś się dogadali. W końcu mieli małe jeszcze dzieci.
Kiedy dotarł do domu uświadomił sobie, że jest mocno pijany. A jednak. Ostatnio wydawało mu się, że ma cholernie mocna głowę. Mógł pić, pić, pić i stale był trzeźwy. Na chwile usiadł, bo zawroty głowy strasznie go męczyły. Świat wirował. Był wściekły na siebie. No i na ten zakręcony świat. Na bank nie wytrzeźwieje, a czeka go ważną rozmowa. Kto wie czy nie życiowa?! Postanowił jeszcze moment posiedzieć i wpaść pod prysznic. Usnął jednak na siedzącą w skórzanym fotelu. W ubraniu. Trzy godziny później z objęć morfeusza wyrwał go przeraźliwie piskliwy dźwięk budzika w komórce. Wstał i poczuł, że nadal nie jest w formie. Wszedł pod prysznic razem ze stertą upiornych myśli, kacem i bardzo nieświeżym oddechem. Pomyślał, że musi szybko dojść do siebie. Choćby nie wiem co!
Photo by Freddie Marriage on Unsplash