Z nikim właściwie nie rozmawiałem o Julce, Magdzie i całym tym zamieszaniu. Aż do tej chwili nie czułem wcale takiej potrzeby. Poza tym nie lubiłem kiedy ktoś wywierał na mnie presję, a temat ten niezwykle ciekawił zarówno moją mamę, jak i siostry. Wszystkie trzy usiłowały drążyć. jakby czekały tylko na właściwy moment żeby czegoś się dowiedzieć. Ileż razy słyszałem pytania o moje relacje z obiema dziewczynami. Wkurzało mnie to.

Opowiedziałem babci o Julce. O tym jak oszalałem na jej punkcie, jak zakochałem się. Mimo, że nie była pierwsza, ale znaczyła, jak do tej pory, najwięcej. Przez krótką chwile nie wyobrażałem sobie nawet bez niej życia i miałem nadzieje, że może to już TA dziewczyna. A potem do gry wkroczyła niepostrzeżenie Magda i moja pewność runęła jak domek z kart. Zawaliła się od podmuchu delikatnego wiatru. Opowiedziałem jej o tym, że czułem się jak skończony kretyn, szubrawiec, a jednak nadal coś mnie ciągnęło do Magdy. Mówiłem o zazdrości Julki, jej niepewności, o potrzebie ciągłego towarzyszenia mi i braku zaufania. Powiedziałem też, że zarówno Julka jak i Magda są dla mnie ważne i dużo znaczą. I właściwie, gdybym tylko mógł, z żadnej bym nie zrezygnował. Magda bardziej jako koleżanka, ale jej delikatność robiła na mnie zawsze piorunujące wrażenie, jest seksowna jak subtelny, polny kwiat. Julka jest za to pełna energii, otwarta, odważna, świadoma tego jak działa na mężczyzn. Jest piorunująco zmysłowa, ale nie wulgarna. Ma figurę bogini i piękną, szlachetną twarz. I trudny charakter… Jest tak inna niż ja.

Babcia słuchała uważnie. Nie dopytywała, nie komentowała. Patrzyła na mnie z czułością. Jak mądra babcia na postrzelonego wnuka. Kiedy skończyłem powiedziała, że młodość to najpiękniejsza pora roku. Bo można szukać, gubić ścieżki, łazić po bezdrożach, błądzić i odnajdować. I łapać doświadczenia. Odnajdować siebie. Powiedziała, że w końcu kiedyś poczuję, co powinienem robić. I kiedy to poczuję znikną wątpliwości. Utemperuję siebie i znajdę klucz do kompromisów. I tyle. Nie powiedziała nic więcej. Dodała jeszcze tylko, że mnie kocha. Że jestem wspaniałym, wartościowym człowiekiem i żebym siebie tak ostro nie oceniał.

Postanowiłem jej jeszcze powiedzieć, że Julia właśnie mnie rzuciła, a Magda zaczęła chodzić na kawę z jakimś innym chłopakiem z roku. I, że obawiam się, że mogę stracić na dobre obie. I że będę wtedy pewnie bardzo żałował. I pluł sobie w twarz. Babcia, wywołana do tablicy, zapytała czy miałem chwile żeby zastanowić się czego TAK NAPRAWDĘ pragnę i dlaczego nie mogę się zdecydować. Czego się boję? Dlaczego się boję. I czy uważam, że jestem już gotów na dojrzały związek…

Jej pytania zapadły mi w pamięci. Łaziłem po Warszawie szukając na nie odpowiedzi. Bulwary wiślane powitały mnie tłumem ludzi. Siedzieli na schodkach, rozmawiali, flirtowali i prowadzili przeróżne gierki towarzyskie. Byli i młodzi, byli starsi i nawet małżeństwa z dziećmi. Nagle pośród tego ludzkiego kłębowiska dostrzegłem Ryśka z Zuzką i Julkę. Siedzieli na betonowych schodkach i rozmawiali, od czasu do czasu wybuchając śmiechem. Zuza oparła się o muskularna klatę mojego przyjaciela, a Julka przysiadła kawałek dalej. Widziałem, że jest nie w formie. Wyglądała co prawda cudownie. Rozwiane włosy, czarne dziurae dżinsy, adidasy i zwykły biały t-shirt, a oczu nie można było od niej oderwać. Jednak nie była tak uśmiechnięta jak zwykłem ją pamiętać. Była przygaszona.

Zastanawiałem się co zrobić? Podejść jakby nigdy nic, udać, że ich nie zauważyłem i pójść dalej? Moje rozterki przerwał okrzyk Zuzki! Ona zawsze działała pod wpływem impulsu. – Krzysiek, o wilku mowa! O wilku mowa? Podszedłem do nich nieśpiesznie kalkulując szybko -jak powinienem się zachowywać w stosunku do Julki. Przecież zerwała ze mną smsem, niczego nie wyjaśniła, nawet nie porozmawiała. Zachowała się na maksa niedojrzale i głupio. Tak uważałem. Czułem się nieco wyrzuty i wypluty. Jeszcze nigdy nie dostałem kosza od dziewczyny. Nie miałem zamiaru wyglądać jak snujący się bulwarami filozofujący psycholog szukający sensu życia i odpowiedzi na kluczowe pytania dotyczące sensu życia.

W ułamku sekundy wymyśliłem jakąś historię i postanowiłem się jej trzymać. Serce waliło mi jak oszalałe. Postanowiłem jednak panować nad sobą. W stu procentach. I nie poruszać kwestii rozstania, tego smsa. Postanowiłem udawać, że mam to w nosie. Pochyliłem się nad Julką i pocałowałem w policzek. Jak koleżankę. Pachniała słodko, sobą, wspomnieniami, ciepłem, miłością. Pachniała tak, że gdybym tylko mógł przytuliłbym ją mocno i nie wypuścił. Potem cmoknąłem Zuzkę i podałem rękę Ryśkowi, który, dobrze to widziałem, nie bardzo wiedział jak połknąć tę żabę.

Na szczęście Zuza nie miała tyle wątpliwości. Zapytała mnie co tu robię. Uśmiechnąłem się, usiłując robić wrażenie wyluzowanego i powiedziałem, zgodnie z obmyślonym planem, że jestem umówiony i za chwile musze iść żeby się nie spóźnić. Widziałem, że Julia zesztywniała, zrobiła minę jakbym właśnie dał jej w twarz, skrzywiła się, odwróciła wzrok, zmarkotniała. Rysiek usiłował ratować sytuację plotąc coś o spotkaniu kumpli z liceum. Odbiłem piłeczkę mówiąc mu, że to spotkanie ma być za tydzień. A to drań. Chciał ją oszczędzić… Spojrzałem na niego z irytacją. Zuza, z wrodzonym wyczuciem, zapytała czy jestem umówiony z jakąś dziewczyną skoro Julka dała mi kosza? Poczułem wzbierającą we mnie wściekłość. Opanowałem się jednak, ale nie do końca. Odparłem, że jest strasznie wścibska, ale skoro chce wiedzieć to tak. Jestem umówiony z jakąś dziewczyną, ale ponieważ to bardzo świeża sprawa nie będę zdradzał szczegółów. Dodałem również, że pewnie niebawem ją poznają. Julka wstała, niczym rażona prądem, spojrzała mi w oczy i krzyknęła, że jestem zwykłym baranem, a ona, głupia, tak bardzo mnie kocha…

Wokół zrobiło się cicho. Jakby czas zatrzymał się na chwile w miejscu. Wszyscy nam się przyglądali. A ja? Nigdy nie chciałem być aktorem, więc postanowiłem usunąć się z tej sceny. Powiedziałem Julce, że czekam aż mi to napisze smsem, bo teraz tak się ze sobą przecież komunikujemy. Odwróciłem się na pięcie, powiedziałem im cześć i poszedłem, jakby nigdy nic, nie oglądając się za siebie… Nie, nie byłem z siebie dumny. Czułem się jak dupek. Jak skończony PACAN.

Kiedy na Twojej drodze staje miłość (cz. 25)

 

Photo by Bryan Garces on Unsplash

Spodobał Ci się tekst? Zostaw komentarz.